fbpx

Dream teamy nie działają

Budowane, kupowane, łączone super grupy zawiodły. Koncepcja, która w innych dyscyplinach sportu często się nie sprawdza, również w przypadku kolarstwa szosowego okazała się trudna w realizacji.

?Galacticos?, LA Lakers czy Team McLaren z Lewisem Hamiltonem i Fernando Alonso. Fantastyczne zespoły-projekty, które miały podbić sportowe areny a w zamian ponosiły wiele dotkliwych porażek. Mimo licznych doświadczeń zawsze znajdzie się zamożny wizjoner, który przy pomocy niemal nieograniczonego budżetu postanowi zdominować swoją dyscypliny sportu. W mijającym sezonie kilku takim historiom mogli bliżej przyglądnąć się kibice kolarstwa.

Ekipa BMC cieszy się po wygraniu Tour de France 2011. Przed sezonem 2012 kupiono największe gwiazdy peletonu, ale wyniki nie są już takie dobre.

Ekipa BMC cieszy się po wygraniu Tour de France 2011. Przed sezonem 2012 kupiono największe gwiazdy peletonu, ale wyniki nie są już takie dobre. ? Glory Cycles/ flickr CC BY 2.0

Mniej więcej rok temu media śledzące wydarzenia w zawodowym peletonie były poruszone. Andy Rhis, bogaty ekscentryk, postanowił zbudować drużynę marzeń. Trzech mistrzów świata, zwycięzca Tour de France i najlepszy kolarz sezonu mieli zdominować rywalizację od klasyków po ?wielką pętlę?. Tymczasem Philippe Gilbert przebłyski dobrej dyspozycji zaczął przejawiać dopiero w drugiej połowie lipca. Thor Hushovd, który nie dał rady sprostać wymogom, jakie stawiają bruki we Flandrii od połowy roku jest na L4 a Cadel Evans nie trafił z formą we Francji. Gdyby nie zdolna młodzież: Tejay van Garderen (świetna postawa podczas TdF) i Taylor Phinney a także równa forma Grega van Avermaeta i odbudowana pozycja Alessandro Ballana można by mówić o kompletnej porażce. Rhis w swym zakupowym szaleństwie zachował mimo wszystko umiar i zbudował zrównoważony skład, w którym młodzi zbierają doświadczenia u boku wielkich mistrzów. Mimo wszystko liczony wprost zwrot z zakupu gwiazd póki co się nie istnieje. Nazwa ?BMC Racing Team? pojawiała się w materiałach głównie obok słów takich jak ?porażka? czy ?zawiódł po raz kolejny?. Oczekiwana klęska urodzaju i potencjalne problemy z pogodzeniem interesów liderów nie doszły do skutku. Gdy ci nie byli w stanie walczyć o założone cele, problem sam się rozwiązał.

Drugi spektakularny projekt, przejęcie przez Johana Bruynella braci Schleck i Fabiana Cancellary wraz z większością teamu Leopard również spalił na panewce. To miał być murowany sukces. Najbardziej obiecujący kolarz etapowy i najlepszy czasowiec/specjalista klasyków pod skrzydłami dyrektora sportowego, który doprowadził do sukcesów Armstronga, Contadora, Savoldellego, Herasa. Porażka BMC przy sytuacji Radioshack Nissan Trek to drobiazg. Drużyna Bruynella w sezonie 2012 boryka sie z wszystkimi możliwymi problemami, jakie można sobie wyobrazić. Zaczęło się od pecha Fabiana Cancellary. Podczas Mediolan – Sanremo na finiszu ograł go Simon Gerrans. Kampanię na brukach (był podobno w świetnej formie) przerwała kraksa zakończona złamaniem obojczyka w czasie Ronde van Vlaanderen. Gdy powrócił do ścigania latem, upadł po raz kolejny walcząc o medal ze startu wspólnego w Londynie. W efekcie nie był w stanie odegrać znaczącej roli w swojej koronnej konkurencji, jazdy na czas.
W międzyczasie Johan Bruynell postanowił przeciąć pępowinę łączącą braci Schleck. Wymyślił, że wyśle Franka na Giro d?Italia. Ten jednak niezadowolony a do tego nieco poobijany wycofał się po piętnastym etapie. Równolegle Andy bezskutecznie szukał formy z ubiegłych lat a na domiar złego wywrócił się podczas Criterium du Dauphine i złamał miednicę. Zmuszony do startu w Tour de France jako zastępca brata Frank po raz kolejny nie sprostał roli lidera drużyny – głupio wpadł na dopingu za znalezienie w jego organizmie substancji maskującej Ksypamid. Co więcej, cała ekipa zmagała się równocześnie z problemami wizerunkowymi. Planujący odejście z grupy Jakob Fuglsang oskarżył kierownictwo o zaleganie z wypłatami. Wspomniane szefostwo z Bruynellem na czele wpadło jednak w jeszcze większe kłopoty. Pętla zaciskająca się na szyi Lance?a Arsmtronga to sprawa także jego byłego dyrektora sportowego, który wkrótce może zostać dożywotnio wykluczony z kolarstwa za organizowanie dopingowego procederu w grupie US Postal. Zatem kolejny zespół, który miał rządzić i dzielić nie spełnił oczekiwań, choć, podobnie jak BMC przed całkowitą porażką ratują go kolarze z drugiego szeregu.

