fbpx

To więcej niż ?15 minut sławy?

Świetna passa polskich kolarzy trwa. Czy to klasyki, czy wielkie toury czy imprezy mistrzowskie, nasi zawodnicy i zawodniczki już od kilku lat są w czołówce. Są na tyle młodzi i zdolni, że można się spodziewać utrzymania tego trendu. Pora to wykorzystać!

Wybitne jednostki

Podczas Giro d?Italia 2013 Rafał Majka i Przemysław Niemiec zajęli miejsca w top10 klasyfikacji generalnej. Niemiec był już wtedy doświadczonym kolarzem, który jednak swoją przygodę z World Tourem zaczął dopiero po trzydziestce. Dwa miesiące później Michał Kwiatkowski pojechał świetny Tour de France (niewyobrażalne obecnie 11. miejsce).

W kolejnym sezonie (2014) Kwiatkowski najpierw w imponującym stylu wygrał klasyk Strade Bianche, zaliczył świetną kampanię ardeńskich klasyków, by jesienią, po znakomitej jeździe całej drużyny wywalczyć mistrzostwo świata w wyścigu ze startu wspólnego.

Tymczasem Majka w wielkim stylu wygrał dwa etapy Tour de France i klasyfikację najlepszego ?górala? najważniejszej etapówki na świecie.

Na tym tle wspomniany Niemiec jest nieco zapomniany, ale jego wygrana etapowa na Lagos da Covadonga podczas Vuelta a Espana to kawał historii polskiego kolarstwa.

W tęczowej koszulce ?Kwiato? teoretycznie zanotował gorszy sezon (2015), ale to tylko teoria, bo wygrał prestiżowy Amstel Gold Race. Z kolei Rafał Majka pojechał kolejny, bardzo solidny Tour de France (wygrany etap) a na koniec sezonu był trzeci w Vuelta a Espana. To drugie podium jakiegokolwiek Polaka w wielkim tourze, poprzednio taki wynik był w stanie osiągnąć Zenon Jaskuła w ?prehistorycznym? 1993r.

Niejako po drodze w Giro d?Italia wystartował zespół CCC Sprandi Polkowice, Maciej Paterski zaliczył też wygraną etapową w worldtourowym Volta a Catalunya a od następnego (2016) roku mamy drugą ekipę w gronie Pro Continental (Verva ActiveJet).

2016 to teoretycznie dalsze ?niedomaganie? Kwiatkowskiego, który jednak w pięknym stylu zwyciężył w E3 Harelbeke. Z kolei Majka zajął piąte miejsce w Giro d?Italia i po raz drugi w karierze został najlepszym góralem Tour de France.

Fani i dziennikarze przywykli do świetnych wyników naszych kolarzy zaczęli marudzić, a to na ?pasywny? styl Majki czy też ?niespełnione nadzieje? pokładane w Kwiatkowskim. Jeśli przy takich wynikach pojawiają się tego typu głosy, to raczej świadczy o klasie samych sportowców a nie o realnej ocenie ich dokonań.

Równocześnie z mężczyznami, w rozwijającym się, kobiecym peletonie do głosu zaczęły dochodzić polskie zawodniczki. Skutecznie łącząc tor z szosą, Katarzyna Pawłowska wypracowała sobie pozycję multimedalistki mistrzostw świata (trzy złota: w scratchu i wyścigu punktowym) i ma kontrakt z jedną z dwóch najlepszych drużyn na świecie (Boels Dolmans). W drugiej z topowych ekip jeździ młoda gwiazda nie tylko polskiego, ale i światowego kolarstwa, Katarzyna Niewiadoma (Rabo-Liv).

Ze względu na charakter trasy na Igrzyskach w Rio, liderami polskiej reprezentacji zostali ?górale?: Majka i Niewiadoma. Powiedzieć, że nie zawiedli to mało. Oboje spisali się rewelacyjnie, zajmując odpowiednie 3. i 6. miejsce w swoich wyścigach. Medal i ?pozycja punktowana? w najbardziej prestiżowych, kolarskich konkurencjach to nie jest, biorąc pod uwagę klasę Rafała i Kasi, niespodzianka, ale i tak olbrzymi sukces.

