fbpx

Ktoś musiał przegrać

Chris Froome wygrał najmocniej obsadzony Tour de France od wielu lat. W starciu gigantów ktoś musiał przegrać, ale każdy z ?wielkiej czwórki? faworytów znalazł miejsce w top5. Czy zatem można chcieć czegoś więcej?

Drużyna Sky rozegrała wyścig w swoim stylu: kontrolując sytuację w pierwszym tygodniu, uderzając w rywali na pierwszym górskim etapie a następnie utrzymując przewagę aż do mety w Paryżu. Na ekranie monitora wygląda to nieco jak kolejne zawody bez historii, tymczasem działo się o wiele więcej, niż wynika z suchych raportów.

Froome i jego przyboczni byli bowiem blisko przegranej, kilka kilometrów górskich wspinaczek więcej i niewykluczone, że waleczny Nairo Quintana odrobiłby z nawiązką straty z pierwszej części touru.

https://twitter.com/SkyCycling/status/625646933034594304

Kolumbijczyk przegrał bowiem wyścig tam? gdzie miał go przegrać! 1?28? starty na wietrznym, pełnym kraks drugim etapie to więcej niż różnica podczas spektakularnego ataku Froome?a na La Pierre-Saint Martin połączone z niewielkimi zyskami Brytyjczyka z jazdy na czas: indywidualnej oraz drużynowej a także na „murze” Huy. W bezpośrednim starciu lider Sky z liderem Movistaru przegrywa walkę o żółtą koszulkę o dwadzieścia sekund!

Aby wygrać Tour de France trzeba być nie tylko kolarzem kompletnym, ale i w 100% skoncentrowanym a także liczyć na łut szczęścia. Można śmiało powiedzieć, że Chris Froome bez pomocy kolegów, którzy zostawili wiele zdrowia na francuskich szosach nie sięgnąłby po wygraną. Choć siła Movistaru była podobna, lepsza organizacja i skupienie na wyłącznie jednym celu pomogły Brytyjczykom obronić prowadzenie i zwyciężyć po raz trzeci w ciągu zaledwie czterech lat.

Paradoksalnie, styl Froome?a i jego przybocznych był więc skrajnie defensywny a jednorazowy pokaz indywidualnej siły ich lidera de facto równy popisom konkurentów.

Wspomniany Quintana, ale także Vincenzo Nibali, Alejandro Valverde czy Francuzi: Pinot i Bardet mimo porażki zaprezentowali bardzo wysoki poziom sportowy, który przy pozbawionym emocji podejściu powinien budzić pytania takie same jak w przypadku Froome?a i ekipy Sky.

Jedynym kolarzem czołówki, który nie zaimponował był, ewidentnie męczący się Alberto Contador. Hiszpan nie wyszedł ponad poziom, który prezentował podczas Giro d?Italia a by nawiązać do osiągnięć ścisłej czołówki brakowało mu nieco mocy. Mimo to, zdołał ukończyć zmagania na piątym miejscu, długo pozostając w grze o podium.

Na szczególne uznanie zasługuje jego rodak i rywal, Alejandro Valverde. W wieku 35 lat zdołał w końcu stanąć na podium w Paryżu. Biorąc pod uwagę, jak mocno obsadzony był tegoroczny Tour, jak długo Hiszpan starał się o taki wynik i wreszcie, że w tej wiosny triumfował w Walońskiej Strzale i Liege-Bastogne-Liege i był drugi w Amstel Gold Race, jest faworytem do Velo d?Or, nagrody dla najlepszego kolarza sezonu. To niesamowite, że w tym wieku wspiął się na najwyższy poziom sportowy w całej swojej karierze, uniknął kontuzji, chwil dekoncentracji, złego dnia a do tego jeszcze pomógł swojemu koledze z drużyny zająć drugie miejsce w klasyfikacji generalnej!

Vincenzo Nibali, Romain Bardet i Thibaut Pinot, przed wyścigiem zaliczani do grona pretendentów do podium rozliczyli się z udziału w Tourze spektakularnymi zwycięstwami etapowymi. Ewidentnie przestrzelili z formą, notując straty w pierwszej części wyścigu. Każdy z nich zdołał jednak potwierdzić, że gdy wszystko wraca do normy, jest kolarzem ze ścisłej, światowej czołówki, nie ustępującym Froome?owi i Quintanie.

Czy to samo można powiedzieć o Rafale Majce dowiemy się podczas hiszpańskiej Vuelty, ale warto w tym miejscu zaznaczyć, że on również potwierdził przynależność do ścisłej czołówki ?górali?, wykorzystując de facto jedyną szansę, jaką miał i wygrywając etap prowadzący przez słynną przełęcz Tourmalet.

Z kolei dla Joaquima ?Purito? Rodrigueza triumfy na Mur de Huy i Plateau de Beille były raczej już tylko ?łabędzim śpiewem?, choć Katalończyk przedłużył kontrakt z grupą Katiusza o kolejny rok, wydaje się, że szanse na dobry wynik w wielkim tourze ma za sobą.

Osobną historią były podczas tegorocznej ?Wielkiej Pętli? popisy sprinterów. Andre Greipel to niekwestionowany król finiszu: wygrał cztery etapy, w tym najbardziej prestiżowy, ostatni, na Polach Elizejskich. Show Niemcowi skradł jednak Peter Sagan, który zagrał na nosie organizatorom i wykazując się wielką determinacją i walecznością zwyciężył po raz czwarty w rywalizacji o zieloną koszulkę.

 

Piotrek duże dziecko. Posted by rowery.org on Monday, 27 July 2015
  Jego ucieczki i walka na premiach oraz metach etapów o każdy punkt przypominały wcześniejszą rywalizację o koszulkę najlepszego górala. W tym roku klasyfikacja koszulki w grochy właściwie nie istniała. Zwyciężył w niej Chris Froome, meldujący się ?z urzędu? w ścisłej czołówce górskich etapów. Zabrakło natomiast kolarza, który byłby zainteresowany choć w połowie zdobyciem ?grochów? tak bardzo jak Sagan ?zieleni?. Należy oddać co należne również kolarzom Etixx-Quickstep, dominującym w pierwszym tygodniu wyścigu. Nawet, jeśli było to już wiele ekscytujących wydarzeń temu, Tony Martin, Zdenek Stybar i Mark Cavendish (awansujący przy okazji na trzecie miejsce w klasyfikacji wszech czasów najbardziej skutecznych kolarzy Tour de France) ponadprogramowo rozliczyli swoją drużynę z występu na francuskich szosach. Wielka Pętla 2015, jak co roku, pozostawia po sobie spore grono przegranych zawodników. Z drugiej strony, choć np. młodzi Francuzi w klasyfikacji generalnej zajęli miejsca poniżej oczekiwań, jest to raczej początkiem niż końcem pewnej historii. Z grona pretendentów do walki o podium wielkich tourów de facto nie ubyło ani jedno nazwisko. Każdy z fawortów ma argumenty, by kolejnym razem wymieniać go w przedwyścigowych typowaniach. Nawet jasno określający datę końca swojej kariery Alberto Contador za rok nie będzie bez szans!


Opublikowano

w

przez