fbpx

Urok mniejszych imprez

Mając 5 minut na start krakowskiego maratonu wybrałem się 200km od domu by wystartować w mniejszych zawodach. Spędziłem przemiły dzień a spędzanie miłych dni to jeden z powodów, dla których uprawiam kolarstwo.

Krakowska Skandia zbliżyła się do rekordu frekwencji zawodów rowerowych w Polsce (ok. 1800 uczestników). Gratulacje należą się organizatorom i działowi marketingu Lang Teamu. Dwa tygodnie wcześniej w Zdzieszowicach Bikemaraton przyciągnął na start ponad 1500 fanów kolarstwa górskiego.

Popularność rowerowania cieszy. Sport masowy to poprawa kondycji społeczeństwa, znak, że się bogacimy, dobre wzory dla młodzieży i tym podobne komunały.

Mimo pewnych wątpliwości, to również pozytywny bodziec dla sportu wyczynowego. Większa popularność to większe pieniądze, częstsza obecność w mediach a co za tym idzie szansa na wsparcie dla prawdziwych klubów.

Tyle tylko, że niekoniecznie mam ochotę uczestniczyć w takich wydarzeniach. Lubię jeździć na rowerze, lubię też rywalizację, chcę się w sensownych warunkach pościgać. Największe, masowe imprezy dają taką szansę głównie garstce stojących w pierwszych rzędach mniej popularnych dystansów.

Na słowackim maratonie w Udicy na najdłuższym dystansie wystartowało ok. 150 osób (mniej więcej tyle, co na Skandii w Krakowie). W całej imprezie wzięło udział około 600 kolarzy i rowerzystów. Nie było problemów z sektorami startowymi, kolejką do biura zawodów czy umyciem roweru.

Jeśli ktoś chciał się ścigać, ścigał się. Jeśli ktoś chciał przejechać wybrany przez siebie dystans, przejechał. Nie było korków, nikt nikomu nie stał na głowie w sektorze startowym. Prawie jak na xc.

Cross Country, jako zawody o bardziej określonym celu dają podobny komfort uczestnictwa. Patrząc na znajome twarze dokładnie wiem, po co wszyscy przyjechaliśmy na zawody i co każdy z nas zrobi po strzale startera.

Nie mówię, że nidgy więcej nie zdecyduję się na start w dużej, masowej imprezie rowerowej. Te również mają swój urok, zwłaszcza, gdy stoi się z przodu a forma pozwala na bezstresową rywalizację. Jednak za bardzo lubię i jazdę na rowerze i ściganie jako takie, żeby stresować się sektorami, korkami, wyprzedzaniem, dublowaniem i kolejkami. Ot, taki mój wybór.


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Jedna odpowiedź do „Urok mniejszych imprez”

  1. […] W krakowskiej Skandii nie wystartowałem. Wybrałem bardziej kameralną imprezę na Słowacji, rozważałem również propozycję Cyklokarpat w Kluszkowcach. O swoich motywach napisałem tutaj. […]