Michael Rasmussen startuje w Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków jako lider ekipy Christina Watches – Onfone. Po wielu miesiącach tułaczki poprzedzonej dwuletnim zawieszeniem zamiast nadal na próżno szukać ekipy z najwyższej półki postanowił sam stworzyć drużynę. Nie tylko dla siebie?
Dwie koszulki najlepszego górala Tour de France, prawie wygrana Wielka Pętla i spektakularny krach kariery. To wszystko jest już za Rasmussenem. Zamiast walczyć o odzyskanie utraconej sławy na trasach najważniejszych wyścigów, poszedł inną drogą. Znalazł sponsora, producenta designerskich zegarków. Dostał od niego czas i spokój bez presji wyników. Jako zawodnik drużyny kontynentalnej startuje w imprezach, na które mając w ręce lukratywny kontrakt z Rabobankiem zapewne by nie spojrzał planując kalendarz startów. W swoich długofalowych planach chce wrócić do elity, ale zapewne już nie jako czynny zawodnik. Teraz cieszy się jazdą na rowerze i pracą z młodymi zawodnikami.
Na mecie drugiego etapu ?Solidadarności?, w uroczej scenerii zabytkowego centrum Nowej Huty zamieniłem z nim kilka zdań:
Chciałbym cię zapytać o twoją nową drużynę. Wygląda dość ciekawie, w składzie są właściwie sami Duńczycy. Drużyny narodowe to ostatnio popularny trend. Z doniesień prasowych wiem, że to twój projekt wspierający duńskie kolarstwo?
Nie? właściwie to jest mój całkiem prywatny projekt, nie ma nic wspólnego z duńskim kolarstwem jako takim.
No tak, ale zapewne chciałbyś w ten sposób znaleźć kontynuatora swoich sukcesów?
Zgadza się. Dlatego nasza grupa, jest projektem długoterminowym. Ze sporą pewnością mogę powiedzieć, że jesteśmy dzięki niemu w stanie wypełnić pewną lukę, która powstała w duńskim kolarstwie. Wygląda na to, że było zapotrzebowanie na tego typu drużynę. Widać to po sporej popularności i wsparciu ze strony kibiców, a to bardzo ważne.
Czy spodziewasz się, że wkrótce któryś z twoich młodszych kolegów zyska sławę w zawodowym peletonie w najbliższym czasie?
Z pewnością ci zawodnicy mają spory potencjał. Jesteśmy dopiero na początku długiej drogi, więc nie chciałbym nikogo szczególnie wyróżniać. Co jest ważne, to że robimy spore postępy widoczne niemal z dnia na dzień. Myślę, że póki co idzie nam całkiem dobrze, zbieramy wiele pozytywnych doświadczeń.
Uwzględnienie w swoim kalendarzu takich małych wyścigów jak ten to dobry pomysł na początek, ale dlaczego przyjechaliście akurat do Polski?
Cóż, wbrew pozorom to nie jest taki mały wyścig, to całkiem spora impreza?
?z ponad dwudziestoletnią tradycją?
?i do tego ma względnie wysoką kategorię UCI. Jesteśmy drużyną kontynentalną, więc impreza klasy 2.1 to, nie licząc Wyścigu Dookoła Danii na który jesteśmy zaproszeni, to najwięcej, co możemy zrobić. Tour of Denmark jest dla nas najważniejszym wyścigiem w sezonie, imprezy takie jak ta są więc dla nas dobrym przetarciem i niezłą lekcją.
Ale przecież Ty byłeś, nadal jesteś ?góralem?, tutaj ścigacie się właściwie w porywach po pagórkach. Jak czujesz się w takim terenie?
W zasadzie jest mi całkiem łatwo, zwłaszcza na podjazdach, bo tutaj jadą w większości sprinterzy. Więc to jest po prostu dobry trening. Ale tak naprawdę to nie chodzi o mnie, tylko o zespół, o tych młodych zawodników, z którymi tutaj przyjechaliśmy. Chciałbym, żeby mieli jak najlepsze warunki do rozwoju. Wyścig o takim poziomie rywalizacji jak ten idealnie się do tego celu nadaje.
Warto zwrócić uwagę, że ekipa Christina Watches, choć nie dysponuje oszałamiającym budżetem prezentuje się faktycznie bardzo dobrze. Sprzęt, na którym ścigają się młodzi Duńczycy (a także kilku weteranów, którzy dzielą się z nimi doświadczeniem, poza Rasmussenem jest jeszcze włoski sprinter, Angelo Furlan) to najwyższa półka. Cały team jest kameralny, ale sprawia profesjonalne wrażenie. Numer 1, czyli Michael Rasmussen raczej dba o swoich podopiecznych niż o własny interes. Jeśli drużyna zbudowana jest, jak twierdzi na solidnych fundamentach, z ciekawością będę śledził poczynania jej zawodników. Kto wie, może za pięć lat to nie Bjarne Riis będzie najbardziej cenionym duńskim dyrektorem sportowym.
Z kronikarskiego obowiązku trzeba jeszcze dodać, że etap oraz koszulka lidera padły łupem Andre Schulze z polskiej ekipy Pro Continental (zatem półkę wyżej niż Christina Watches), CCC Polsat Polkowice.
Edit: Tekst ten podlinkowany jest również w serwisie szosa.rowery.org. Dzięki :)
[nggallery id=3]