fbpx

Wariactwo pierwszego tygodnia

Co roku jest tak samo. Zmotywowani, wytrenowani, zdeterminowani kolarze walczą o wszystko w pierwszych dniach wielkiego touru. Chaos, tłok, upadki kończą nadzieje a czasem nawet kariery!

Zaczęło się. Pierwszy etap ze startu wspólnego Giro d?Italia 2015 i pierwsze kraksy. Rowerzysta-idiota wjechał na swoim modnym jednośladzie wprost pod koła rozpędzonego peletonu. Efekt? Kilku faworytów (Pozzovivo, Atapuma, Szmyd, Niemiec) straciło minutę, polała się krew, złamał się obojczyk, założono szwy. Peleton jedzie dalej.

https://www.youtube.com/watch?v=NT_-cosyvqQ

Bez względu na to, jak ułożona jest trasa, czy wyścig zaczyna się od czasówki, czy na metach etapów czekają sekundy bonifikat, w początkowej fazie wielkiego touru zawsze ktoś polegnie.

Przetrwać pierwsze dni trzytygodniowego wyścigu to równie wielka sztuka, co poradzić sobie z alpejskimi przełęczami i narastającym zmęczeniem. By do gór dojechać bez szwanku trzeba być fizycznie mocnym, do tego uważnym i mieć wsparcie równie mocnych i skoncentrowanych kolegów z drużyny.

Zanim sytuacja ulegnie poprawie i poważniejsze wzniesienia wprowadzą wyraźne różnice w klasyfikacji generalnej, swojej szansy na zaistnienie szukają wszyscy. Sprinterzy czują świeżość i są żądni etapowych zwycięstw. Kolarze ekip z dziką kartą chcą by zaistnieć przed wielomilionową publicznością i dzięki śmiałej akcji odmienić losy swojej kariery. Faworyci klasyfikacji generalnej pilnują miejsca w grupie i starają się uniknąć problemów.

Krótko mówiąc, każdy chce być z przodu. A szosa ma przecież tylko kilka metrów szerokości.

Do tego dochodzą kibice. Podekscytowani, wręcz w amoku. Przecież wielki tour to prawdziwe święto. Można dotknąć swoich idoli, poczuć pęd powietrza, zapach potu i maści rozgrzewających, zrobić selfie z peletonem w tle i zabłysnąć w telewizji dzięki nietypowemu przebraniu.

Zaślepieni fani wpadają więc pod koła pędzących kolarzy. Łamią się kości, carbon lata w powietrzu. Stawka faworytów przerzedza się. Problemów w pierwszym tygodniu wielkiego touru doświadczali niemal wszyscy najwięksi zawodnicy. W ostatnich latach kraksy pierwszego tygodnia eliminowały z walki o wygraną w Giro czy Tourze m.in. Bradleya Wigginsa, Aleksandra Winokurowa, braci Schleck (trapiony kontuzjami Andy musiał nawet zakończyć karierę!), ?Purito? Rodrigueza i wielu, wielu innych.

Unikanie problemów było ważnym elementem taktyki Lance?a Armstronga. Cadel Evans, który w 2011 wygrał Tour de France pierwsze, nerwowe dni wyścigu przejechał niczym profesor, nie bez powodu eksploatując swoich pomocników pilotujących go w końcówkach pozornie nieistotnych etapów. Alberto Contador potrafił zaplątać się w chaotyczną sytuację, gdy nie był pewny swojej dyspozycji, ale dla odmiany trzymał się z przodu stawki, gdy wiedział, że może walczyć o wygraną. Czy jego postawa w chaotycznej końcówce drugiego etapu Giro świadczy o tym, że wygra cały wyścig? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że z pewnością zależy mu na tym jak za najlepszych dni kariery.


Opublikowano

w

przez

Komentarze

Jedna odpowiedź do „Wariactwo pierwszego tygodnia”

  1. […] pierwszym etapie (jak często podczas wielkich wyścigów) doszło do koszmarnej kraksy podczas finiszu dużej grupy. Ucierpiało w niej wielu znakomitych […]