fbpx

Po co są lokalne wyścigi?

To był mój trzeci sezon z rzędu, w którym startowałem w Pucharze Szlaku Solnego. Te zawody oferują pewien równy, sprawdzony standard. Wybierając się na nie wiem, czego się spodziewać. Wypracowany przez lata schemat powoduje, że właściwie wszystko działa jak w zegarku i niemal zawsze dostaję to, czego się spodziewałem.

Kluczowym elementem jest lokalizacja poszczególnych eliminacji. W tym roku były to: Spytkowice, Skomielna Biała, Kasina Wielka, Orawka oraz Rabka. Miejscowości położone w górach dzielą niewielkie odległości. To idealna sytuacja dla lokalnych klubów: koszty dojazdu spadają może nie do zera, ale w budżecie całego sezonu stają się pomijalne. Akceptowalny dystans i czas dojazdu jest również ze Śląska, Żywiecczyzny, Krakowa czy wschodniej Małopolski. Gdy pierwszy raz wybierałem się na Szlak Solny, był to jeden z głównych argumentów przemawiających za taką wycieczką.

https://instagram.com/p/56-2Qbkcr-

Ponieważ zawody rozgrywane są w górach, charakter tras faktycznie jest górski. To nie tautologia: na Szlaku Solnym próżno szukać interwałowych rund. Okrążenia składają się z jednego-dwóch siłowych podjazdów, z których każdy zajmuje przynajmniej kilka minut, przedzielonych mniej lub bardziej technicznymi zjazdami. Wyjątkiem była Skomielna Biała, która odbiegała poziomem trudności od pozostałych eliminacji: aby poradzić sobie na trasie Pucharu Polski trzeba było wykazać się wyraźnie większymi umiejętnościami niż w czasie reszty rund PSS.

Tak jak w wielu podobnych przypadkach, kolejne eliminacje organizowane są dzięki zaangażowaniu lokalnych klubów, aktywistów i sponsorów. Mimo to, a może dzięki temu, wszystko działa jak należy, choć malkontenci mogą doszukiwać się pewnego zastoju.

Puchar Szlaku Solnego nie ma wielkiego rozgłosu: czasem wspominają o nim lokalne media. Większość materiałów: zdjęć i relacji, które znajdujemy w sieci pochodzi od zawodników lub osób im bliskich. Przy trasie nie znajdziemy również kilometrów bannerów czy reklam pneumatycznych, najważniejsi darczyńcy przypinają swoje logotypy a o wszystkich wspomina spiker (nota bene całkiem sprawnie obsługujący całą imprezę).

facebook.com/GBachPhoto Posted by Grzegorz Bachórz Photo on Tuesday, 7 July 2015
  Zawody mają stosunkowo wysoką kategorię: można na nich zdobywać punkty do challenge?u PZKol, które m.in. decydują o ustawieniu na starcie podczas mistrzostw Polski oraz do challenge?u małopolskiego, gdzie rywalizują ze sobą lokalne kluby i ich przedstawiciele. Dobrym rozwiązaniem jest nadanie wyższej rangi poszczególnym wyścigom. I tak: w Skomielnej rozegrano Puchar Polski oraz eliminację Olimpiady Młodzieży, w Kasinie mistrzostwa małopolski, Orawka drugi rok z rzędu gościła mistrzostwa LZS (Ludowych Zespołów Sportowych) a w Rabce rywalizowała lokalna młodzież w ramach ?Gimnazjady?. To podbija frekwencję i zachęca do wizyty na PSS nowych zawodników, z których część wraca na kolejne eliminacje. Największą ?wartością dodaną? jest możliwość startu i doskonalenia umiejętności przez młodzież. Dla juniorów młodszych i młodzików trasy na Szlaku Solnym są wystarczająco wymagające, by rozwijać ich sportowo. Dla trenerów lokalnych klubów to dobry poligon sprawdzający możliwości kolarskiego narybku. Dość powiedzieć, że wielu kadrowiczów pochodzi właśnie z tego regionu a np. Sokół Kęty czy KS Luboń Skomielna Biała - stali uczestnicy tych imprez - wychowały wielu świetnych sportowców. Co ważne, stałym punktem programu są wyścigi dla dzieci, zatem rodzeństwo czy potomkowie starszych zawodników mogą od najmłodszych lat zarażać się pasją do kolarstwa. Jeśli prześledzicie wyniki żaków a nawet jeszcze młodszych kategorii, znajdziecie wiele znajomo brzmiących nazwisk. Przy okazji obecność dzieci sprawia, że na zawody przyjeżdżają często całe rodziny, więc przy trasach pojawiają się kibice. Z drugiej strony można powiedzieć, że na Szlaku Solnym czas się zatrzymał. Co roku wszystko wygląda mniej więcej tak samo, jakby wbrew otaczającej presji, która nakazuje ciągły wzrost i rozwój. Pytanie tylko, czy w tym miejscu i na tym poziomie trzeba czegoś więcej? Oczywiście, zawodnicy zawsze chętnie powitają wyższe nagrody finansowe czy obecność choćby lokalnej telewizji (która przy okazji wspomni kilka ciepłych słów o gminie-organizatorze oraz sponsorach), jednak wydaje się, że i bez tego da się żyć.


Opublikowano

w

przez