fbpx

Poniedziałkowy skrót #14

Nairo Quintana wygrał 97. Giro d?Italia i został drugim Kolumbijczykiem, który triumfował w jednym z wielkich tourów. Tymczasem Rafał Majka wyrównał polski rekord we Włoszech: szóste miejsce to awans o jedno w stosunku do zeszłego roku i powtórzenie wyczynu Przemysława Niemca. Z kolei w Albstadt Julien Absalon został samotnym liderem pod względem zwycięstw w Pucharze Świata mtb: ma ich na koncie już 29!

 

#Giro

Rok temu Quintana był rewelacją Tour de France. Z przytupem wszedł do elity kolarzy etapowych, wygrał finałowy, górski etap, białą koszulkę młodzieżowca, drugie miejsce w klasyfikacji generalnej i solidnie postraszył Chrisa Froome?a na Alpe d?Huez oraz w Semnoz. Automatycznie stał się faworytem Giro d?Italia, wyścigu, który z racji największej ilości gór na trasie najbardziej pasuje dynamicznemu wspinaczowi. Przed startem w Irlandii, gdzie tym razem zawitało Giro, Quintana przyjął sprawdzoną przez siebie taktykę. Sprawdziwszy nogę na kilku europejskich wyścigach, zaszył się u siebie w domu, spokojnie trenował (właściwie to nikt nie wie, jak trenował) i przygotował szczyt formy na koniec trzytygodniowego, włoskiego touru.
Niestety na jego jeździe, radości i sukcesie cieniem kładą się kontrowersje z niesławnego, 16. etapu. Gavia-Stelvio-Val Martello zamiast piękna sportu i wielkich emocji dały posmak skandalu i liczne niejasności. Atak, po którym Nairo Quintana zbudował przewagę nad najgroźniejszymi rywalami: rodakiem Rigoberto Uranem i nadzieją Włochów, Fabio Aru został przeprowadzony w niejasnych okolicznościach. Gros czterominutowego zysku, który wtedy zdobył Kolumbijczyk, faktycznie pochodzi z kończącego etap podjazdu, jednak realnie rzecz ujmując nie była to wygrana w duchu fair play. Zamieszanie związane z neutralizacjąi zjazdów z przełęczy Stelvio i wynik Quintany ustawiły klasyfikację generalną, odzierając końcową część wyścigu ze spodziewanych emocji. Prawdopodobnie lider Movistaru rzeczywiście był najmocniejszym góralem wyścigu, ale w równych warunkach udowodnił to tylko raz: podczas indywidualnej jazdy na czas pod górę na Monte Grappa. Ataki Fabio Aru na pozostałych etapach (piękna wygrana na Montecampione) i zyski Rigoberto Urana w bardziej płaskich próbach na czas pozostawiają wiele niedopowiedzeń co do pozycji i przewagi Quintany na mecie w Trieście.
Tak czy inaczej kolumbijski kolarz o twarzy rzadko przejawiającej emocje został zwycięzcą Giro, do tego łącząc triumf w klasyfikacji generalnej ze zwycięstwem w klasyfikacji młodzieżowej. Tym razem stawka kolarzy mających mniej niż 25 lat była mocna i wyrównana. W top10 wyścigu znalazło się ich 4: Quintana, Aru, Rafał Majka i Wilco Kelderman. Trzeci wśród nich i szósty w ogólnym zestawieniu Polak w ostatnim, najtrudniejszym tygodniu wyścigu zmagał się z problemami żołądkowymi. Najgorszy dzień przytrafił mu się podczas decydującej czasówki na Monte Grappa, gdzie wypadł z pierwszej piątki. Z drugiej strony poprawił końcowy rezultat sprzed roku o jedno miejsce a podczas finału na Monte Zoncolan pojechał naprawdę dobrze dając nadzieję, że w kolejnych latach jego postawa może nam przynieść jeszcze więcej pozytywnych emocji. Trzeba przyznać, że zupełnie inaczej ogląda się wielki wyścig, gdy o czołowe lokaty do końca walczy polski kolarz a szóste miejsce w wielkim tourze, choć deprecjonowane przez niektórych quasi ekspertów, jest naprawdę cennym dokonaniem. Więcej o tegorocznym Giro napiszę jutro, a póki co pora na:
 

