Maja Włoszczowska została została jedną z twarzy kampanii USP Zdrowie. Występuje w niej prywatnie, jako mistrzyni świata. Wiele firm inwestuje spore pieniądze w sport wyczynowy, ale rzadko kiedy zaangażowanie wychodzi poza wymianę logotypów, przelewów i faktur.
Reklama USP Zdrowie z Mają Włoszczowską
Włoszczowska wcześniej rzadko pojawiała się w reklamach. Choć od lat jest jednym z najlepszych polskich sportwców i najbardziej utytułowanym kolarzem jej potencjał nie był wykorzystywany. Lotto i PZU, pierwsi duzi sponsorzy w naszym kolarstwie górskim korzystali na regularnych wizytach kolarek w studiu olimpijskim TVP przed Igrzyskami w Atenach. Sponsoring Hallsa to kompletna klapa. Choć finansowana przez markę grupa zawodowa osiągnęła cel: medal Włoszczowskiej i miejsce top10 Aleksandry Dawidowicz w Pekinie, po największym sukcesie firma wycofała wsparcie dla zawodniczek. Kolejne cztery lata pieniądze zapewniał głównie Dariusz Miłek. W tym czasie Włoszczowska została mistrzynią świata a firma CCC stanęła na wysokości zadania, chwaląc się tym sukcesem w wizerunkowym spocie emitowanym w telewizji.
Reklama CCC z Mają Włoszczowską
Aby wyczerpać temat, nasza najlepsza kolarka wystąpiła również w kampanii marki Scott, na rowerach której sięgała po największe sukcesy. Na tym właściwie kończy się historia reklam z polskimi kolarzami. Czy to efemeryczni sponsorzy, którzy płacą (lub nie) przez kilka miesięcy czy też wieloletni partnerzy, sponsoring w polskim sporcie sprowadza się do najprostszych działań. Wsparcie dla wyczynowców albo dla młodzieży nie musi prowadzić wprost do zwiększenia sprzedaży – może również być elementem budowania wizerunku (ciekawy artykuł na The Inner Ring o tym, dlaczego na koszulkach zawodowców znajdują się nazwy takie jak Astana czy MTN). Aby osiągnąć jeden z tych celów, potrzeba czegoś więcej, niż wymiany logotypów. Aby spojrzeć szerzej, nie tylko na kolarstwo, podobny schemat można zaobserwować niemal w każdej dyscyplinie sportu. Prezes TS Wisła, jednego z największych polskich klubów (15 sekcji różnych dyscyplin, ponad 1500 osób, w tym judo, brydż czy strzelectwo) żali się na pustki w kasie i niewielkie dotacje ze strony samorządu. Potencjalnym sponsorom proponuje bannery w hali oraz logotypy na koszulkach zawodników. Tylko wybitnie zdolny sprzedawca będzie w stanie przedstawić potencjalnemu sponsorowi korzyści płynące z umieszczenia jego logotypu na strzelnicy, chyba, że kilkanaście tysięcy złotych na sekcję przekaże rodzic-przedsiębiorca jednego z wychowanków klubu.
Wycofanie się Banku BGŻ to gorący temat w polskim kolarstwie. W tekstach ekspertów dominuje ton gorzko-dziękczynny. Instytucja finansowa przez kilka lat finansowała grupę zawodową, firmowała swoim logotypem tor w Pruszkowie, ale była również obecna podczas imprez kolarskich dla zawodowców i amatorów oraz wspierała sport masowy: zespół maratończyków. Będąc w strukturach Rabobanku, który przez wiele lat kompleksowo dotował holenderskie kolarstwo, trudno się dziwić, że i u nas BGŻ zaangażował się w sposób korporacyjno-profesjonalny. Korporacje podlegają jednak swoim prawom, bank przechodzi do innej grupy kapitałowej (BNP Paribas) i zrywa z kolarstwem niemal z dnia na dzień. Czy na kilkuletnich wydatkach wygrał, czy przegrał, tego nie wiem. Miło, że w trudnych czasach dla polskiego kolarstwa organizacja inwestowała w sport, zamiast płacić celebrycie. Z drugiej strony szkoda, że kolarze nie stali się w tym okresie stałym elementem budującym wizerunek instytucji, która się z nim wiązała. BGŻ reklamowały wiewiórki. Co stało na przeszkodzie, by w czasach, gdy istniała grupa zawodowa, nakręcić spot z kolarzami?
Nie wiem kto, i czy w ogóle ktoś, zajmie miejsce banku w polskim kolarstwie. Tak naprawdę to nie jest drogi sport ani też (dla korporacji) wielkie pieniądze, które trzeba zainwestować. Budżety kampanii z Szymonem Majewskim czy gwiazdami banku BZ WBK wystarczyłyby z naddatkiem na grupę kontynentalną a może nawet pro kontynentalną. Mecenasów mamy wystarczającą ilość. Niektórzy nawet nie wiedzą, ile kosztuje ich wspieranie sportu i czy przynosi jakiś zysk. Stroje teamowe w każdym sklepie rowerowym, sylwetki kolarzy witające klientów w placówkach firmy, sportowe akcenty na eventach, dobra obecność w internecie, wreszcie wizerunkowa kampania w telewizji. To zwiększy koszty, ale w końcu się zwróci.