Zobaczymy, jak będzie na kolejnych etapach, ale póki co widzę sporą zmianę. Runda ulicami Warszawy była pełna kibiców. Mam tylko nadzieję, że nie byli to wyłącznie pasażerowie zatrzymanych tramwajów. Jeśli w kolejnych miastach będzie podobnie, to już jest spory sukces. Zwycięstwa polskich kolarzy, popularność roweru jako takiego, ?kwiato-majkomania? i pewne obycie z cyklicznymi imprezami sportowymi robią swoje. Uczymy się kibicować!
Tłumaczę sobie, że na fali entuzjazmu ludzie chcą uczestniczyć w sportowym święcie. To nie tylko miłe, ale i budujące, mając w pamięci sytuację sprzed kilku lat, gdy gwiazdy zawodowego peletonu ścigały się na naszych (wówczas diurawych) szosach, przy których stało kilku przechodniów i garstka pasjonatów.
Tych samych kilka lat temu, rower szosowy był egzotyką. Wszyscy jeździliśmy na ?góralach?, za miastem ulubione rundy pokonywały jedynie niewielkie grupki mastersów. Trudno w przypadku kolarstwa mówić o boomie, jaki przeżywa bieganie, ale bardziej sportowa jazda rowerem stała się całkiem popularna. Wszystko wymaga czasu. My staliśmy się nieco bogatsi a rowery szosowe, nawet te z niższej półki zmieniły swoje oblicze. Nie są już tylko narzędziem dla wyczynowców, ale sprzętem, na którym można przyjemnie pojeździć, niekoniecznie aspirując do bycia zawodnikiem.
To wszystko daje poczucie obcowania z pewną normalnością. Mamy wyścig: jaki jest, taki jest. Mamy ludzi, którzy chcą go oglądać. Są też tacy, którzy bierne zainteresowanie zmieniają na czynną rekreację lub nawet sport. Czy w tym procesie znaczący udział miała obecność takiej imprezy jak Tour de Pologne? Być może. W końcu co roku, przez tydzień jest to jedno z głównych wydarzeń relacjonowanych przez Telewizję Publiczną. Nie znam jednak osoby, która wsiadłaby na rower z tego powodu, że zobaczyła transmisję z wyścigu. Dużo większe znaczenie przypisałbym tu wyścigom dla dzieci (Mini TdP), które aktywizują rodziców by popchnąć młodych ludzi w stronę sportu.
Kolarze-amatorzy, to klasa średnia. Przyszłym zawodnikom finansowanie w pierwszych latach kariery zapewnić muszą zamożni rodzice, ale mam nadzieję, że wkrótce i w tej sprawie będzie łatwiej. Wraz z bogaceniem się, dojrzewamy jednak do jeszcze jednej kwestii. W tak zwanym międzyczasie rower stał się środkiem komunikacji a przy tej okazji oddolne ruchy społeczne zaczęły zmieniać rzeczywistość na lepsze. Usilna praca organiczna przekształca nasze miasta w miejsca bardziej przyjazne do życia. Choć wulgarna w swej komercyjności impreza sportowa stoi z tym nieco w sprzeczności, pojawiają się przy jej okazji akcje dotyczące bezpieczeństwa ruchu drogowego a zamknięte dla aut ulice choć na chwile sprawiają, że kolarze stają się panami szosy.
Kolejne elementy składają się na fajną, normalną rzeczywistość. Nawet jeśli jeden z nich, wyścig dla zawodowców, jest póki co mało ciekawy, fakt, że towarzyszy nam co roku dopełnia całości. Codzienność bywa uciążliwa dla wszystkich, ale mimo to żyjemy w najwspanialszym ze światów ;-)