Puchar Świata MTB w Albstadt

Rafał Majka jest w grupie kolarzy, którzy dopiero budują formę i portfolio rezultatów. Maja Włoszczowska to jedna z najbardziej utytułowanych zawodniczek kolarstwa górskiego, doświadczona i będąca w najlepszym wieku do odnoszenia najlepszych wyników. Po zawahaniu formy w Novym Mescie, w niemieckim Albstadt wróciła do pierwszej dziesiątki, zajmując siódme miejsce. Po raz drugi z rzędu najszybsza była młoda Francuzka, Pauline Ferrand Prevot (z tego samego teamu, Liv Pro XC, co Włoszczowska i liderka klasyfikacji generalnej, Jolanda Naef). To niesamowite, że po zaledwie dwudziestopięcioletniej Julie Bresset, mistrzyni olimpijskiej, Francuzi tak szybko wprowadzili do elity kolejną gwiazdę. Prevot ma zeledwie 22 lata, (na Igrzyskach w Londynie była najmłodszą kolarką w szosowym peletonie), jeździ wszędzie (szosa, mtb, przełaj) i jest niesamowicie mocna. W tym roku, poza dwiema wygranymi w Pucharze Świata mtb zwyciężyła też w Walońskiej Strzale dla kobiet, najszybciej finiszując na słynnym Mur de Huy!
Niemieckie Albstadt w ogóle było szczęścliwe dla Francuzów. Julien Absalon, na rowerze wyposażonym w najnowszy wynalazek Shimano: elektryczną grupę XTR, wyraźnie pokonał Szwajcara Nino Schurtera i kolejnego reprezentanta ?trójkolorowych? Stephane?a Tempiera. Po raz kolejny w tym sezonie kontuzji kolana dostał Jaroslav Kulhavy. Z licznej grupy Polek i Polaków najlepiej spisała się oczywiście wspomniana Maja Włoszczowska, ale niezłe, 21. miejsce zajęła Katarzyna Solus-Miśkowicz. Paula Gorycka i Aleksandra Dawidowicz zostały zdublowane. W wyścigu eility mężczyzn Marek Konwa był 41. W młodszych kategoriach ?nasi? zaprezentowali się następująco: U-23 mężczyzn: Bartłomiej Wawak: 10, Maciej Jeziorski, Patryk Adamkiewicz, Łukasz Szymczuk - zdublowani U-23 kobiet: Aleksandra Podgórska: 26, Karolina Cierluk - zdublowana Juniorzy: Jakub Zamroźniak: 71 Adrian Siarka: 84 Filip Helta, Mateusz Banaś, Łukasz Winiarski, Paweł Chochołek, Krzysztof Bujalski - zdublowani Juniorki: Marlena Drozdziok: 43, Patrycja Piotrowska - zdublowana Eliminator mężczyzn: Borys Góral: 16 Patryk Adamkiewicz: 29 Eliminator kobiet: Iwona Kurczab: 18 Biorąc pod uwagę, że polskie mtb raczej cały czas szuka drogi na wyjście z kryzysu, trzeba powiedzieć: dobrze, że młodzi startują, jeżdżą i zdobywają doświadczenie a ich kluby podejmują wysiłek związany z wyprawami zagranicznymi. Bez tego wyników nie będzie.
 

Puchary w Polsce

Ruszył krajowy puchar w maratonie mtb. Krakowska Skandia nie zaszokowała frekwencją (gdzie te czasy, gdy to w Krakowie bito maratonowe rekordy), ale na starcie stanęło wielu bardzo dobrych zawodników. Zawody obserwowałem w kilku punktach przy trasie, głównym źródłem ambiwalentnych uczuć jest dziwny start sektorowy. Czołówka poszczególnych dystansów musi przeciskać się między amatorami czy wręcz niedzielnymi rowerzystami, którzy przyjechali przeżyć swoją weekendową przygodę. To nie wygląda dobrze i nie sprzyja równej rywalizacji. Tak czy inaczej, przynajmniej dobrze, że inauguracja Pucharu Polski 2014 została rozgerana w choć odrobinę górzystym terenie, nazwiska zwycięzców: Mariusza Kowala i Anny Szafraniec nie zostawiają wątpliwości, że było to poważne ściganie.
W niedzielę w podwielickich Golkowicach ruszył też Puchar Szlaku Solnego. To najważniejsza seria wyścigów cross country w Małopolsce. Trasa nie powalała stopniem trudności, ale była wystarczająca do rozgerania pełnowymiarowych zawodów. Na starcie stanęła czołówka regionu, było więc solidne ściganie. Szkoda, że w tym roku cykl został okrojony do 4 eliminacji. Wyniki poszczególnych kategorii znajdują się tutaj. Zdjęcia ze Skandii i PSS znajdziecie na moim facebookowym fanpage. Jeśli je lubicie, to dobrze, choć możliwe, że ze względu na braki sprzętowe: rowerowo-fotograficzne wkrótce ich zabraknie. Na koniec muszę też wspomnieć o Hołda Race w Chorzowie. Rok temu tam startowałem, tym razem wybrałem kibicowanie w Krakowie i start w Golkowicach. Po pozytywnych opiniach z sezonu 2014, na zawody przyjechało 250 osób. To bardzo dużo jak na lokalny wyścig XC. Uwagę zwraca też bardzo uczciwy czas poszczególnych wyścigów. 1h40? dla elity w obecnych czasach to rzadkość!


Opublikowano

w

przez