fbpx

Kolokwia zailczeniowe

Wyniki dwóch czerwcowych etapówek: Criterium du Dauphine i Tour de Suisse nikogo tak naprawdę nie interesują. Istotne jest wyłącznie porównanie formy faworytów zbliżającego się Tour de France.

W teorii ten, kto wystrzeli zbyt szybko i już teraz będzie mocny, lekki i szybki, nie poradzi sobie w lipcu na trasie Wielkiej Pętli. W ostatnich sezonach Bradley Wiggins i Chris Froome zaprzeczyli tej teorii. Wygrali Criterium du Dauphine a następnie zdominowali Tour de France.

Dla odmiany Vincenzo Nibali rok temu alpejską tygodniówkę przejechał będąc zdecydowanie w fazie budowania optymalnej dyspozycji. Nie odstawał za bardzo od rywali, ale ewidentnie nie błyszczał. Froome i Contador spalali się, głównie psychicznie, wzajemnymi atakami a Włoch robił swoje, co zaowocowało pełną kontrolą sytuacji kilkanaście dni później.

Ze względu na to, że trasa Criterium du Dauphine częściowo pokrywa się z kluczowymi odcinkami Tour de France, to właśnie ten wyścig wybiera większość kolarzy, którzy chcą się liczyć w walce o żółtą koszulkę. Tour de Suisse stał się przez to wyścigiem mniej prestiżowym.

W tym roku Szwajcaria gościć będzie jednak kilka gwiazd. Trzon ekipy Tinkoff-Saxo z Peterem Saganem i Rafałem Majką będzie walczyć właśnie tam (ich lider, Alberto Contador zbiera siły po Giro d?Italia i wystartuje tylko w krótkim i mniej obciążającym Route du Sud). Również sprinterzy, z Markiem Cavendishem na czele będą szukali szybkości na szwajcarskich szosach.

Sęk w tym, że oba wyścigi to tak naprawdę poligon dla faworytów, i rezultaty uzyskane w czerwcu będą miały niewielkie znaczenie, jeśli nie znajdą potwierdzenia w lipcu. Dobrze zdane kolokwium zaliczeniowe może być przydatne w postaci dodatkowych punktów na egzaminie a przede wszystkim daje sporo pewności siebie, ale nie gwarantuje piątki w indeksie.

Podobnie jest z Criterium du Dauphine i Tour de Suisse. Owszem, ładny wpis w CV i w podsumowaniu całej kariery dla wielu zawodników są istotnym punktem kolarskiego życiorysu. Dla niektórych jest to wręcz szczytowe osiągnięcie, wynik, którego nie są w stanie przebić niczym innym. Tyle tylko, że kontekstem zawsze jest Wielka Pętla.

Przykładem niech będzie Andrew Talansky. O tym, że to kolarz z wielkim potencjałem wiedzieliśmy od kilku sezonów. Wygrana w zeszłorocznym ?Delifinacie? (od nazwy departamentu, w którym rozgrywane jest Criterium) tylko to potwierdza. Amerykanin zawiódł jednak we Francji a on sam z pewnością zamieniłby pierwsze miejsce w czerwcowej tygodniówce na podium w wielkim tourze.

W ?Erze Armstronga? czerwcowymi gwiazdami byli Baskowie z drużyny Euskaltel Euskadi, którzy jednak w lipcu nie byli w stanie wyjść poza top5. Swoje ?pięć minut? mieli też Tyler Hamilton czy Jonathan Vaughters. Również Jan Ullrich lepiej spisywał się, gdy Criterium du Dauphine czy Tour de Suisse wykorzystywał raczej do zrzucania nadwagi. W 2004, gdy wygrał w Szwajcarii, zanotował najgorszy Tour de France w karierze.

Dla nas ciekawie zapowiada się szwajcarski sprawdzian Rafała Majki. W lipcu jego celem będzie doprowadzenie Alberto Contadora do ?dubletu?, czyli wygrania Touru po zwycięskim Giro d?Italia. W Tour de Suisse będzie mógł się wykazać i pojechać na swoje konto. W tym wypadku wygrana byłaby kolejnym krokiem w jego karierze a w połączeniu z optymalną dyspozycją za kilka tygodni ważnym doświadczeniem w kontekście kolejnych sezonów.

W Szwajcarii pojedzie również Michał Kwiatkowski, który do tej pory wybierał Criterium du Dauphine. Dla niego kluczowy będzie pierwszy tydzień Tour de France: zwycięstwo etapowe i walka o zdobycie żółtej koszulki. Tour de Suisse, choć prestiżowe, wydaje się w takim razie mniej istotnym celem.

Zdjęcie okładkowe: Fabrice Roméa, cc by 2.0, flickr


Opublikowano

w

przez