fbpx

W dniu przerwy w obronie kolarzy

Tryptyk górskich etapów skutecznie ?zabetonował? nie tylko nogi kolarzy jadących w peletonie Vuelta a Espana, ale też ich skłonność do ofensywnej jazdy. Mimo to decydujące podjazdy czołówka pojechała w bardzo wysokim tempie. Wyścig rozgrywany jest więc w trybie ekonomicznym, co prowokuje głosy krytyki. Nieuzasadnionej!

Trzy odcinki skumulowały przewyższenie o sumie ponad 12000 metrów. Sam etap poniedziałkowy zmusił kolarzy do pokonania prawie 5000m. Mimo to, najszybszy z grupy faworytów, Joaquim ?Purito? Rodriguez finałowy podjazd pokonał w tempie 1850m/h (niespełna 25 minut), czyli, przekładając z języka fizjologów na nasze, ekstremalnie szybko.

Trudno się dziwić, że przy tak skonstruowanej trasie, nawet najlepsi górale oszczędzają siły na kluczowe momenty. Jakkolwiek mocni by nie byli, wychylanie się wcześniej jest ze sportowego punktu widzenia samobójstwem. Po niemal sześciu godzinach spędzonych na rowerze, pod koniec drugiego tygodnia ścigania, po 4000m w pionie i w momencie, gdy grupę równym, bardzo mocnym tempem prowadzi nie kto inny, tylko jeden z najlepiej jeżdżących pod górę kolarzy (Mikel Landa) jedyne, co można zrobić to trzymać koło.

Tempo czołówki na etapie do Alto Ermita de Alba było porównywalne z tym, jakie na najbardziej spektakularnych odcinkach Tour de France prezentowali Chris Froome czy Nairo Quintana. Wyraźny wyskok ponad to, co oglądaliśmy, mógłby oznaczać tylko jedno: doping.

Byli już tacy kolarze, którzy na zboczach Zoncolanu czy Angliru hasali niczym dzikie kozice, ale jeśli mnie pamięć nie myli, każdy z nich, czy to Heras, czy Ricco czy di Luca (i wielu, wielu innych) kończył z zarzutami o manipulowanie swoją krwią.

Wracając do Vuelta a Espana 2015, wyścig faktycznie rozgrywany jest w stylu defensywnym. Purito Rodriguez, Fabio Aru i Rafał Majka próbują zgubić Toma Dumoulina i zyskują nad nim kolejne sekundy.

Cały kolarski świat zastanawia się, ile Holender odrobi podczas wtorkowej czasówki w Burgos. To niespełna 38km, głównie w płaskim terenie, gdzie zawodnik Giant-Alpecin może (a zgodnie z prawami fizyki nawet powinien) nadrobić nad ?góralami? około dwóch minut.

Polscy kibice głowią się nad szansami Rafała Majki. To, że przegra z Tomem Dumoulinem jest niemal pewne, pytanie natomiast, czy zdoła odrobić 1,5 minuty do Rodrigueza i Aru? Wbrew pozorom nie jest to niemożliwe. Lider Tinkoff-Saxo pokazał już kilka razy, że jest więcej niż tylko ?góralem?. Rok temu na Tour de Pologne i w tym sezonie na Tour de Suisse płaskie, długie czasówki pojechał więcej niż przyzwoicie co sugeruje, że utrzymanie miejsca na podium jest realne.

W powszechnej opinii po czasówce wyścig będzie rozstrzygnięty i skończony. Jeśli jednak różnice będą niewielkie, kto wie, czy odcinki do Avili (z dynamiczną końcówką ulicami zabytkowego miasta), Riazy (z premią górską 1. kategorii 14km przed metą) a przede wszystkim do Cercedilli (z czterema ciężkimi podjazdami, w tym ostatnim 20km przed metą) nie spowodują kryzysu któregoś z faworytów.

Po tak ciężkim i obfitującym w górskie trudności wyścigu nie spodziewałbym się jednak fajerwerków. Biorąc pod uwagę najbardziej prawdopodobny scenariusz, czyli niewielkich różnic decydujących o miejscu na podium, nikt nie będzie zanadto się wychylał.

Rafał Majka, mimo formy i poświęcenia jakie prezentuje Paweł Poljański ma za słabą drużynę, by myśleć o przełamaniu Astany. Purito Rodriguez ma w zanadrzu swój największy atut, czyli wytrzymałość w ciężkich końcówkach, Fabio Aru swą chimeryczność zamaskuje pracą kolegów z zespołu a Tom Dumoulin będzie robił to, co do tej pory, czyli minimalizował straty.

Możemy narzekać na sposób, w jaki rozgrywana jest tegoroczna Vuelta, ale pamiętajmy, że po pierwsze kolarze jadą bardzo szybko, po drugie nie są idiotami. Podium wielkiego touru to prestiż, pieniądze i ?ustawienie? kariery na najbliższych kilka lat. Fizjologii się nie da oszukać (legalnie) a w przypadku zawodników, z których każdemu sukces bardzo by się przydał, trudno spodziewać się heroicznych, spektakluarnych akcji, o których będą wspominały kroniki. Zwłaszcza, jeśli przy bardzo wyrównanym poziomie wszyscy od wielu dni jadą na limicie swoich możliwości.


Opublikowano

w

przez