fbpx

Ty też możesz zrobić mikro wyścig

Dwudziestu zawodników z krakowskich szkół specjalnych ścigało się w strugach deszczu w pierwszych tego typu zawodach, które zorganizowaliśmy na ?górce pychowickiej?. Ty też możesz zrobić taki wyścig. Dla kolegów, dla dzieci znajomych, dla młodzieży z okolicznych miejscowości. Niech cię coś dzieje!

Pomysł

Moja żona, Marianna, pracuje jako wychowawca i psycholog w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym nr 1 w Krakowie. To szkoła przysposabiająca do pracy, zawodowa oraz internat dla młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie (w różnym stopniu).

Jedną z propozycji dla młodzieży z internatu są zajęcia rowerowe. Czyli, nazywając rzecz po imieniu, przejażdżki czy też treningi w okolicznych ?miejscówkach?, znanych i lubianych przez krakowskich kolarzy: Skałkach Twardowskiego, Lasku Wolskim czy też na Górce Pychowickiej.

Dzięki temu, że ośrodek jest wspierany przez działające przy nim Stowarzyszenie Wielkie Serce (przy okazji, zapraszam na aukcję charytatywną sztuki współczesnej, podczas której zbierane są środki na Stowarzyszenie), na stanie są rowery i trochę odzieży, na wiosnę dostawę ciuchów i kasków dostaliśmy też od lokalnego sklepu rowerowego.

Naszym wiosennym ?projektem? był start czterech podopiecznych w krakowskiej eliminacji Skandia Maratonu. Jesienią postanowiliśmy pójść o krok dalej, czyli samemu zorganizować zawody i zaprosić na nie zaprzyjaźnione ośrodki.

12 prac Asterixa

Górka Pychowicka to bardzo dobre miejsce do organizacji niewielkiej imprezy rowerowej. Po pierwsze, teren należy do miasta, po ma dobry dojazd a równocześnie nie koliduje z drogami publicznymi i po trzecie, oferuje zróżnicowany teren, w zależności od potrzeb mniej lub bardziej wymagający technicznie i kondycyjnie.

W przeszłości robiliśmy tam zawody pod szyldem AZSu, odbywały się też tam imprezy prywatnych organizatorów oraz nieoficjalne ?ustawki?.

Okazało się jednak, że choć terenem nieustająco zarządza miasto, obecna procedura jest nieco bardziej skomplikowana.

Po zaliczeniu jednej z 12 prac Asterixa udało nam się uzyskać opinię, zgodę, upoważnienie do podpisania umowy oraz podpisać protokół odbioru miejskiego nieużytku. Jedyne, co pozostało, to przeprowadzić zawody.

Ulewa

W ostatnich latach październik był idealnym miesiącem na tego typu zabawy: w miarę ciepły i suchy. Tymczasem równocześnie z załatwianiem pozwoleń, umawianiem się z ratownikiem, projektowaniem dyplomów, kupowaniem upominków, medali i statuetek, prognozy pogody robiły się coraz gorsze.

Mimo to zarówno nauczyciele jak i uczniowie szkół specjalnych mają podejście podobne, co my i uznają tylko dwa rodzaje pogody na rower: dobrą i bardzo dobrą.

sosw3

W dniu zawodów pogoda była, cóż? dobra.

Gdy o 7 rano znakowałem naszą, liczącą 1,3km rundę, była tylko lekka mżawka. Gdy rozstawialiśmy namiot, siąpił kapuśniaczek. Gdy o 9.30 na starcie ustawiliśmy pierwszą piątkę zawodników, z nieba lały się regularne strumienie wody.

Eliminator

20 uczestników podzieliliśmy, według wieku na cztery piątki, z których dalej awansowało dwóch najlepszych. Następnie systemem pucharowym ścigali się czwórkami, zrobiliśmy więc coś na kształt ?eliminatora?.

Do dyspozycji mieliśmy dziesięć rowerów i kasków, przed każdym wyścigiem dobierałem sprzęt rozmiarem do startujących zawodników. Gdy na trasie była jedna grupa, przygotowywałem kolejną. Numery były przypisane na stałe do rowerów, na linii startu sędzina przypisywała numery do nazwisk. Wszystko szło o wiele sprawniej niż się spodziewałem mimo panujących warunków.

Choć trasa była dostosowana do umiejętności nastolatków niepełnosprawnych intelektualnie (prowadziła po polnej drodze i ścieżce, zawierała w sobie jeden krótki zjazd, podjazd, kilka kamieni i zakrętów), przez padający deszcz zrobił się z tego niezły ?hardcore? godny solidnego przełaju.

sosw2

Zaangażowanie

W całej tej imprezie najfajniejsze było zaangażowanie. Poza zawodnikami z naszego ośrodka, biuro oraz obstawę trasy ?ogarnęli? nauczyciele ale też inni wychowankowie. Zaproszone szkoły przywiozły ze sobą nie tylko wytypowanych do startu chłopców, ale też kibiców. Dzięki temu doping i liczba osób przy trasie przewyższała niejedne zawody XC czy przełajowe o wiele większej rangi.

A gdy padało hasło ?start? uczestnicy, mimo zimna, deszczu i faktu, że nie wszyscy na co dzień regularnie jeżdżą na rowerach, dawali z siebie absolutnie wszystko. Te sześć czy siedem minut, które spędzali na trasie, włożone emocje, koncentracja i satysfakcja na mecie były bezcenne.

Czas i koszty

Nawet, jeśli emocje są bezcenne, na koniec wspomnę o fizycznych kosztach imprezy.

Całość zamknęliśmy w budżecie 1000zł (słownie: tysiąca złotych). W tym zmieściły się medale i statuetki dla sześciu najlepszych zawodników, dyplomy uczestnictwa dla wszystkich, upominki dla 20 osób, nagrody dla najlepszych (częściowo kupione, częściowo przekazaliśmy dalej drobiazgi wygrane przez nas na ?oficjalnych? wyścigach), ratownik, taśmy, drożdżówki i napoje, zalaminowane numerki startowe i strzałki oznaczające dojazd na miejsce zawodów. Namiot udostępniła nam jedna z pomagających nam w organizacji nauczycielek, odtwarzacz i mikrofon oraz ciepła herbata były z zasobów internatu.

Z racji bycia ?jednostką budżetową? miasto udostępniło nam swoją łąkę bezpłatnie. Oczywiście nie pobieraliśmy opłaty startowej. Sama zabawa rowerowa trwała około trzech godzin. Wliczając oznaczenie i posprzątanie trasy potrzeba było około siedmiu godzin w dniu zawodów. Całość imprezy zamyka się w około 30 ?roboczogodzinach?. Zakładając większą liczbę uczestników, trzeba liczyć się z nieco większymi kosztami, ale nie będą one zatrważająco wysokie.

Wygląda na to, że wszystkim się podobało, mamy więc plan, by naszego ?eliminatora? zrobić za rok jeszcze raz. A potem jeszcze raz i jeszcze raz. Bo warto :)


Opublikowano

w

przez

Komentarze

Jedna odpowiedź do „Ty też możesz zrobić mikro wyścig”

  1. […] Do tego w kraju sobotni wyścig w Lulinie został odwołany (wyjaśnienie Marcina Makowskiego), a niedzielny w Strzelcach Krajeńskich nie obejmował kategorii elita. Złote czasy… może kiedyś przyjdą. Bo ustawek, „otwartych treningów” i tego podobnych inicjatyw nie brakuje. A ostatnio Marek Tyniec pokazał jak łatwo w zasadzie jest zorganizować taki lokalny wyścig (link). […]