fbpx
Matteo Rabottini fot. Angelo Giangregorio, wikimedia commons, CC BY SA 2.0

Bardzo przykra historia o dopingu

Matteo Rabottini, włoski kolarz znany z niezłej jazdy w górach wpadł na ?EPO?, współpracował z Włoskim Komitetem Olimpijskim, jego dyskwalifikacja zostanie skrócona, a sam kolarz udzielił szczerego wywiadu. To bardzo przykra historia o dopingu. Albo o nieumiarkowaniu. Albo o braku skruchy.

Rabottini zapowiadał się na bardzo dobrego kolarza. Jako 23 latek wygrał etap ?Girobio?, amatorskiej wersji Giro d?Italia, jednego z najważniejszych wyścigów dla młodych kolarzy. Gdy przeszedł na zawodowstwo, dość szybko odnalazł się w peletonie notując wygraną na etapie Tour of Turkey a następnie, w sezonie 2012 wygrywając górski etap Giro d?Italia oraz klasyfikację górską w tymże wielkim tourze. Do tego miał udaną jesień we włoskich klasykach.

Kolejne miesiące nie były jednak dla niego tak udane. A raczej były podobne, tyle tylko, że zabrakło w nich ?kropki nad i?, zwycięstwa etapowego w Giro lub dobrego rezultatu w jakimś innym wyścigu.

W sierpniu 2014 Rabottini sięgnął więc po EPO. Kupił je od starszego kolegi z peletonu (nazwisko wyjawił śledczym CONI – Włoskiego Komitetu Olimpijskiego) a kilka dni później do jego drzwi zapukali kontrolerzy. Pobrane próbki dały wynik pozytywny.

Gdy o występku kolarza dowiedzieli się jego bliscy, zerwali z nim kontakt. Rabottini od ponad roku nie rozmawiał ze swoimi rodzicami, opuściła go także życiowa partnerka, zabierając ze sobą ich syna. Kolarz musiał sprzedać samochód i zastawić dom, by zapłacić karę wynoszącą 91 tysięcy euro, ponad 2/3 wartości kontraktu z ekipą Neri Sottoli (ok. 130tys, euro).

W wywiadzie, którego udzielił La Gazzetta dello Sport, opisuje swoje życie po dopingowej wpadce jako ?piekło? i oczywiście nie rekomenduje nikomu znalezienia się w takiej sytuacji.

Czy jednak Rabottini żałuje? Cóż, mam z tym pewien problem, ponieważ bazuję na materiałach prasowych tłumaczonych na angielski. Wygląda jednak na to, że kolarzowi przede wszystkim jest przykro ze względu na sytuację, w jakiej się znalazł. Konsekwencje bycia złapanym są dotkliwe i przykre, jak widać nawet bardzo.

EPO, które wziął Rabottini miało być niewykrywalne i miało rozwiązać wszystkie jego problemy jako sportowca. Tymczasem stało się powodem klęski, zarówno osobistej jak i zawodowej.

Jak sam mówi, doping miał ruszyć jego karierę z martwego punktu. Po wygranej etapowej w Giro, choć jak twierdzi robił wszystko jak należy, nie był w stanie osiągnąć podobnych wyników.

W tym miejscu można zapytać o przyczyny. Giro 2012 było jednym z wolniejszych, rozgrywanych defensywnie i nierówno wyścigów dookoła Włoch w ostatnich latach. Brakowało zespołu, który kontroluje peleton, stawka faworytów była wyrównana, ale też i nienajsilniejsza. Wygrana Rydera Hesjedala została przyjęta zasłużona, choć nieco niespodziewana. Jeśli chodzi o obsadę, należy sprawę postawić jasno: Ivan Basso zaczynał się już sportowo starzeć, ?Purito? Rodriguez jak zawsze bezskutecznie walczył o zwycięstwo a Michele Scarponi, cóż, to nie ten kaliber co Nibali, Froome czy Contador.

Kolejne Giro były mocniej obsadzone, lepiej kontrolowane przez mocne ekipy Astany czy Movistaru, również tempo na podjazdach było o wiele żwawsze. Swoje „pięć minut” mieli inni młodzi, zdolni, włoscy kolarze jak Enrico Battaglin czy Stefano Pirazzo. Rabottini, utalentowany i ambitny góral, podobnie jak oni wykorzystał swoją szansę. O wygraniu etapu wielkiego touru marzy wielu, wielu też próbuje, ale udaje się to osiągnąć tylko nielicznym.

Sfrustrowany niemocą, wpadł w podobną pułapkę co wielu jego poprzedników. Chciał nie tylko powtórzyć swój sukces, ale też powalczyć w klasyfikacji generalnej. Niejeden ?góral? sięgał po EPO czy testosteron by lepiej pojechać na czas, niejeden czasowiec chciał lepiej natlenić swoją, niemałą masę, by wytrzymać tempo najlepszych wspinaczy na alpejskich podjazdach. Niektórzy wpadali na dopingu, inni nie. Ci, którym udało się prześliznąć przez sito kontroli zyskiwali sławę.

W tym kontekście niedoceniony wydaje się być wysiłek tych, którzy pogodzili się ze swoimi ograniczeniami i oparli pokusie. Utalentowani i pracowici sportowcy (wszak kontraktu z grupą zawodową nie podpisuje się z byle kim), którym brakowało kilku procent, by osiągnąć mistrzostwo. Rabottini twierdzi, że wziął EPO tylko w sierpniu 2014. Jak było naprawdę nie wiemy. Wiemy natomiast (m.in. dzięki raportowi CIRC), że nawet obecny, na tle przeszłości efektywny, system antydopingowy da się oszukać.

Rabottini po wpadce znalazł się w przykrej i trudnej sytuacji życiowej. Przez takich jak on, kontrakty straciło wielu uzdolnionych kolarzy, etapy Giro przegrał niejeden ?czysty? zawodnik. Nawet teraz nie udzielają wywiadów a Ernesto Colnago nie oferuje im wsparcia. Być może nie są już profesjonalnymi kolarzami a zawodowo zajmują się zupełnie czymś innym.

Zdjęcie okładkowe: Angelo Giangregorio, wikimedia commons, CC BY SA 2.0


Opublikowano

w

,

przez