Historia historią, dwie dekady oczekiwania zakończone spektakularnym sukcesem Rafała Majki w Risoul to jedno. Drugie to nieco niezauważony fakt: Polak był najszybszym kolarzem obu alpejskich etapów!
Najpierw Nibali
Rozgrywany w upale alpejski dyptyk był z pewnością popisem Vincezno Nibalego. Lider wyścigu umocnił swoje prowadzenie w klasyfikacji generalnej, każdego dnia atakując na finałowych podjazdach kilka kilometrów przed metą. Zgodnie z przewidywaniami, Włoch udowadnia, że mimo braku Froome?a i Contadora jest godzien żółtej koszulki. Zarówno suche dane wyrażane w tempie podjeżdżania czy szacowanej mocy W/kg jak i styl, w jakim jedzie Nibali legitymizują jego pozycję. Co więcej, trudno sobie wyobrazić, by w erze paszportów biologicznych ktoś mógł pokonać wspinaczki Chamrousse i Risoul wyraźnie szybciej. Tym bardziej, że choć przewaga lidera jest już wyraźna, zdobywana jest raczej mniejszymi krokami. Nibali, poza etapem na brukach, systematycznie ją powiększa niewielkimi porcjami. Rywale nie śpią, również są bardzo mocni i choć nie są w stanie odegrać się na Włochu, za każdym razem są tuż za jego plecami. Ponieważ jednak dzieje się tak regularnie, lider prowadzi już z drugim w klasyfikacji Valverde o 4?37?, trzeci Bardetem o 4?50?, Pinotem o 5?6?, Van Garderenem 5?49? i Peraudem o 6?8?. Gdyby finałowa czasówka miała odbyć się jutro, na podium postawiłbym, za Włochem Van Garderena i Peraud, dlatego też Valverde i młodzi Francuzi muszą dać z siebie wszystko w Pirenejach i zbudować jeszcze kilka minuta przewagi by myśleć pierwszej trójce na mecie w Paryżu.
Nibali wygrywa w Chamrousse
Mocniejszy od Włocha?
Rafał Majka pojechał na Tour z zadaniem pomagania Contadorowi. Był zmęczony po ciężkim Giro d?Italia i niedotrenowany po przerwie. Jego zadaniem miało być wsparcie dla Hiszpana na najważniejszych, górskich etapach. Pierwszy tydzień Polak pojechał spokojnie, szukając dyspozycji. W międzyczasie jego lider złamał nogę i wycofał się z wyścigu, ale Majce nie przeszkodziło to w uzyskaniu wysokiej dyspozycji. Po dwóch tygodniach, gdy Tour wjechał w Alpy, kolarz Tinkoff-Saxo ruszył do ataku. Najpierw w piątek, na etapie do Chamrousse wraz z Leopoldem Konigiem z Netapp Endura odjechali grupie faworytów. Żądny sławy Nibali nadał jednak tak mocne tempo, że przegonił ich niedaleko przed metą. Jadący większość podjazdu na kole Czecha Majka zdołał dotrzeć na kreskę na drugim miejscu, dziesięć sekund za Włochem, za to czterdzieści sekund przez Alejandro Valverde. Dzień później Majka przyjął inną taktykę i zabrał się do wczesnej ucieczki mocnych zawodników, po drodze punktując do klasyfikacji górskiej wraz z ?Purito? Rodriguezem. Nie był to jednak jeden z odjazdów outsiderów ignorowanych przez peleton. Grupa zasadnicza trzymała śmiałków na dość krótkiej smyczy, nie pozwalając zdobyć za dużej przewagi. Gdy wydawało się, że po całym dniu pracy w czołówce Majka będzie skazany na porażkę, Polak zdecydował się na atak. Tym razem okazało się, że nie tylko obronił się przed, po raz kolejny kontratakującym Nibalim, to jeszcze wykręcił jeden z najlepszych czasów finałowego podjazdu! To niespotykane, by kolarz z ucieczki takim tempem wspinał się w końcówce etapu.#TDF, Stage 14. Risoul (12.37 km, 7.07 %, 874 m) pic.twitter.com/D0AcZ7ErYH
? ammattipyöräily (@ammattipyoraily) July 19, 2014
Na metę dotarł z przewagą 24 sekund nad Włochem, tym samym wygrywając alpejskie odcinki o 14 sekund z liderem wyścigu i miażdżąc pozostałych kolarzy czołówki.
Majka i Konig na etapie do Chamrousse