O organizacji Pucharu Świata mtb w Polsce słyszę od kiedy interesuję się tą dyscypliną. Czyli od 1993r. Miało być XC, miał być 4X, tymczasem taplamy się w swoim bagienku a zawody tej rangi w międzyczasie zorganizowali Czesi. Nie tylko zorganizowali, bo ich reprezentant wygrał w wyścigu elity!
Ze wszystkich relacji, zarówno tych oficjalnych jak i z wrażeń osób obecnych na imprezie wynika jedno. Puchar Świata w Novym Mescie był świetny. Trasę i organizację chwalili zawodnicy, dopisali kibice licznie i żywo dopingując kolarzy. Całość została godnie zrelacjonowana w mediach (m.in. 120 minut w publicznej telewizji, choć nie live, to jednak wymiar imponujący!). Sukces czeskiej odsłony Pucharu Świata okrasił Jaroslav Kulhavy – dwudziestosześcioletnia gwiazda światowego teamu Specialized, zawodnik, który jest o krok od zwycięstwa w klasyfikacji generalnej.
Najlepszym z Polaków w Novym Mescie był Marek Konwa. Młodzieżowiec z ekipy Milka Trek zajął w swojej kategorii wiekowej bardzo dobre, trzecie miejsce. Co ciekawe, mimo, że na Morawy jest stosunkowo blisko, Polacy nie zjawili się zbyt licznie. Tymczasem gospodarze w każdej z kategorii mieli po kilku zawodników, co nie jest dziwne o tyle, że nasi południowi sąsiedzi regularnie wysyłają na najważniejsze imprezy sporą grupę reprezentantów. Aby nie skupiać się na elicie, która rządzi się swoimi prawami, warto zwrócić uwagę na młodsze kategorie. Po dwie ukończone, kontynentalne rundy PŚ w tym sezonie (Offenburg i Nove Mesto) ma ośmiu czeskich juniorów i pięciu młodzieżowców. Tymczasem w Grand Prix MTB, w tym roku pod względem ilości eliminacji będącego karykaturą swojej dawnej świetności, regularnie (dwa starty) rywalizowało 15 juniorów i 9 „orlików” z Polski. Dla porównania Polska liczy ok. 38 a Czechy ok. 10,5 miliona mieszkańców. Polska podobno jest również dwudziestą gospodarką świata i szóstą gospodarką Unii Europejskiej.
Co więcej, mamy porównywalną kolarską tradycję – wszak razem z Czechami współorganizowaliśmy „za komuny” Wyścig Pokoju a będąc już przy temacie polityki oba kraje znajdowały się pod wpływem tego samego, radzieckiego, zamordyzmu. Od rozpoczęcia przemian ustrojowych minęło mniej więcej tyle samo czasu, i my i oni mamy swoje ikony, swoich reformatorów, liberałów i populistów.
Wracając ściśle do sportu a jeszcze ściślej do kolarstwa, powinniśmy dysponować wyraźną przewagą. Nasze barwy reprezentuje bowiem super gwiazda. Maja Włoszczowska od 2000r regularnie zdobywająca medale mistrzostw świata. Maja jest aktualną wicemistrzynią olimpijską i mistrzynią świata. Sednem sprawy jest to, że jej sukcesy, a także sukcesy naszych pozostałych reprezentantek (Szafraniec, Sadłecka, Dawidowicz, Gorycka) oraz reprezentantów (Galiński, Brzózka, Konwa) nie zostały w żaden sposób wykorzystane. Znamienny jest fakt, że po medalu w Pekinie ze sponsoringu grupy zawodowej naszej medalistki wycofał się sponsor tytularny (marka Halls w Polsce należąca do Wedla) a po mistrzostwie świata Włoszczowska wystąpiła co prawda w telewizyjnej reklamie swojego mecenasa (CCC), ale spot, choć ładny był emitowany dość krótko. Teraz Maja reklamuje swojego globalnego sponsora – Scotta a w mediach jest o niej głośno z powodu zwolnienia trenera Andrzeja Piątka. Sukcesy Włoszczowskiej nie zostały praktycznie w ogóle zdyskontowane: przez Polski Związek Kolarski, Sponsorów oraz Środowisko. Tymczasem Czesi w drodze do zwycięstwa Kulhavego w domowej eliminacji Pucharu Świata, owszem, mieli epizody (Tereza Hurikova), ale raczej dyskretnie budowali zaplecze niż występowali w pierwszym szeregu elity. Sądząc po frekwencji juniorów na najważniejszych imprezach, robią tak nadal.
Przechodząc do meritum. Mistrzostwa Europy MTB w Wałbrzychu w 2004r były niezłe, ale zakończyły się stratami finansowymi. Mistrzostwa Świata na torze pogrążyły PZKol do reszty. Po awansie Tour de Pologne do światowej elity cały czas czekamy na choćby etapowe zwycięstwo. Grand Prix MTB, które było kluczową serią cross country w tej części Europy praktycznie przestało istnieć. Najlepszy, aktywny polski kolarz szosowy, choć jest świetnym gregario, wciąż jest tylko gregario. Z prestiżowym, ale jednym zwycięstwem na koncie. W najpopularniejszej masowej konkurencji (maraton) Puchar Kraju ogłaszany jest potajemnie na kilka dni przed jego rozpoczęciem i rozgrywany na trasach, które są atrapą mtb. Na rok przed Igrzyskami Olimpijskimi zwalnia się trenera kadry, który w ciągu swojej kariery jako szkoleniowiec wywiązywał się z założonego planu niemal w 100%. Sukcesy pasjonatów są ignorowane, podobnie jak przyjazd do Polski gwiazd światowego formatu. Głównie z tego powodu, że zabrakło stopek sponsorskich czy papierowych umów o patronat.
Podobno kiedyś w Szczawnie Zdroju miał być zorganizowany Puchar Świata. Myślano o XC, później wraz z prężnie rozwijającą się sekcją o 4X. Podobno o Puchar Świata ma się starać Jelenia Góra i wyścig Maja Race. Podobno kategorię UCI ma dostać etapówka Sudety MTB Challenge. I podobno jesteśmy gotowi by zorganizować mistrzostwa świata na szosie. Podobno w Krakowie.
Tymczasem Czesi – nie podobno a realnie – zorganizowali mistrzostwa świata w Przełajach, mają czempiona (Stybar) w tej dyscyplinie i szerokie zaplecze w światowej czołówce. Na szosie reprezentuje ich regularny faworyt wielkich tourów (Kreuziger). W MTB zorganizowali Puchar Świata a ich reprezentant go wygrał. Na dostępne imprezy (w kontynentalnej Europie) wysyłają spore grono młodzieży, która zdobywa szlify walcząc z najlepszymi na wymagających trasach. Nam zdarzają się wybitne jednostki i nic z tym nie robimy. Krótko mówiąc, w porównaniu z nimi jesteśmy w dupie. Za to lubimy pośmiać się z ich języka.
P.S. Zdjęciem okładkowym jest fragment instalacji Davida Cernego, światowej sławy czeskiego rzeźbiarza, prowokatora i performera. Cerny podstępnie zamieścił ją w 2009r w Parlamencie Europejskim, prezentując stereotypy na temat poszczególnych krajów UE skłonił do dyskusji. Polaków widzi jako homofobicznych katoli tkwiących w gównie błocie.