fbpx

A czy Ty masz już swoją licencję?

W tym roku wniosek o licencję wysłałem dość późno. Sporym zaskoczeniem było, że mój regionalny związek kolarski stanął na wysokości zadania i za nieco ponad tydzień wymarzony dokument czekał na mnie w skrzynce.

W ramach niesienia kaganka oświaty na wstępie trzeba powiedzieć jasno: licencja kolarska to mniej niż choćby karta wędkarska. Może ją sobie kupić każdy, zdrowy, nawet nie dorosły człowiek. Jedyne, do czego uprawnia, to do startów w wybranych, zamkniętych dla ?amatorów? imprezach oraz (ewentualnie) do klasyfikacji w oficjalnych rankingach. O ile takie oczywiście są prowadzone.

Z drugiej strony to jasna deklaracja dotycząca celu, w jakim uprawiamy kolarstwo. To sport zinstytucjonalizowany, sport wyczynowy, podlegający oficjalnym regulacjom, nastawiony na osiągnięcie jak najlepszych rezultatów.

Prawda jest taka, że bez licencji można spokojnie żyć i ścigać się przez większą część sezonu. Na palcach dwóch rąk można policzyć imprezy, na których licencja jest faktycznie potrzebna, zarówno w mtb jak i na szosie.

Mimo braku choćby symbolicznych korzyści uważam, że licencję warto mieć. Wymusza kupno ubezpieczenia a skromna opłata wspiera Polski Związek Kolarski lub jego regionalne oddziały. Do tego obliguje do przestrzegania przepisów i nadaje sensowne ramy całej zabawie.

Łatwiej też wytłumaczyć znajomym, czym się zajmujemy w wolnym czasie, gdy zamiast na ?Puchar Burmistrza Gminy? albo na ?Hardcorowy Maraton Sponsora? jedzie się na ?Puchar Polski?, nawet jeśli realne różnice między nimi są niewielkie.

Krótko mówiąc, przez kolejny sezon będę ?wyczynowym kolarzem?, nawet jeśli moja tekturowa licencja kategorii ?Masters? nic nie zmienia w moim życiu.

Czy masz już licencję PZKol 2015?

View Results

Loading ... Loading …

Opublikowano

w

przez

Tagi: