fbpx

Sto tysięcy Brytyjczyków

Tylu właśnie, ekhm, członków, zrzesza British Cycling, czyli Związek Kolarski w Służbie Jej Królewskiej Mości. Od 2012r liczba ta podwoiła się. Sukcesy kolarzy zawodowych przekładają się wprost na popularność nie tylko sportu wyczynowego i amatorskiego, ale też roweru jako środka komunikacji.

 

Infografikę ze stosownymi danymi zamieściłem w dzisiejszym, porannym loverove. Kolejne liczby znajdziecie w artykule na road.cc. Według niego British Cycling w 2005r zrzeszał 15tyś osób. Teraz jest ich tytułowe 100000. To robi wrażenie, ale jest jeszcze ważniejsza statystyka. W 2000r, sezonie Igrzysk Olimpiskich w Sydney kolarzy-juniorów (poniżej 18 roku życia) na terytorium Zjednoczonego Królestwa było mniej niż tysiąc. Dziś jest ich TRZYNAŚCIE TYSIĘCY, regularnie trenujących i uczestniczących w zawodach. Jeśli na Wyspach jest jakiś młody człowiek, któremu Bóg, Los lub geny rodziców przekazały talent do kolarstwa, a do tego chce tę szansę wykorzystać, niemal niemożliwe jest, by nie został wciągnięty w odpowiedni system szkolenia. Efekt? Podczas Igrzysk w Londynie, dwanaście lat po Sydney, w konkurencjach kolarskich Brytyjczycy zdobyli dwanaście medali, w tym osiem złotych. Rok wcześniej Mark Cavendish został mistrzem świata ze startu wspólnego, w roku olimpijskim Bradley Wiggins i Chris Froome ustrzelili dublet w Tour de France a sam Froome przywdział żółtą koszulkę w Paryżu dwanaście miesięcy później.

 

Sam sportowy sukces to jednak mało, by przyciągnąć do siebie ludzi. Brytyjski Związek, o czym pisałem niemal rok temu, oferuje szereg korzyści dla płacących składkę członkowską. Licencja staje się czymś więcej niż tylko ?kartą wędkarską?. To m.in. korzystna polisa ubezpieczeniowa oraz system zniżek w sporej części popularnych sklepów rowerowych. Oprócz tego oczywiście możliwość startów w zawodach firmowanych przez związek dla zainteresowanych sportem wyczynowym oraz, co jest bezcenne, prestiż i poczucie wspólnoty w skutecznej i bogatej w sukcesy organizacji. Warto też wspomnieć o tym, że członkostwo jest relatywnie niedrogie (20-69 funtów) a sam związek mocno zabiega o pozyskanie kolejnych członków. Co więcej, działania British Cycling nie ograniczają się wyłącznie do sportu: w jego kręgu zainteresowań znajduje się także turystyka oraz bezpieczeństwo ruchu drogowego (sprawy, którymi u nas zajmują się NGOsy).

 moj_kraj_taki_piekny

Tymczasem u nas rodzimy Związek Kolarski, mimo sukcesów naszych kolarzy kojarzy się głównie negatywnie. ?Niereformowalny beton? to łagodny eufemizm, jakim PZKol określany jest przez wielu zrzeszonych w nim zawodników. Korzyści z członkostwa de facto nie ma, opłata wiąże się głównie ze zgodą na różnego rodzaju represje. Przykładem może być choćby nadgorliwość we wprowadzeniu przepisu o ?imprezach zabronionych?, który solidnie namieszał w tegorocznym kalendarzu, ale przykłady indolencji można mnożyć Krótko mówiąc, licencja jest, jeśli nie obciachem, to co najwyżej przykrą koniecznością dla tych desperatów, którzy chcą uczestniczyć w zinstytucjonalizowanym sporcie wyczynowym. Wielka szkoda, bo osobiście wierzę, że właśnie taka droga zorganizowanej aktywności niesie ze sobą więcej korzyści niż komercyjna i zindywidualizowana, znana z prywatnie prowadzonych imprez masowych. Co więcej, uważam, że osoba aspirująca do miana zawodnika, wspomnianą licencję powinna mieć, choćby dla zasady. Tyle, że argumentów za opłaceniem składki jest coraz mniej. Sama tęczowa koszulka mistrza świata nie wystarczy, by do związku masowo zaczęła napływać nowa krew.

Zdjęcie okładkowe: http://www.britishcycling.org.uk/


Opublikowano

w

przez