fbpx

Manewry

W tym roku Criterium du Dauphine, jeszcze bardziej niż w poprzednich sezonach, miało charakter testowo-treningowy. Nie zmienia to faktu, że sam wyścig był ciekawy a swoją funkcję – zaostrzającej apetyt przystawki przed daniem głównym, czyli Tour de France wypełnił  doskonale.

Wygranym jest oczywiście Chris Froome. Nie dlatego, że po serii ataków odebrał żółtą koszulkę Tejayowi Van Garderenowi, ale dla tego, że wykonał olbrzymią pracę odbudowującą pewność siebie. Po niezbyt udanym sezonie 2014, gdy Brytyjczyk odpadł z Tour de France a następnie uległ Alberto Contadorowi podczas Vuelta a Espana, Froome potrzebował zwycięstwa.

Co więcej, zwycięstwa przekonującego, zdobytego w kontrolowany sposób i dzięki wypracowanej w górach przewadze. Choć sytuacja na trasie tegorocznego Criterium du Dauphine wymykała się z rąk ekipy Sky a atakujący Froome nie dominował tak jak jeszcze dwa lata temu, cel został osiągnięty. Przyspieszenie na ostatnim podjeździe wyścigu ostatecznie złamało rywali i Chris Froome wygrał całą imprezę, nawet jeśli nie jest póki co tak mocny jak rok czy dwa lata temu.

Tejay Van Garderen, choć ostatecznie był drugi, pokazał wysoką i równą formę. W górach niemal dorównywał Froomowi choć nie jest równie dynamicznym jak on kolarzem. Jeśli przez kilkanaście najbliższych dni jeszcze poprawi swoją dyspozycję, będzie kandydatem do podium w Paryżu.

Andrew Talansky pojechał solidnie, ale bez błysku, mając zapewne w pamięci fajerwerki z ubiegłego roku. Zbyt wcześnie odpalone zaowocowały wielkimi oczekiwaniami przed startem Tour de France, nerwową atmosferą, kraksą i wycofaniem się z Wielkiej Pętli. Tym razem Amerykanin, lider Cannondale, podobnie jak wielu jego rywali buduje formę na Wielką Pętlę i nie wykonuje zaskakujących ruchów.

Podobnie zrobił Vincenzo Nibali ewidentnie traktując ?Delfinat? treningowo, jadąc swoje, nie oglądając się na innych i sprawdzając nogę podczas ucieczki na jednym z etapów. Tak jak Froome, również włoski kolarz wydaje się być dalej od docelowej formy niż rok temu, ale trudno sobie wyobrazić, by na trasie Tour de France nie prezentował 100% skupienia i możliwej do osiągnięcia formy.

Dobrze spisali się też Simon Yates i Rui Costa, ale tak jak w przypadku wielu innych kolarzy, trudno wyrokować, czy dobra dyspozycja w czerwcu przełoży się na wybitną w lipcu. Ot, taki urok Criterium du Dauphine i Tour de Suisse.

W tym drugim wyścigu formę sprawdzają m.in. Rafał Majka i Michał Kwiatkowski. Majka nieźle pojechał czasówkę i czeka na etap do Solden. Kwiatkowski póki co nie błyszczy, ale z poprzednich sezonów wiemy już, że czerwiec nie jest dla niego najważniejszym miesiącem w kalendarzu. Obaj budują wydolność na Tour de France i choć miło byłoby, gdyby pokazali się z dobrej strony na szwajcarskich szosach, tak naprawdę brak wyników właśnie teraz nie ma większego znaczenia. Każdy robi to, co potrzebuje, rezultat jest miłym dodatkiem do wykonanej pracy.

Zdjęcie okładkowe: The U.S. Army, flickr, CC BY 2.0


Opublikowano

w

przez