Szukając ekstremów

To nie pierwszy raz, gdy etap Giro d?Italia mógł być odwołany. RCS, czyli właściciel wyścigu, od lat konsekwentnie prowadzi trasę ryzykując kłopoty. Tym razem powinno się udać – poruszające wyobraźnię przewyższenia przełęczy Gavia i Stelvio zostaną pokonane przez kolarzy.

Dziś internety wygrywa oczywiście zdjęcie z 1988r, gdy oblepiony śniegiem Andrew Hampsten jedzie po zwycięstwo w Giro. Nie był to pierwszy i nie ostatni taki przypadek. Włoski tour niemal od samego początku stawia przed kolarzami najdziwniejsze i najbardziej ekstremalne wyzwania.

Za śnieg odpowiada nie tylko wysokość, ale i terminaż. Tour de France również czasem zagląda powyżej granicy 2500m.n.p.m (przełęcze Galibier, Bonette czy Iseran), tyle, że w lipcu. W maju, gdy kolarskie święto mają Włosi na takiej wysokości nie tylko zalega sporej grubości pokrywa zmrożonego śniegu, ale też częste są opady a temperatura w okolicach zera nie jest rzadkością. Rok temu, gdy zima nieco dłużej gościła w Europie, organizatorzy Giro zmuszeni byli skracać lub odwoływać etapy w najwyższych górach – przełęcze stały się nieprzejezdne a na zjazdach zawodnicy ryzykowaliby zdrowie i życie

Człowiekiem, który na trasę Giro wprowadzał wiele tego typu innowacji był Angelo Zomegnan. Być może robił to, ponieważ nigdy nie był kolarzem – większość zawodowej kariery parał się dziennikarstwem. Szukał więc widowiska, czasami z sukcesem, czasami na siłę. Z pewnością bez niego toskańskie białe drogi nie przeżywałyby teraz swojego renesansu, również Monte Zoncolan regularnie nie gościłby na trasie. W 2011 roku dyrektor wyścigu jednak przesadził, za co zapłacił stanowiskiem. Nie tylko przygotował dla kolarzy trasę-kata (przewyższenia na poszczególnych etapach były większe niż w cały, prowadzącym bądź co bądź po górzystej Szwajcarii Tour de Romandie), ale też chciał poprowadzić szosowców zjazdem z Monte Crostis. O ile szutry na wzgórzach i podjazdach zostały przez peleton zaakceptowane, o tyle droga niczym z maratonów mtb na zjeździe nie przeszła.

Obojętne, czy odziany tylko w lycrę i styropianowy orzeszek atleta pędzi na oponkach o szerokości 25mm z prędkością 100km/h szosą nad przepaścią, czy też jego serce pracuje z tętnem 190 uderzeń na minutę a mięśnie rozrywa ściana o nastromieniu 20%, to jest ekstrema. A my ją chcemy nie tylko oglądać: sami aspirujemy, by w niej uczestniczyć.

Zdjęcie okładkowe: Przełęcz Stelvio, Damian Morys, flickr CC BY 2.0


Opublikowano

w

przez

Exit mobile version