Po feerii nowości, prezentacji i customowych rozwiązań, sprzęt, który zawodowe ekipy przywiozły na Tour de Pologne nie rzucił na kolana. Z drugiej strony zawsze warto zobaczyć, na czym ścigają się najlepsi profesjonaliści i jakie rozwiązania stosują, by swoją pracę uczynić jak najbardziej efektywną.
Powszechne jest zakładanie usprawnień mających na celu zapobiegnięcie spadaniu łańcucha. Trudno powiedzieć, czy zawodowcy obawiali się polskich dziur czy też może współczesny napęd jest tak wrażliwy, w każdym razie metalowy pręt (Campagnolo) lub bardziej wyrafinowany, wycięty z CNC podobny element był niemal standardem. Nie zauważyłem natomiast popularnego kilka lat temu „Dog Fang” firmy Deda.
Co jeszcze? Heinrich Haussler, który miał obronić Daniela Martina przed Peterem Saganem na ostatni etap założył aerodynamiczne koła z obręczą 80mm. Na premii lotnej musiał się rozpychać, by pokonać Słowaka, na mecie już mu na to nie starczyło sił. Znaczy, że nie samą techniką człowiek żyje.
Warto zwrócić też uwagę na drobiazgi: mocowania numerów startowych, podpisy na ramach, customowe malowanie czy prowadzenie linek lub przewodów elektrycznych. Zapraszam do przeglądnięcia kilku zdjęć wykonanych przed etapami V (wokół Zakopanego) i VII (w Krakowie)
[nggallery id=4]