Sierpień to najbardziej pracowity miesiąc dla kolarzy, choć na nieco niższym poziomie emocjonalnego zaangażowania. Po żółtej gorączce Touru przychodzi czas na codzienność rywalizacji w mniej prestiżowych imprezach. Norwegia, Niderlandy, USA, Polska, Hiszpania a to wszystko w oczekiwaniu na Vueltę i mistrzostwa świata.
By @pelotonmagazine: We are at The Arctic Race of Norway and ran… http://t.co/K14txXR4o1 #cycling pic.twitter.com/SCaN3evL64
? david fitzgerald (@dfitzger) August 15, 2014
Norweski wyścig ASO
Jak słusznie zauważyliście w komentarzach, Tour of Norway (kategoria 2HC) w tym roku już był i wygrał go Maciej Paterski. Obecnie rozgrywane zawody o nazwie Arctic Race of Norway są własnością ASO, organizatora Tour de France i mają kategorię 2.1. Oprócz tego, co powoduje dodatkową konfuzję, ścigają się panie w swoich zawodach ?Ladies Tour of Norway?, imprezie niezależnej od ASO. Co ważne, każde z tych wydarzeń ma dość krótką historię. Mimo kilku kolarzy na najwżyszym poziomie sportowym: Thor Hushovd, Edvald Boasson Hagen, Alexander Kristoff czy Lars Petter Nordhaug, Norwegowie dopiero zaczynają swoją przygodę z profesjonalnymi wyścigami. Najważniejszym wydarzeniem Arctic Race of Norway wydaje się być pożegnalne tournee Thora Hushovda. Były mistrz świata, dwukrotny zwycięzca klasyfikacji punktowej Tour de France oraz triumfator Gandawa-Wevelgem po tym sezonie, w wieku 36 lat kończy wyczynową karierę. Dla odmiany ?Ladies Tour of Norway? to domena młodości. Trzyetapowy wyścig był kolejną imprezą zdominowaną przez zawodniczki Rabo Liv. Tym razem pierwsza była Anna Van Der Bregen (24 lata) przed Marianne Vos (27 lat) i nasza Katarzyną Niewiadomą (20 lat, zwyciężczyni klasyfikacji młodzieżowej i górskiej)
Nairo Quintana’s six faces of pain pic.twitter.com/lW0U9cpT1a ? Mikael Almstedt (@Iron_Swede) May 30, 2014
Kolarska enigma
Chris Froome i Vincenzo Nibali po swoich spektakularnych sukcesach musieli tłumaczyć się z zarzutów o stosowanie dopingu. Tymczasem zawodnik, który w górach prezentuje taki sam poziom jak oni, po raz kolejny znika na wiele tygodni a gdy wraca, podjeżdża z mocą równą największym gwiazdom. Filigranowy kolarz z kolumbijskiego regionu Boyaca: miejsca, które wychowało wielu znakomitych specjalistów jazdy pod górę, w tym roku wygrał Giro d?Italia a teraz szykuje się do hiszpańskiej Vuelty. Nairo Quintana, bo o nim oczywiście mowa, przed włoskim tourem przejechał tylko Tour de San Luis w styczniu, następnie jednodniówki: Vuelta a Murcia, Classica Alemria i Roma Maxima w marcu oraz Tirreno Adriatico i Volta a Catalunya kilka dni później by następnie przez cały kwiecień w spokoju trenować. Pierwszy czerwca, gdy w Trieście po raz ostatni założył różową koszulkę lidera Giro, był jego ostatnim dniem wyścigowym do trzynastego sierpnia. W zeszłą środę Quintana powrócił do peletonu i zwyciężył Vuelta a Burgos, po drodze triumfując na górskim etapie oraz świetnie jadąc na czas (druga lokata we wczorajszej czasówce). Co robił przez ostatnie dwa miesiące, wie tylko kilka osób z najbliższego otoczenia zawodnika. Kolumbijczyk jest jednym z głównych kandydatów do zwycięstwa Vuelta Espana. Dziwi fakt, że o ile Europejczycy są pod ciągłym ostrzałem mediów, Quintany nikt o nic nie pyta.
