fbpx

Kto przejmie kontrolę?

Nie dajcie się zwieść. W górach tylko przez krótki czas liderzy są pozostawieni sami sobie. Przez większość czasu walkę o zwycięstwo toczą całe drużyny. Która: Sky, Astana, Movistar czy Tinkoff-Saxo będzie w najbliższych dniach rządziła peletonem?

Jestem bardzo ciekaw, kto w kluczowych momentach przejmie kontrolę nad przebiegiem wydarzeń. Scenariuszy jest przynajmniej kilka: od pierwszego do ostatniego górskiego etapu na czele będziemy widzieli jedną drużynę, która nadając tempo zniechęci rywali do jakichkolwiek akcji zaczepnych. W domyśle taką funkcję będzie spełniał Team Sky. Brytyjczycy nie są mistrzami improwizacji, za to są geniuszami kontroli.

Możliwe też, że co jakiś czas na prowadzeniu ujrzymy Astanę. Kilku mocnych górali może wyprowadzić Vincenzo Nibalego do decydującego ataku.

Podobnie do Sky lub Astany ma szansę jechać Movistar, który posiada na tyle ?potencjału ludzkiego? by przez wiele godzin sprawować rządy w grupie.

Teoretycznie Tinkoff-Saxo również może jechać w taki sposób, lecz Alberto Contador tego nie potrzebuje. Obecność mocnych przybocznych zapewniających bezpieczeństwo powinna być dla niego wystarczająca a tempo podyktowane w końcówce przez Rafała Majkę odpowiednie tylko dla Hiszpana.

Co więcej, nawet jeśli pierwszy, górski etap wprowadzi znaczące różnice w klasyfikacji, do mety Tour de France pozostanie jeszcze wiele kilometrów górskich trudności i wiele scenariuszy może być zrealizowanych. Tym bardziej znaczenie siły poszczególnych drużyn będzie nie do przecenienia.

Powszechna opinia głosi, że w górach więcej zależy od indywidualnych możliwości kolarza a pomoc wiernych ?gregario? ogranicza się do podania bidonu czy oddania sprzętu w krytycznej sytuacji.

Tyle tylko, że taka sytuacja trwa raptem kilka minut, na największych stromiznach. Alpejskie czy pirenejskie podjazdy czołówka pokonuje z wysoką prędkością, często przekraczającą 20 a nawet 25km/h. Do tego w górach niemal zawsze wieje jakiś wiatr, zatem przy tym tempie nadal istotna jest jazda na kole!

Dodatkowo trzeba pamiętać, że silny i wytrzymały pomocnik może ?zespawać?, czyli zniwelować dwa, trzy metry różnicy powstałe po ataku rywala. Lider drużyny nie musi się szarpać i choć powstaje pewna strata, realnie jedzie w tej samej grupie co przyspieszający konkurent.

Należy też pamiętać, że górskie etapy, choć zazwyczaj rozstrzygają się na ostatnich metrach podjazdu prowadzącego do mety, składają się w przeważającej części z mniej spektakularnych odcinków. Płaski dojazd, szerokie, mniej strome szosy na premiach niższej kategorii oraz, co również niezmiernie ważne, zjazdy w doliny to miejsca, gdzie opiekujący się liderem zespół ma kluczowe znaczenie.

Cóż z tego, że odważny góral zyska przewagę na wzniesieniu a brawurową postawą jeszcze powiększy ją na karkołomnych zjazdach, jeśli siła kilkudziesięcioosobowego peletonu rozpędzającego się w dolinie zniszczy jego marzenia o wygranej etapowej i koszulce lidera?

Dlatego tak ważne jest, kto w górach prowadzi peleton, który z faworytów ma wystarczająco mocnych pomocników, będących w stanie bezpiecznie doprowadzić go jak najbliżej zaplanowanego miejsca ataku a w razie problemów pomogą zminimalizować straty. Nawet, jeśli jednego dnia nie uda się przeprowadzić zamierzonej taktyki, kolejny górski etap jest nową historią i nowym rozdaniem.

Wbrew pozorom ważną funkcję w Alpach i Pirenejach pełnią nawet sprinterzy, swoje zadania wykonując w początkowej fazie etapu. Nawet, jeśli wcześniej odpadną z grupy, opiekujący się liderem ?górale? mogą przejść do swoich zadań kilkadziesiąt kilometrów bliżej mety.

Zatem np. w drużynie Sky, którą weźmiemy za przykład, Ian Stannard jest równie ważnym ogniwem co Richie Porte, nawet jeśli jego praca umknie uwadze widzów, realizatorów transmisji i komentatorów. Zanim do akcji wejdzie Chris Froome, rozkręcając swój kontrowersyjny, piekielnie mocny ?młynek? po błyskotliwym rozprowadzeniu przez Kannaugha i Porte, wcześniejsza jazda ?konia pociągowego?, jakim jest Stannard w ogóle umożliwi całą rozgrywkę.

Podczas Giro d?Italia oglądaliśmy permanentną ?wojnę? między zespołami Tinkoff-Saxo i Astany. Tempo podrkęcane na niemal każdym wzniesieniu sprawiało, że cierpieli wszyscy kolarze w peletonie. Tym razem chętnych do wygrania wyścigu jest nie dwóch a czterech i tyleż piekielnie mocnych zespołów, które mogą zrobić prawdziwą ?rzeźnię?.

Poza Alberto Contadorem, którego osobisty geniusz nie raz zaskakiwał rywali, w wielkich tourach wygrywają nie tylko ci, którzy są najsilniejsi i najbardziej wytrzymali, ale których drużyny najlepiej kontrolują peleton.

Wideo okładkowe: Team Sky modelowo prowadzi Chrisa Froome’a na etapie do Ax3 Domaines podczas Tour de France 2013


Opublikowano

w

,

przez