fbpx

XCO rządzi!

Cross country jest piękną konkurencją kolarską, co potwierdziły zakończone mistrzostwa świata w Norwegii. Ma swojego króla – Juliena Absalona, jest piekielnie wymagające a przy tym widowiskowe. Co więcej, jeszcze kilka lat temu sądziliśmy, że będziemy ?drugą Szwajcarią? światowego mtb. Były zadatki, by wraz z Helwetami rządzić i dzielić rzeczywistością grubych opon. Póki co dopadły nas ?przejściowe trudności?, co nie zmieniło faktu, że transmisje z Hajfell oglądałem z przyjemnością.

Mistrzostwa herosów

Tegoroczny sezon XCO śledziłem uważniej niż w poprzednich latach. Jestem pod wielkim wrażeniem poziomu sportowego, zarówno kobiet jak i mężczyzn. Moc, jaką trzeba dysponować, by liczyć się w walce o czołowe lokaty jest ogromna a do tego należy doliczyć techniczną wirtuozerię i odwagę. Stosunek mocy do masy ciała musi być zbliżony do wartości, jakimi cechuje się czołówka Tour de France a do tego pretendent nie tylko do tytułu, ale i do uniknięcia ?dubla? musi skutecznie skakać, pokonywać ?rock gardeny? i bandy niczym z zawodów downhillowych.

Mistrzostwa rowerów

Nie przypominam sobie zawodów o najwyższą stawkę, na których tak wielkie różnice dotyczyły sprzętu. Ilość zmiennych i ich kombinacji sprawiła, że nie była to do końca równa rywalizacja. Dwa rozmiary kół: 29 i 27,5? w połączeniu z możliwością użycia ramy sztywnej lub amortyzowanej wraz ze zobowiązaniami względem sponsorów-producentów to dość skomplikowany zestaw. Catharine Pendrel do maksimum wykorzystała możliwości, jakie na technicznej trasie dała jej nowa Orbea Oiz. Julien Absalon, który w pucharze świata przegrywał z Nino Schurterem i jako jeden z nielicznych w czołówce używał hardtaila, tuż przed najważniejszym wyścigiem sezonu wsiadł na fulla i wygrał tęczową koszulkę ze sporą przewagą. Z kolei Maja Włoszczowska na sztywniaku 27,5? nie tylko męczyła się na zjeździe, to jeszcze złapała gumę, co wyeliminowało ją z walki o medale. Z drugiej strony na jednym odcinku trasy (bardzo wymagającym, ale przejezdnym), gdy wyścig już się nieco ułożył, zarówno panowie jak i panie w większości przypadków biegli z rowerami. Widocznie tak było najbardziej ekonomicznie, zatem ani rozmiar kół, ani amortyzacja nie decydowały bezpośrednio o przewadze, raczej taktyka, umiejętności oraz właściwe decyzje podejmowane we właściwym czasie.

Legalny streaming to jest to!

W tym sezonie Red Bull oferował relacje na żywo z większości ważnych wydarzeń mtb. Poziom transmisji w internecie jest na bardzo wysokim poziomie. Co więcej, obraz z mistrzostw świata opatrzony był świetnym komentarzem (w roli eksperta wystąpił Bart Brentjens). W moim pakiecie cyfrowej TV nie mam Polsatu Sport Extra, zatem na rękę było mi, że nie było ograniczeń terytorialnych w odbiorze online. Również oficjalny kanał UCI na youtube oferował dobrze zmontowane, trzymające właściwy klimat klipy podsumowujące kolejne wyścigi. To duży krok w stronę właściwej promocji mtb. Z drugiej strony nie wiem, jaka była oglądalność relacji na żywo, ale ilość wyświetleń wideo na youtube nie powala (rekordzistą jest zapis GoPro z finału eliminatora, który przekleiła choćby większość liczących się fanpejdży rowerowych w Polsce, z zaledwie 200tyś wyświetleń, pozostałe klipy nie przekraczają 20tyś wyświetleń). Zatem powiedzmy sobie szczerze, mtb nadal #nikogo.