W gronie super ekip – porażek postanowiłem również umieścić Team Sky. Może się to wydać zaskakujące. Dublet w Tour de France i Igrzyskach Olimpijskich dla Wigginsa i Froome?a oraz dominacja w wielu innych wyścigach wskazuje na udany sezon. Sky miał być jednak brytyjską grupą marzeń, w której pierwszy w dziejach poddany królowej wygra Wielką Pętlę a mistrz świata, Mark Cavendish będzie hurtowo wygrywał sprinty. Z taką myślą ten zespół powstawał i początkowo wydawało się, że wszystko układa się po myśli Dave?a Brailsforda. Być może projekt zakończyłby się spektakularnym sukcesem, nie tylko sportowym, ale i wizerunkowym, gdyby nie dodatkowy element układanki, czyli Chris Froome. Zamiast być wiernym gregario wykorzystał swoją formę i stał się niemal równorzędnym liderem z Wigginsem. W ten sposób dla Cavendisha brakło pomocników i choć wygrał trzy etapy Touru, nie był w stanie samotnie walczyć z Peterem Saganem o zieloną koszulkę. Wizja dominowania w wielkich tourach jest dla kierownictwa na tyle kusząca, że ?Cav? nie widząc w takim układzie dla siebie miejsca szuka nowej ekipy. Brytyjski dream team, choć odniósł sportowy sukces de facto przestaje istnieć, a na horyzoncie już widać konflikt między Froomem a ?Wiggo? o to kto ma walczyć o żółtą koszulkę w lipcu przyszłego roku.

Ponieważ Mark Cavendish łączony jest – nie bez powodu – z ekipą Omega Pharma Quick Step muszę wspomnieć na koniec również i o tym zespole. W tym roku Patrick Lefevre znalazł idealny balans pomiędzy możliwościami, ambicjami i rzeczywistą formą swoich kolarzy. Tom Boonen przechodzi na naszych oczach do historii jako jeden z najbardziej utytułowanych specjalistów jazdy po bruku. Tony Martin, choć zawodzi w etapówkach, dziś ugruntował swoją pozycję wybitnego czasowca, broniąc tytułu mistrza świata. Cavendish chętnie do tego grona dołączy, choćby ze względu na sprzęt (Specialized, który dostarcza drużynie rowery z otwartymi ramionami powita Brytyjczyka w swoich barwach). Pojawia się jednak pytanie o współpracę z Boonenem. Mediolan – Sanremo oraz etapy i zielona koszulka Tour de France to punkty zapalne potencjalnego konfliktu. Nawet tak konserwatywnie budowana i mająca jednoznaczny charakter drużyna może mieć problem. Sytuacja, w której mocarstwowe plany legną w gruzach jest łatwa do przewidzenia. Jak będzie wyglądała sytuacja Cavendisha, jeśli Tom Boonen w niedzielę zostanie mistrzem świata? A może Lefevre i jego sponsorzy oprą się pokusie zyskania łatwego, choć kosztownego rozgłosu? Kto jeszcze wpadnie na pomysł zbudowania ?kolarskiego dream teamu? i jak bardzo na tym przegra? Bo że jest to misja niemal niemożliwa, przekonaliśmy się w mijającym sezonie.

Tekst pierwotnie opublikowany w portalu natemat.pl 19.09.2012


Opublikowano

w

,

przez

Tagi: