fbpx

Bart Brentjens – kilka pytań

Pierwszy mistrz olimpijski w cross country startował niedawno w Polsce w etapówce MTB Challenge. Poza tym, że zajął drugie miejsce, jego obecność przeszła nieco niezauważona. Zadałem mu więc kilka pytań.

@Marek Tyniec: Jesteś już tak długo w ?bike biznesie? … Gdy zdobywałeś złoty medal olimpijski twój rower był po prostu ekstremalnie sztywny i to najlepiej opisywało jego właściwości. Teraz używasz sprzętu, który korzysta z zaawansowanych technologii. Jest tyle zmian w kolarstwie górskim, w sprzęcie ale i w charakterze samej dyscypliny. Które zmiany według Ciebie są najbardziej istotne?
@Bart Brentjens: Od tamego czasu faktycznie bardzo wiele się zmieniło. Choćby trasy zawodów: są coraz bardziej techniczne ale też i krótsze. Dawniej startowaliśmy w wyścigach xco, które trwały trzy godziny a jedno okrążenie jechało się 40 minut. W 1996 roku mój rower ważył 12 kilogramów. Teraz waży 8. Wszystko jest inne: szersze opony, oczywiście bezdętkowe, koła 29 cali, pełna amortyzacja, hydraulika (tu chyba Brentjensa zawiodła nieco pamięć, ponieważ olimpijskie złoto zdobywał na rowerze z hamulcami Magury, przyp. mt), systemy blokad? Naprawdę wiele się zmieniło.

W zeszły weekend startowałeś w wyścigu Leadville 100, zająłeś szóste miejsce. Całkiem nieźle jak na czterdziestotrzylatka. Ale startował tam też Tinker Juarez, ukończył piętnasty a ma teraz równo 50 lat. Razem ścigaliście się w latach dziewięćdziesiątych, teraz razem bierzecie udział w zawodach wytrzymałościowych. Idziesz tą samą drogą co on?
Nie wiem, czy tą samą. Tinker jest nadal bardzo mocny, właściwie to jestem zaskoczony w jak dobrej dyspozycji ciągle jest ten, już starszy, mężczyzna. Osobiście czuję, że z roku na rok coraz trudniej jest mi utrzymywać ten sam poziom. Nadal bardzo lubię się ścigać, ale w tym momencie mam jeszcze inne rzeczy do zrobienia.

Właśnie, opowiedz w takim razie o swoim projekcie i roli jaką w nim pełnisz…
Jestem właścicielem zespołu Milka-Trek. Mamy prosty cel: aby dwóch naszych zawodników wystartowało na Igrzyskach Olimpijskich w 2012 roku. Założyłem tę drużynę, ponieważ chciałbym oddać coś dyscyplinie, z której przez lata czerpałem korzyści, która wzbogaciła moje życie. Dobrze czuję się w roli organizatora, zwłaszcza jeśli to, co robię dobrze wygląda i przynosi dobre rezultaty. Sponsor taki jak Milka dodatkowo sprawia, że projekt automatycznie jest lepiej widoczny.

W towarzystwie swoich młodszych kolegów-podopiecznych wystartowaliście w polskim wyścigu etapowym Sudety MTB Challenge. Byłem nieco zaskoczony widząc was na liście startowej. Dla zawodnika, który tyle wygrywał w karierze, start w ciekawej imprezie ale znajdującej się poza kalendarzem UCI to dość egzotyczny wybór…
Całe szczęście kolarstwo górskie to nie tylko Puchar Świata i punkty zdobywane do rankingu UCI. Oczywiście wyścig na Igrzyskach Olimpijskich jest najważniejszą sprawą, ale oprócz tego jest bardzo wiele imprez stanowiących prestiżowe wyzwanie. Tak jest na przykład z Leadville w USA, który nie ma kategorii UCI, ale jest dobrze promowany a dla samych zawodników udział w nim stanowi świetne doświadczenie. Podobnie jest z MTB Challenge. To ciągle mały wyścig, ale ma spory potencjał by stać się prestiżową etapówką. Przyszła do nas ciekawa oferta ze strony organizatora i zdecydowaliśmy się wystartować. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że było warto.

