Vincenzo Nibali ma otwartą drogę do wygrania Tour de France. Upadki najgroźniejszych rywali: Froome?a i Contadora sprawiły, że poza komfortem prowadzenia w wyścigu spoczywa na nim presja udowodnienia, że jest godzien żółtej koszulki.
Wogezy to tylko wstęp
Pierwsze dziesięć dni ścigania były wyjątkowo ciężkie. Wymagające etapy w Wielkiej Brytanii poprzedziły, bez dnia przerwy, wypad na bruki północnej Francji, które płynnie przeszły w rywalizację na podjazdach Wogezów. Vincenzo Nibali zdołał już wygrać dwa odcinki oraz pokazać siłę na trasie ?małego Paryż-Roubaix?. Mimo wielkich emocji pamiętajmy, że zakończyła się dopiero pierwsza część Wielkiej Pęli. W teorii dopiero teraz zaczną się największe trudności.
Contador i Nibali na podjeździe Gerardmer
Otwarta droga na podium
Nieco ponad dwie i pół minuty przewagi, jaką Włoch ma nad Richiem Porte i Alejandro Valverde to sporo. Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę klasę kolarza, jakim jest Nibali. To zwycięzca hiszpańskiej Vuelty, włoskiego Giro i trzeci zawodnik Touru 2012. Może nie jednym tchem z Contadorem i Froomem, ale był wymieniany w gronie głównych pretendentów do tytułu. W sobotę na etapie do Gerardmer pokazał, że jest w stanie oprzeć się atakowi ?Pistolero? i jego drużyny. Wytrzymał przyspieszenia Hiszpana i choć do mety dojechał z trzysekundową stratą, udowodnił, że jest w stanie bronić prowadzenia w wyścigu. Pozostali konkurenci znów zgubili sekundy, narracja Touru zaczęła się toczyć wokół pojedynku Nibali-Contador. Scenarzysta zaplanował jednak zaskakujący zwrot akcji. Na poniedziałkowym etapie przez Wogezy Contador upadł na jednym ze zjazdów i, choć z – jak się później okazało – złamaną nogą, próbował kontynuować jazdę, musiał wycofać się z wyścigu. Po chwili konsternacji Nibali zrobił to, co w tym momencie powinien uczynić lider. Uprawomocnił swoją pozycję znakomitym atakiem na finałowym podjeździe. Jak prawdziwy samiec alfa ryknął na pozostałych członków stada i ustalił hierarchię. Przed wjazdem w Alpy ma już 2?23? przewagi nad Richiem Porte, 2?47? nad Alejandro Valverde 3?01? nad Romainem Bardet, 3?47? nad Thibaut Pinot i 3?56 nad Tejayem Van Garderenem.
Na Nibalim i Astanie ciąży obowiązek kontrolowania sytuacji
Moc to nie wszystko
Analizy czasów podjazdu na La Planche des Belle Filles pokazują, że Nibali jedzie na poziomie najlepszych kolarzy ostatnich lat. Co prawda finałowe wzniesienie dziesiątego etapu pokonał o 26 sekund wolniej niż Froome dwa lata temu, ale trzeba wziąć pod uwagę, że tegoroczny wyścig do tej pory był trudniejszy. Również sam etap w Wogezach bardziej wymagający (ponad 4000m przewyższenia na 160km) niż w 2012r. Rezultat Włocha jest przez ekspertów oceniany jako nadzywczaj dobry, ale wciąż w granicach ludzkich możliwości. Tym bardziej, że Pinot, Valverde, Van Garderen czy Peraud nie byli daleko w tyle. Trzeba też zauważyć jeszcze jeden element. Nibali od początku jedzie jak kolarz, który chce wygrać wyścig. Unika kłopotów, zachowuje najwyższą czujność, jest zawsze tam gdzie trzeba: najbezpieczniej i najszybciej. Przypomina tym choćby Evansa z 2011r. Nie bez znaczenia jest oczywiście pomoc drużyny, dzięki której zdobył przewagę na brukach Roubaix..@ThibautPinot héro?que aujourd'hui ? la Planche des Belles Filles. #BravoThibaut #TDF pic.twitter.com/pg43YCiuUS
? Equipe FDJ.fr (@EquipeFDJ) July 14, 2014
Thibaut Pinot ma szansę na podium - kto się tego spodziewał jeszcze tydzień temu?
Rywale nie odpuszczą?
Brak Contadora i Froome?a to okazja dla kilku kolarzy na wynik życia. Alejandro Valverde może w końcu zająć upragnione miejsce na podium Wielkiej Pętli. Szansę na to, po wielu latach posuchy, dostają też gospodarze. Również Tejay Van Garderen chętnie pokusi się o taką niespodziankę. Jeśli Richie Porte utrzyma formę odniesie życiowy sukces, ale też przyprawi o ból głowy kierownictwo Sky. Co więcej, choć mimo wielu trudnych etapów niełatwo wyobrazić sobie porażkę Nibalego, grono kolarzy czyhających na jego potknięcie jest na tyle spore, że należy zachować uwagę do końcowych metrów ostatniego etapu. Sława i chwała są na wyciągnięcie ręki, zwycięzcy są rozliczani na mecie a nie podczas pierwszego dnia przerwy.Czy Michał Kwiatkowsi będzie wybierać - etapy albo klasyfikacja generalna?