Z pewnością to nie koniec sagi, ale pewien etap w historii kolarstwa właśnie się zakończył. Lance Armstrong oświadczył, że nie będzie składał wyjaśnień przed Amerykańską Agencją Antydopingową (USADA). W ten sposób, pośrednio, przyjął, że stawiane mu zarzuty są prawdziwe.
Nie wiadomo, czy w ten sposób Armstrong chce uniknąć przykrego i kompromitującego odkrycia dowodów świadczących o tym, że w latach 1999-2010 nie tylko stosował niedozwolone środki wspomagające, ale też współorganizował zinstytucjonalizowany proceder w grupach US Postal, Discovery, Astana i RadioShack. Nie wiadomo też, jakie będą losy jego wieloletnich współpracowników, w tym Johana Bruynella, dyrektora sportowego wspomnianych ekip. Dość powiedzieć, że np. Pepe Marti (lekarz Alberto Contadora) oraz Michele Ferrari (słynny ?doktor zło?, który w latach ?90 polecał kolarzom EPO i opiekował się Armstrongiem) dożywotnio stracili prawo wykonywania zawodu!
Lance Armstrong jedzie po zwycięstwo na Alpe d’Huez podczas Tour de France 2001 ? Wikimedia commons, domena publiczna
Niepewna i niejasna jest również przyszłość historycznych tabel zawierających zwycięzców Tour de France. Precedensowa sprawa Bjarne Riisa, który przyznał się do stosowania wspomagania EPO przy wygrywaniu ?Wielkiej Pętli? w 1996r a równocześnie zachował zwycięstwo sugeruje, że tak może pozostać. Właściwie wystarczyłoby oznaczyć wyniki z lat 1991-2006 gwiazdką z adnotacją, że w tym okresie kolarze powszechnie i intensywnie się dopingowali. Argumentem jest lista rekordów słynnego podjazdu Alpe d?Huez, gdzie 19 z pierwszych 20 rezultatów pochodzi właśnie z tego okresu. Obecnie, po wdrożeniu nowoczesnych testów oraz systemu „paszportów biologicznych” na kluczowe wzniesienia kolarze wspinają się w tempie porównywalnym z tym, w jakim robili to ich poprzednicy w latach osiemdziesiątych.
Apogeum kariery Lance’a Armstronga i „epoki EPO”. Słynny atak na Alpe d’Huez (1:49). Każdy z zawodników czołówki stosuje doping.
Prywatnie odczuwam sporą satysfakcję z deklaracji, jaką złożył Armstrong. Choć sam zawodnik czuje się pokrzywdzony, odmową złożenia wyjaśnień zamyka pewną epokę. Jeszcze zimą, gdy Jeff Novitzky nie był w stanie udowodnić amerykańskiemu kolarzowi wykorzystywania publicznych pieniędzy do zorganizowania systemu dopingowego w grupie US Postal byłem rozczarowany. Wydawało się, że, wbrew wielu przesłankom, Armstrong zostanie uznany na zawsze jedynym sprawiedliwym wśród grona rywali-oszustów. Do ostatecznej decyzji sportowych organów dyscyplinarnych pozostało jeszcze sporo czasu i sporo może się wydarzyć. Wiedząc jednak, że USADA chce uznać go za winnego a sam Lance się na to godzi, Teksańczyk przestaje być ikonicznym herosem, ale mając na swoim koncie siedem triumfów w Tour de France pozostaje primus inter pares.
Paradoksalnie to właśnie po odebraniu mu zwycięstw, uznaniu przynależności do pewnego pokolenia, można w pełni docenić jego osiągnięcia. W tym momencie nie ma wątpliwości: skoro w grze o znanych regułach był najlepszy, to znaczy, że po prostu był najlepszy. Aczkolwiek wzoru sportowego idola proponuję szukać wśród innych postaci.
Chronologię okołodopingowych perypetii Armstronga w skrócie przedstawia szosa.rowery.org, podobnie jak listy wyników z adnotacjami dotyczącymi dopinguz lat 1999-2005.
Tekst pierwotnie opublikowany w portalu natemat.pl 24.08.2012