ENECO Tour, czyli coś z niczego
W Niderlandach wyścigów z wielką tradycją jest bez liku. Przeksztłacony z Ronde van Nederland na potrzeby uzasadnienia reform w kolarstwie i cyklu Pro Tour, transgraniczny wyścig ENECO początkowo był niechcianym dzieckiem UCI. Charakterem, a raczej jego brakiem przypominał Tour de Pologne sprzed kilku lat. Obecnie jednak oferuje ciekawą trasę i jest interesującą propozycją dla specjalistów wyścigów klasycznych. W tym roku rywalizowali tam Zdenek Stybar, Lars Boom, Greg Van Avermaet czy Philippe Gilbert. Zawodnicy ścigali się na trasach i podjazdach znanych z Dookoła Flandrii (m.in Muur van Geraardsbergen) Liege-Bastogne-Liege (meta na Cote de la Redoute) i Amstel Gold Race. Najmonicjeszymi kolarzami wyścigu wydawali się Zdenek Stybar i Lars Boom. Byli przełajowcy świetnie odnajdywali się w rywalizacji na niderlandzkich szosach: Stybar wygrał drugi etap a Boom objął prowadzenie po czasówce (był dziewiąty, najlepszy z czołówki klasyfikacji generalnej). Błysnął również Van Avermaet, zwyciężając na etapie piątym. Niestety Stybar ucierpiał w kraksie czwartego dnia i z rozbitą twarzą musiał zakończyć występ w ENECO Tour a pozostałych, bardziej utytułowanych faworytów pogodził Tim Wellens. Dwudziestotrzyletni Belg z ekipy Lotto – Belisol uciekł na etapie z metą na La Redoute, co zapewniło mu wygraną w całym wyścigu. Niderlandzka etapówka oceniana jest w tym roku jako interesujący wyścig, zachodnie media poświęciły jej o wiele więcej miejsca niż naszemu Tour de Pologne. Zawody bazujące na legendarnych miejscach wiosennych klasyków powoli zaczynają znajdować swoje miejsce w kalendarzu, jako określona impreza dla pewnego typu kolarzy. To cenne, ponieważ w dużym stopniu legitymizuje istnienie wyścigu i nadaje mu charakter. ENECO tour 2014 zostanie jednak zapamiętany z jeszcze jednego, mniej przyjemnego faktu: przepychanki Nikiego Terpstry z Maartenem Wynantsem, zakończonej dyskwalifikacją tego pierwszego.
At the #ProChallenge @thejensie gets ready to attack his final race. #FarewellJens pic.twitter.com/WEtSzuVFYQ
? Trek Factory Racing (@TrekFactory) August 17, 2014
Ściganie w Stanach
Po Tour of Utah przyszedł czas na US Pro Cycling Challenge, czyli Tour of Colorado. To kolejny, ciekawy wyścig, którego jedną z głównych trudności jest fakt rozgrywania kolejnych etapów na dużej wysokości (powyżej 2000 m n.p.m.). Startuje tam Rafał Majka, choć jak sam zapewniał w jego baku pozostało niewiele paliwa i w Kolorado będzie kończył swój sezon. Razem z nim do USA polecieli Paweł Poljański i Michael Rogers. To oczywiste, że mająca kategorię 2HC impreza jest ważna dla ekip amerykańskich i tych sponsorowanych przez tamtejsze marki. Stąd też bardzo silny skład BMC (Tejay Van Garderen), Treka (Frank Schleck i kończący karierę Jens Vogit), Garmin-Sharp (Tom Danielson) czy NetApp Endura (Konig). Oprócz tego kilka ciekawych drużyn spoza World Touru. Dla lokalnych herosów to jeden z wyścigów docelowych, zatem ich konfrontacja z kolarzami na co dzień ścigającymi się w Europie zawsze jest interesująca.
Polskie klasyki
Również u nas sierpień obfituje w ważne wydarzenia na szosie. Dla casualowych kibiców nie ma nic poza Tour de Pologne, ale warto przypomnieć, że Memoriał Henryka Łasaka to najwyżej notowany polski wyścig jednodniowy. Ma kategorię 1.1 a na szosach wokół Suchej Beskidzkiej dwukrotnie triumfował Luka Mezgec (2011, 2012) – czołowy kolarz ekipy Gianta, który w tym roku zwyciężył na finałowym etapie Giro d’Italia. W tym roku po ucieczce z niewielkiej grupy, rozegrany w sobotę klasyk wygrał Maciej Paterski. Kolarz CCC Polsat Polkowice niedawno wygrał klasyfikację górską Tour de Pologne, ma na swoim koncie triumf w majowym Tour of Norway (patrz wyżej) a teraz dołożył do tego sukces w prestiżowym, polskim klasyku. Mający w swoim portfolio kilka lat pracy w ekipie Cannondale Paterski wyraźnie złapał drugi oddech w rodzimej drużynie drugiej dywizji.
Paterski pierwszy na mecie w Suchej BeskidzkiejDzień po Memoriale Henryka Łasaka tradycyjnie rozgrywany jest Puchar Uzdrowisk Karpackich (kategoria 1.2, najniższa, ale wciąż międzynarodowa). Mając za tło malownicze plenery Beskidu Niskiego kolarze finiszują w Iwoniczu. Najszybszy był Paweł Franczak z Active Jet. Zdjęcie okładkowe: Edward Dalmulder, flickr cc by sa 2.0.