Król Julian

Król jest tylko jeden

Julien Absalon zasłużył na miano legendy kolarstwa górskiego. Dwa tytuły mistrza olimpijskiego, trzy tęczowe koszulki, pięć wygranych klasyfikacji generalnych pucharu świata. Gdy wydawało się, że jego kariera będzie powoli dobiegać końca, w tym roku wzniósł się na absolutne wyżyny. Mimo kontuzji w połowie sezonu, po pięcioletniej przerwie wygrał puchar świata a do tego, choć w ostatnich tygodniach przegrywał z Nino Schurterem, był w stanie zmobilizować się na najważniejszy wyścig w roku. Był silniejszy fizycznie od Szwajcara a oprócz tego w ciągu zaledwie kilku dni przesiadł się z hardtaila na fulla i zniwelował przewagę, jaką jego rywal miał na odcinkach technicznych. Zagrał va banque, co się opłaciło. Na dwa lata przed Igrzyskami Olimpijskimi znów możemy rozpatrywać Absalona jako kandydata do złota! W tym samym wieku co on jest nowa mistrzyni świata, Catharine Pendrel. Kanadyjka nie jest aż tak utytułowana co Francuz, ale z dwiema wygranymi w klasyfikacji pucharu świata oraz dwiema tęczowymi koszulkami zalicza się do najwybitniejszych postaci tego sportu. Swój wyścig rozegrała inaczej niż Absalon. Zaatakowała zaraz po starcie, zdobywając półminutową przewagę, którą nastęnie utrzymywała sprawnie pokonując zjazdy. Jako jedna z nielicznych kobiet jechała na rowerze w pełni amortyzowanym, co z pewnością zadziałało na jej korzyść.

A co z Polakami?

Sporą dyskusję na facebooku wywołał brak naszej sztafety. Nie chcę się powtarzać, więc w skrócie zarysuję sytuację. Oficjalnym powodem było zgrupowanie wysokogórskie, w którym uczestniczyli nasi zawodnicy elity. Rówocześnie do Norwegii pojechał zaledwie jeden junior, który startował dzień po wyścigu rozstawnym, zatem ?pierwszy skład? był niedostępny, ?drugiego? postanowiliśmy nie wystawiać. Nie będę polemizował z wieloletnimi praktykami oraz ludźmi z tytułami naukowymi w kwestii metodologii przygotowań. Mogę natomiast wypowiedzieć się w duchu zdroworozsądkowym. Uczestnikom innych narodowości, bez względu na kategorię wiekową, start drużynowy nie przeszkodził w osiągnięciu dobrych rezultatów indywidualnych. Jolanda Neff, Nino Schurter, Michiel Van Der Heijden, Jordan Sarrou czy Simon Andreassen decydowali o obliczu swoich sztafet a zaraz potem zdobywali medale solo. Z drugiej strony żaden z naszych reprezentantów nie pojechał indywidualnie wyraźnie lepiej niż można by się tego spodziewać. Decyzja, by, jako w zasadzie jedyny, jakkolwiek liczący się w mtb kraj, nie wystawić drużyny była co najmniej dziwna.
Duńczyk, Simon Andreassen jedzie po złoto w kategorii juniorów
Aby była jasność, Anna Szafraniec oraz Katarzyna Solus-Miśkowicz mają za sobą dobry wyścig (miejsca w top20) a Marlena Droździok zmieściła się w top10 juniorek. Z kolei Marceli Bogusławski robił co mógł, ale ustawienie na starcie w jednym z tylnych rzędów z pewnością mu nie pomogło w walce z czołowymi juniorami (tu kłania się brak zawodów z kalendarza międzynarodowego UCI na terenie naszego kraju, by zawodnicy mogli zdobywać punkty do rankingu na miejscu a nie wydawać sporych pieniędzy na podróże!). Monika Zur na dwudziestym miejscu w U-23 to przyzwoity rezultat, a występ Bartłomieja Wawaka, potencjalnie drugiego najmocniejszego zawodnika mtb w kraju zakończył się przedwcześnie. Maja Włoszczowska nie zawiodła, to kolarka, która od wielu lat znakomicie spisuje się na imprezach mistrzowskich a w Norwegii zaprezentowała formę godną medalu. Należy jednak zauważyć, że pech (w postaci defektu, ale w przeszłości zdarzały się jej również groźne upadki i kontuzje) przytrafia jej się ponadstatystycznie często, co z pewnością skłania do refleksji. Z kolei Marek Konwa ma nieco gorszy sezon i na mistrzostwach pojechał na prezentowanym przez siebie poziomie. Nie mając więc pretensji do samych zawodników, występ całej kadry, trzeba ocenić jako najwyżej przeciętny, zwłaszcza porównując go z potencjałem, jaki mamy w stosunku do państw ościennych. Z pewnością rzutuje na to brak sztafety oraz skromnych rozmiarów reprezentacja. W tym miejscu muszę, nie po raz pierwszy, przytoczyć argument gospodarczy. Nie jesteśmy krajem co do zasady biedniejszym niż wielu naszych konkurentów, zatem pytanie, gdzie tkwi problem pozostawiam otwarte.


Opublikowano

w

przez