Ostatecznie ukończyłeś wyścig na drugim miejscu za klubowym kolegą, Lemerem Pietersmą. Dobry wynik uzyskał też Tim Wynants. Ścigaliście się między sobą, czy raczej byłeś dla nich wsparciem?
Tim jechał jako wsparcie dla Jelmera i dla mnie, ponieważ byliśmy najwyżej sklasyfikowanymi zawodnikami. Jelmer był bardzo mocny, dzięki temu mogliśmy rozegrać sprawę tak jak to się powinno robić.

Jeszcze jedno pytanie dotyczące tej imprezy. Co ją odróżnia od innych, większych i bardziej znanych wyścigów tego typu, w których miałeś okazję startować.
Właściwie nie ma zbyt wielu różnic. Trasy są bardzo ładne i wymagające. Różnicą jest obecność w kalendarzu UCI (a jednak, przyp. mt). Przez to nie ma zbyt wielu zawodowców na starcie. Ważną sprawą jest też obecność kibiców i mediów, zwłaszcza dla zespołu takiego jak mój. Czekamy niecierpliwie na video z zawodów.

Wyścigi etapowe, tak jak inne imprezy wytrzymałościowe są dość specyficzne. Zawodowcy ścigają się ze sobą, ale oprócz nich startują amatorzy. Czasami różnice między obiema grupami są dość płynne. Jak znajdujesz się w takiej sytuacji?
To jest właśnie największy urok mtb. Między innymi dlatego właśnie kolarstwo górskie w wersji wyczynowej ma silne wsparcie ze strony producentów sprzętu. Amatorzy doświadczają tego samego co zawodowcy, chcą jeździć tak jak oni i żyć tak jak oni.

W Twoim zespole ściga się Polak, Marek Konwa. Jak widzisz rozwój jego dalszej kariery? Proszę, powiedz coś więcej niż ?To młody, perspektywiczny zawodnik? ;-). Jak znalazł się w twojej drużynie i jakie nadzieje w nim pokładasz?
Marek to obecnie jeden z najlepszych na świecie zawodników w swojej kategorii. Dla naszego sponsora, Milka, Polska to ważny rynek, dlatego też szukałem zawodnika z waszego kraju. Marek idealnie się do tego nadaje. Jestem bardzo zadowolony z jego obecności w naszej drużynie, zwłaszcza, że UCI wprowadziła osobne zawody dla młodzieżowców a on regularnie staje na podium w Pucharze Świata. Marek sam dobrze wie, co chce osiągnąć, lubi się uczyć i czerpać z mojego doświadczenia.

Obecnie w Polsce mamy nieco zamieszania wokół zmiany na stanowisku trenera kadry narodowej. Jestem ciekaw, jak  takie sprawy wyglądają w Holandii. Jaka jest rola tamtejszego związku kolarskiego, za co i komu płaci i jaka jest w tym wszystkim rola prywatnych zespołów. Jako właściciel jednego z nich jesteś z pewnością dobrze zorientowany…
Szczerze mówiąc nie jestem zadowolony z polityki, jaką prowadzi Holenderski Związek Kolarski. Ale myślę, że w każdym kraju jest podobnie. Związek nie współpracuje z grupami zawodowymi. Kadra narodowa liczy kilka (cztery) osób, które mają pełne finansowanie: zgrupowań, trenerów, badań i startów w wyścigach. Tyle tylko, że tych czterech zawodników to nie są najlepsi kolarze w Holandii. Dobry zawodnik nie potrzebuje wsparcia związku, jeśli chce znaleźć swoją drogę, chociaż pomoc federacji może być jemu lub jej bardzo pomocna.

 Wracając na koniec do Ciebie… planujesz się ścigać tak długo jak Tinker?
Prawdopodobnie nie, ale ciągle jest jeszcze kilka wyścigów na świecie, w których udział jest dla mnie sporą motywacją.

Bart Brentjens wygrywa Igrzyska Olimpijskie w Atlancie:

Bart Brentjens urodził się w 1968 w położonym w Limburgii Haelen. Jest mistrzem olimpijskim i mistrzem świata w cross country, wielokrotnym mistrzem Holandii w xc i maratonie, wygrywał również etapowe wyścigi mtb: górską wersję Tour de France oraz Cape Epic. Nadal jest czynnym zawodnikiem, ale oprócz tego prowadzi drużynę zawodową: Milka-Trek a także firmuje swoim nazwiskiem maraton Bart Brentjens Challenge oraz wyścig dwudziestoczterogodzinny.


Opublikowano

w

przez