Sportowa przemiana pokoleń

Patrząc na wiek Majki, Kwiatkowskiego i Niewiadomej, możemy być spokojni o przyszłość. Przynajmniej tę, wyrażaną spektakularnymi wynikami, medalami, punktami czy pozycją w rankingu.

Jasne, każdy sportowiec ma w swojej karierze czas lepszy lub gorszy, ale tak czy inaczej, od czasu do czasu jakieś zwycięstwo na bardzo wysokim poziomie nam ?wpadnie?.

Co ciekawe, sukcesy polskich zawodników pojawiły się w momencie, w którym Polski Związek Kolarski dopiero wychodził z, prawdopodobnie najpoważniejszego kryzysu w swojej historii. A raczej wychodzi nadal, ponieważ zobowiązania powstałe przy budowie dzieła życia jednego z poprzednich prezesów – toru w Pruszkowie – poważnie utrudniają działania na szerszą skalę.

Nikt nie jest wróżką, nie była nią również ówczesna minister sportu, Joanna Mucha, która nie wiedziała, że już wkrótce przyjdą wielkie sukcesy. Mimo to, właśnie w 2013r kolarstwo zostało włączone do grona dyscyplin strategicznych w nowej koncepcji finansowania polskiego sportu. To zagwarantowało utrzymanie budżetowych dotacji na kolejne lata.

Efektem tej decyzji jest m.in. ?Narodowy Program Rozwoju Kolarstwa?, w ramach którego powstają szkółki kolarskie, pojawia się sprzęt dla najmłodszych adeptów sportu rowerowego, badani są zawodnicy i rysuje się struktura szkolenia w ramach kadr narodowych w kategoriach wiekowych poprzedzających elitę.

To oznacza, że jeśli kurek z ministerialnymi pieniędzmi nie zostanie nagle zakręcony (a nie zacznie, bo wyniki w Rio już mamy, choć IO dopiero się rozpoczęły), może jeszcze nie na Igrzyskach w Tokio 2020 (bo to za wcześnie, by młodzi zawodnicy, którzy trafili do szkółek na fali entuzjazmu i popularności ?tęczy Kwiato? i ?grochów Majki? weszli w sportowy wiek męski), ale już na następnych (2024) możemy mieć równie mocną, jeśli nie mocniejszą kadrę co teraz. A właśnie o tę ciągłość, rozwój i długoterminową perspektywę chodzi.

Pojechali dla innych

Finansowanie polskiego sportu wyczynowego w dużej mierze zależy od wyników na imprezach mistrzowskich. Igrzyska olimpijskie, zdobyte tam medale i ?miejsca punktowane? (czyli w pierwszej ósemce) decydują o utrzymaniu dotacji budżetowych dla poszczególnych związków.

Rafał Majka i Michał Kwiatkowski to zawodowcy. Jeżdżą w najlepszych i najbogatszych grupach na świecie od lat startują kilkadziesiąt dni w sezonie. Kalendarz startów mają ustalony ze swoimi dyrektorami sportowymi, pensję płacą im sponsorzy. W kontekście największych gwiazd profesjonalnego peletonu, jazda w reprezentacji to głównie zaszczyt i honor. Tym bardziej cieszy, że nasi szosowcy w Rio sięgnęli najgłębiej jak tylko mogli do swoich rezerw energetycznych i swoim wysiłkiem zapewnili lepsze jutro dla kolejnego pokolenia kolarzy.

Ich wyniki (mam nadzieję, że dołączy do nich Maja Włoszczowska a coś od siebie dorzucą też torowcy) to idealny fundament na przyszłość. Tym bardziej, że jeśli mówi się, że przygotowanie olimpijczyka do startu kosztuje milion złotych rocznie, to cóż, wiele klubów, które latami trenują młodych kolarzy takich pieniędzy nie zbiera nawet w ciągu dekady.

Medal Igrzysk Olimpijskich daje przysłowiowe ?pięć? a może nawet i ?piętnaście? minut sławy. Nie tylko dla konkretnego sportowca, ale i dla całej jego dyscypliny. My tej sławy mamy już nieco więcej. Od mistrzostwa świata Kwiatkowskiego, od Giro d?Italia 2013 Majki i Niemca polscy kolarze regularnie poprawiają kolejne rekordy polskiego sportu.

