fbpx

Nazwiska nie grają

Nibali nie dał rady. Podobnie jak Scarponi, Rodriguez, Anton. Wiggins i Mienszow z liderów stali się pomocnikami. O wygranie Vuelta Espana 2011 walczą: zawodnik stawiany w przedwyścigowych spekulacjach raczej jako czarny koń niż jako 100% faworyt oraz kolarz kompletnie wcześniej nieznany. Co więcej, rywalizacja Cobo i Froome’a jest porywająca. Jeśli ktoś obstawiałby takie wyniki przed zawodami, teraz byłby milionerem.

Tegoroczny wyścig dookoła Hiszpanii to wyzwanie dla kibica. Nie ma wielkich gwiazd, Condador nie walczy ze Schleckiem, ścigają się zawodnicy drugiego i trzeciego planu. Pierwsze dni peleton przejechał na remis ze wskazaniem na Joaquima Rodrigueza. Częste zmiany lidera poprowadziły do sensacyjnego rozstrzygnięcia podczas jazdy indywidualnej na czas. Bradley Wiggins, który w początkowej fazie wyścigu prezentował się świetnie i był stawiany jako główny rywal dla Vicenzo Nibalego przegrał ze swoim pomocnikiem, Christopherem Froomem. „Wiggo” i kierownictwo ekipy dali brytyjskiemu Kenijczykowi wolną rękę na górskich etapach w Asturii, jednak ten nie był w stanie odeprzeć ataku Juana Jose Cobo. Ten dla odmiany w swoim numerze wiezionym na plecach ma jedynkę, więc teoretycznie jest nominalnym liderem. Ale mało kto przed wyścigiem stawiał właśnie na niego a oczy ekspertów zwracały się raczej ku postaci Denisa Mienszowa. Wszak Rosjanin dwukrotnie wygrywał Vueltę i raz Giro, zatem to on powinien walczyć o końcową wygraną.

Tymczasem Wiggins opadł z sił – mordercze nastromienia podjazdów w Asturii i Kantabrii zwyczajnie go przerosły. Froome jedzie więc sam i walczy z całych sił by wydrzeć Cobo koszulkę lidera. Spektakularny atak na Pena Cabarga to jeden z najbardziej emocjonujących momentów podczas wielkich tourów w ostatnich latach. Trzynaście sekund, dzielących obu zawodników można zyskać przy wsparciu kolegów z drużyny na nerwowych etapach w Kraju Basków. W tym układzie przewagę wydaje się mieć Hiszpan Cobo. Denis Mienszow lojalnie wywiązuje się bowiem z roli „super gregario”. To imponujące, że zawodnik z takim portfolio i cały czas z formą na top3 wielkiego touru potrafi w stosownym momencie stłumić swoje ego i pomóc mniej utytułowanemu koledze z drużyny. Mając w pamięci jazdę papierowych liderów, których w ostatniej dekadzie holowali w górach na przykład polscy pomocnicy, bez szans na choćby podjęcie próby walki o etapowe zwycięstwo, jazda Rosjanina nabiera dodatkowego wymiaru.

W tle walki o zwycięstwo obserwujemy ambitną walkę o miejsca w czołówce i etapowe zwycięstwa. Przetasowania w światowym peletonie, fuzje i upadki grup zawodowych powodują, że wielu kolarzy jest niepewnych swojej przyszłości. Także rewelacja wyścigu, Christopher Froome dopiero teraz negocjuje kontrakt na sezon 2012. Przed Vueltą umowa z grupą Sky miała nie być przedłużona.

Nieco po cichu, ale bardzo skutecznie jedzie Maxime Monfort. Podczas Tour de France wykonał tytaniczną pracę na rzecz Andy Schlecka, teraz mając wolną rękę zajmuje szóste miejsce. Ponieważ nie wiadomo, czy znajdzie się w składzie „RadioParda” będzie miał mocny argument w rozmowach z potencjalnymi pracodawcami. Dwudziestopięcioletni Bauke Mollema (Rabobank) jest w klasyfikacji tuż za Wigginsem i jeśli Brytyjczyk „wyjedzie się” dla Froome’a może awansować na podium. Rok młodszy od niego jest inny Holender, Wout Poels z drużyny Vacansolei i choć zajmuje miejsce na granicy pierwszej dziesiątki, jedzie niezmiernie ambitnie, często atakuje i zdecydowanie jest jasnym punktem tego wyścigu. Warto zaznaczyć, że swoją formę przed Vueltą budował podczas Tour de Pologne gdzie był czwarty w końcowej klasyfikacji. Bardziej znany bohater z Polski, Daniel Martin (Garmin) jest czternasty, ale wygrał etap i co chwilę szuka kolejnej szansy.

Dwa najbliższe odcinki zapowiadają się więc bardzo ciekawie. Z niecierpliwością czekam nie tylko na rozstrzygnięcia, ale przede wszystkim na kolejne odkrycia, które mam nadzieję przyniosą. Niedoceniany Tour drugiej kategorii w tym roku wyraźnie zyskał przy bliższym poznaniu. Jeszcze przed jego zakończeniem mogę śmiało stwierdzić, że warto było poświęcić nieco czasu na śledzenie wydarzeń 66. Vuelta a Espana.

W oczekiwaniu na decydujące momenty wyścigu proponuję jeszcze raz zobaczyć fascynującą walkę Froome’a z Cobo na podjeździe Pena Cabarga.


Opublikowano

w

,

przez