Dwanaście dni przed końcem roku startuję z podsumowaniem sezonu. Codziennie jedno z dwunastu, moim zdaniem najważniejszych wydarzeń kolarskiego roku 2011. Na początek: nasi południowi sąsiedzi, zdobywcy trzech tytułów mistrzostw świata.
Czescy zawodnicy od dobrych kilku lat straszyli światową czołówkę, zarówno przełajów jak i cross country. W dyscyplinach bardziej ekstremalnych mieli już wcześniej spore osiągnięcia. W sezonie 2011 kontynuowali tradycję i Michał Prokop zdobył tęczową koszulkę w fourcrossie. „W tak zwanym międzyczasie” doczekali się również dominatorów w bardziej mainstreamowych dyscyplinach. Zdenek Stybar zdominował dwa ostatnie sezony w cyclocrossie zaś Jaroslav Kulhavy wziął z niego przykład i podbił scenę xc. Ich sukcesy zbudowane są na solidnych fundamentach. W Czechach od lat organizowany jest przełajowy Puchar Świata a w zeszłym sezonie odbyły się tam mistrzostwa globu. W tym roku nasi południowi sąsiedzi przygotowali również jedną z najlepszych eliminacji Pucharu Świata w cross country.
Siła czeskiego offroadu ma zapewnioną ciągłość. Od lat zawodnicy młodszych kategorii są liczącą się siłą podczas mistrzostw świata. Do tego posiadają bardzo szerokie zaplecze na polu półzawodowym. Maratończycy walczą o czołowe lokaty najważniejszych wyścigów i etapówek na świecie, popularne są także BMXy oraz inne konkurencje bardziej ekstremalne. Do niedawna mogliśmy tylko marzyć, by dogonić Czechów również na szosie. Za sprawą Romana Kreuzigera obecni są w czołówce wielkich tourów z perspektywą na wygranie jednego z nich. Na szczęście młode pokolenie polskich kolarzy daje nadzieję, że wkrótce dogonimy lub nawet prześcigniemy sąsiadów. Póki co powinniśmy się od nich uczyć (lub pielęgnować kompleksy, kto co woli).
To, że Stybar płaci za sezon na szosie (gdy aktualny mistrz świata zadeklarował, że chce się ścigać na asfalcie od razu trafił do jednej z czołowych grup – Quick Step) nie zmienia faktu, że potrafi przyjechać piąty w zawodach Pucharu Świata jak ostatnio w Namur. A trzeba wspomnieć, że nowy sezon ma póki co nieudany. Należy pamiętać, że w kolejce za nim czeka kilku młodych zawodników a w rezerwie jest jeszcze kilka sprawdzonych nazwisk (Dlask, Simunek jr). W MTB kadra nie jest tak szeroka, jednak trudno uwierzyć, by Czesi nie zadomowili się w ścisłej czołówce na dłużej. To wystarcza, by w moim subiektywnym rankingu wydarzeń sezonu 2011, „Czeski Offroad” znalazł się w „Top 12”. Oby tak dalej!