fbpx

Czy liczy się tylko zwycięzca?

Ryder Hesjedal, zajmuje dziesiąte miejsce w klasyfikacji generalnej Giro d?Italia. Do Alberto Contadora traci 13 minut, a mimo to jest jednym z bohaterów wyścigu.

Wydawałoby się, że we współczesnym sporcie liczy się tylko zwycięzca. Kolarze Astany, choć z dużym prawdopodobieństwem zajmą dwa miejsca na podium, będą traktowani jak przegrani, nawet mimo etapowych triumfów Mikela Landy i białej koszulki najlepszego młodzieżowca Fabio Aru.

Celowali jednak wyżej, od początku prowadząc bezkompromisową grę, której celem była różowa koszulka i wygrana w całym wyścigu.

Po ?aferze kołowej?, kolejnych stratach i ostatecznym wycofaniu się Richiego Porte, niedyspozycji Rigoberto Urana a następnie miażdżącej przewadze Contadora w jeździe na czas, różnice w klasyfikacji generalnej urosły do de facto nieodrabialnych.

Zawodnicy typowani przed wyścigiem do roli cichych faworytów wywiązują się jedynie z połowy swojego zadania. Są cisi. Van den Broeck nie istnieje, Atapuma jest daleko, podobnie jak Chavez i inni Kolumbijczycy. Zakarin się nie liczy a Trofimow, poza tym, że jest niewątpliwą niespodzianką, nie jest ani zagrożeniem dla Contadora ani nie musi się raczej obawiać kolarzy za swoimi plecami.

Przebłysk formy na Mortirolo miał Kruijswijk, z kolei Geniez zapisał się głównie ekwilibrystyką na jednym z mokrych zjazdów. Dubler Richiego Porte, Leoplold Konig, gdyby nie to, że notuje kolejny, świetny rezultat w swojej karierze (jest szósty w ?generalce?) i z pewnością uzasadnia to jego kontrakt z ekipą Sky, byłby trudny do zauważenia. Gdy peleton rozbija Astana lub Contador, czeski kolarz ginie z ekranu a o jego istnieniu dowiadujemy się dopiero na mecie, przeglądając drugą lub trzecią stronę wyników.

Krótko mówiąc nuda.

I wtedy pojawia się on. Ryder Hesjedal. Doświadczony Kanadyjczyk, zwycięzca Giro d?Italia z 2012 roku.

Jak typowy kolarz ekipy Cannodnale-Garmin na początkowych etapach zaliczył poważne straty. Od połowy Giro jedzie po prostu swój wyścig, jakby kompletnie nie zważał na swoją pozycję w klasyfikacji generalnej czy utarczki między Astaną a Tinkoff-Saxo. Zabiera się w ucieczki, atakuje a w kluczowych momentach jedzie tempem zbliżonym do Contadora czy Landy.

Być może wysoki i chudy Kanadyjczyk nie wygląda na rowerze zbyt elegancko, ale i tak zasługuje na najwyższą (po Contadorze) ocenę za ?wrażenie artystyczne?. Nie pierwszy raz pokazuje, że liczy się nie tylko zwycięstwo, ale i udział, o ile zostawi się na trasie wystarczająco dużo zdrowia, by zauważył to ktoś poza samym zainteresowanym.

Bez względu na to, jak zakończy się Giro d?Italia dla Rydera Hesjedala, zapamiętam jego odważną, bezkompromisową postawę. Przynajmniej przez jakiś czas.


Opublikowano

w

,

przez