Pora na aktywność

Symptomatyczne jest, że pierwsze, poważne sukcesy naszych kolarzy szosowych przyszły dopiero w momencie, gdy do seniorskich kategorii wiekowych weszli zawodnicy urodzeni po przełomie ?89r. Poza kilkoma epizodami, polskie kolarstwo po transformacji ustrojowej przeszło w fazę hibernacji. Obecne gwiazdy pojawiły się i zaczynały karierę po wejściu Polski do Unii Europejskiej.

Jak wiele osiągnięć z innych dziedzin życia: gospodarki, nauki czy biznesu, tak i duża część obecnych sukcesów sportowców ma charakter oddolny a nie systemowy. Medale, mistrzostwa, wygrane klasyki, etapy czy klasyfikacje są więc pięknym prezentem, rodzajem posagu, jakie teraźniejsza elita daje młodzikom, juniorom czy ?orlikom?.

Ów posag został zgromadzony dzięki pasji, zaangażowaniu i wytrwałości trenerów z kilku lokalnych ośrodków (Kraków, Toruń i inne). To oni wychowali generację mistrzów, choć budżety, jakimi operowali często były porównywalne z pensją piłkarza. Miesięczną. A może i i tygodniową.

Zatem mimo licznych problemów, Polski Związek Kolarski od bardzo dawna nie był w tak dobrej sytuacji. Pora więc na aktywność, wykraczającą poza zarządzanie ministerialnymi środkami i prowadzenie Narodowego Programu Rozwoju Kolarstwa.

Nie licząc Tour de Pologne, brakuje w kraju wyścigu szosowego o realnie międzynarodowej klasie. Z wyścigami kategorii x.1 pożegnaliśmy się kilka lat temu, jedyne okazje, by do Polski przyjechała zagraniczna elita to Tour de Pologne oraz wyścig MTB Mai Włoszczowskiej.

Licencjonowanych kolarzy, mimo sukcesów zawodowców i tuzinów medali nie przybywa, choć imprezy masowe cieszą się wciąż rosnącą popularnością.

Kwiatkowski, Majka, ale też Czesław Lang, który przy okazji Tour de Pologne co roku wraz z TVP przez tydzień robi ?festiwal kolarstwa? w najlepszym czasie antenowym przez ostatnich kilkadziesiąt miesięcy zrobili naszej dyscyplinie lepszą promocję, niż można by sobie wymarzyć.

To jest pora na rozwój, na wizję i na aktywność. Nawet, jeśli PZKol nie organizuje wyścigów wprost, powinien choćby odegrać rolę animatora wspierającego chętnych do przeprowadzenia imprez wyższej rangi.

Umasowienie kolarstwa, przyjęcie nowych członków, zarówno indywidualnych jak i klubowych, pozyskiwanie sympatyków (tak, wciąż jak mantrę powtórzę liczbę stu tysięcy członków British Cycling), budowa pozytywnego wizerunku sportu rowerowego (ale nie tylko sportu, przecież to ulubiona forma rekreacji w naszym kraju), uproszczenie procedur, jasna wykładnia przepisów i czytelna, nowoczesna komunikacja to kolejne kroki, które trzeba poczynić, by właściwie wykorzystać tę konkretną chwilę.

Obecnie mamy 3600 licencjonowanych kolarzy. Niech będzie nas 36000!

Tor kolarski, ?kula u nogi? przez wiele lat, powinien stać się areną regularnych, komercyjnych wydarzeń kolarskich z trybunami zapełnionymi, póki co choćby w połowie. Brytyjczycy mają swoje ?rewolucje? w Manchesterze. Czy Pruszków nie może podążyć tą samą drogą?

?Szosa? zarówno męska jak i kobieca, zasługuje na swój Puchar z prawdziwego zdarzenia (?Pro Liga?, najważniejsze i już nieistniejąca klasyfikacja została zainicjowana i prowadzona de facto oddolnie przez pasjonatów), tak jak odradzający się Puchar Polski w, jakby na to nie patrzeć, olimpijskiej odmianie kolarstwa, czyli XCO (że nie wspomnę o tym, że jedną z klasyfikacji przy Pucharze Polski MTB prowadzi prywatny bloger ;) ).

To wszystko da się zrobić. I to jest właśnie ten, właściwy moment.


Opublikowano

w

przez