fbpx

Marek Galiński

Najbardziej utytułowany polski kolarz górski, ikona rodzimego mtb zginął w wypadku samochodowym. To niepowetowana strata dla naszego sportu.

Z Markiem Galińskim rozmawiałem zaledwie kilka razy. Wywiady, których udzielił mi dla bikeWorld.pl kilka lat temu były jednymi z bardziej udanych, jakie przeprowadziłem w tamtym czasie. Jego wypowiedzi były nie tylko wyczerpujące, ale przede wszystkim wymykające się schematom, nawet, jeśli dotyczyły niełatwych realiów polskiego kolarstwa. To szczególnie cenne, ponieważ wielu zawodników w takiej sytuacji snuje opowieść okrągłymi, nic nie wnoszącymi zdaniami, które można by napisać samemu, a potem tylko odesłać do autoryzacji.

Kilkanaście lat temu polscy kolarze nie mieli najłatwiejszych warunków pracy a mimo to Galiński był w stanie zrobić krok w stronę najwyższego poziomu sportowego. Z pozycji zawodnika, który zdominował krajową scenę mtb przeszedł do ścisłej czołówki światowego cross-country. To często pomijany fakt, zazwyczaj pamiętamy o czterokrotnym starcie na Igrzyskach Olimpijskich i osiąganych tam, coraz lepszych, rezultatach, rzadziej o świetnym piątym miejscu na mistrzostwach świata w 2004r. Trzeba jednak pamiętać, że w 2003r ?Diabeł? zaliczany był do wąskiego grona faworytów niemal zawsze, gdy stawał na starcie. Puchar Świata ukończył na dziewiątej pozycji, mając na koncie zaledwie trzy starty, a w inauguracji w St Wendel stanął na drugim stopniu podium. To absolutny top, rezultaty bez precedensu w polskim, męskim kolarstwie górskim.

Szczyt kariery ?Diabła? przeszedł więc nieco niezauważony. Żyliśmy wtedy nadziejami na medale, które to nie on, a kobiety miały przywieźć z Igrzysk w Atenach. Po kilkunastu miesiącach na najwyższym, światowym poziomie, Galiński wrócił do dominowania na krajowych trasach, zaczął również rozwijać się jako trener. Media ?niebranżowe? zwróciły na niego uwagę przy okazji zmian w polskiej kadrze mtb przed Igrzyskami w Londynie. Z całego zamieszania wybrnął najlepiej ze wszystkich zainteresowanch, zajmując się swoją pracą zawodową a nie wizerunkową, podobnie było gdy rozpoczął pracę z kadrą narodową Rosji. W tragicznym wypadku zginął wracając ze zgrupowania na Cyprze.

Nie chcę w tych okolicznościach uderzać w dydaktyczny ton, ale tę refleksję noszę ze sobą od dłuższego czasu. Kolarstwo to niebezpieczny sport, nie tylko z punktu widzenia samego zawodnika. Dojeżdżając na wyścigi przemierzamy tysiące kilometrów, zawodowcy cały rok spędzają ?na walizkach?. Podróżujemy bez względu na warunki atmosferyczne, często w pośpiechu i zmęczeni. Dyrektorzy sportowi, masażyści, mechanicy i cała obsługa profesjonalnych ekip dokonują cudów, spędzając za kierownicą astronomiczną ilość godzin. Amatorzy robią to samo: od wczesnej wiosny do późnej jesieni jeżdżą przez Polskę z wyścigu na wyścig. To nasz wybór, część ulubionej rzeczywistości, choć męczącej, to również łączącej się z emocjami i adrenaliną. Nie lubiąc ryzyka, zajmowalibyśmy się czymś innym.


Opublikowano

w

przez

Komentarze

Jedna odpowiedź do „Marek Galiński”

  1. […] osobiście, nawet nie potrafiłabym wymienić jednym tchem Jego osiągnięć, jak potrafi to xouted czy chociażby punkxtr (tekst: Numer jeden). Jednak od jakichś dwóch lat, jak zaczęłam się […]