fbpx

4000m to za mało

Michał Kwiatkowski po finiszu z grupy faworytów zwyciężył w prestiżowym Amstel Gold Race. Piękna rzecz, biorąc pod uwagę fakt, że zrobił to jako urzędujący mistrz świata. Tylko czy wyścig o przewyższeniu ponad 4000m powinien się kończyć de facto masowym sprintem?

Najpierw komplementy

Zacznijmy od najważniejszej informacji. ?Kwiato? jest czwartym w historii mistrzem świata, który wygrał Amstel Gold Race w tęczowej koszulce. Jego poprzednicy to Eddy Merckx, Jan Raas i Bernard Hinault. Już samo w sobie to bardzo cenne dokonanie. Dodatkowo, to pierwsza wygrana w ważnym klasyku dla grupy Etixx-Quickstep w tym roku. Kolarze Patricka Lefevere?a zawsze byli blisko, ale czegoś brakowało do postawienia ?kropki nad i?. Tym razem nie pogubili się w – jak zawsze podczas Astel Gold Race – nerwowej końcówce a ich lider, Kwiatkowski był jednym z najsilniejszych na Caubergu a do tego najszybszy na finiszu. Był jednym z tych zawodników, którzy nie dopuścili, by Gilbert odjechał w swoim stylu a następnie, gdy grupa zjechała się na ostatnich dwóch kilometrach, odpoczął i poprawił rywalom pewnie wygrywając prestiżowy wyścig.

 

Później wątpliwości

Gdy kolarz w tęczowej koszulce wygrywa ważną imprezę, sam ten fakt jest wydarzeniem doniosłym. Ostatnio zrobił to Tom Boonen w 2006r, gdy jako mistrz świata zwyciężył na trasie Dookoła Flandrii. Zobaczymy, co ?Kwiato? będzie w stanie jeszcze ugrać w tym sezonie, ale z pewnością jego finisz z Amstel Gold Race wejdzie do kanonu wydarzeń sezonu 2015.

Tyle entuzjazmy, teraz czas na wątpliwości. Nie bójcie się, nie będą dotyczyły naszego mistrza, ale wyścigu jako takiego. A może nawet szerzej, wszystkich tegorocznych klasyków. Trasa Amstel Gold Race to 250km i ponad 4000m przewyższenia. Kręte, w większości wąskie szosy prowadzące ciągle w górę i w dół. Tuż przed metą usytuowany jest niezbyt długi, ale jednak wymagający podjazd Cauberg (1,2km, średnia stromizna niemal 6%). Mimo kilku soczystych ataków do mety dojechała grupa 18. kolarzy, raptem ośmiu mniej niż w uznawanym za sprinterski Mediolan-Sanremo.

Bardzo wyrównany poziom, zarówno gwiazd jak i ich pomocników, po raz kolejny powoduje rodzaj klinczu. Trudno o skuteczny atak czy ucieczkę. Wyczekiwanie do samego końca zaczyna być standardem. Co więcej, im bardziej wymagająca trasa, tym chęć podejmowania ryzyka mniejsza. Potrzeba wyjątkowo nietypowych warunków, by śmiały rajd miał szansę na powodzenie.

https://twitter.com/BMCProTeam/status/589944323501883392

Podobnie jak tegoroczny Amstel Gold Race, rok temu rozegrany został Liege-Bastogne-Liege. Z dokładnością do osoby zwycięzcy ?Staruszki?, czyli Simona Gerransa, którego w tym roku zastąpił młodszy kolega z Orica-Greenedge – Michael Matthews, czołówka była tożsama. ?Kwiato?, Australijczyk i Alejandro Valverde. Z punktu widzenia statystyk polskiego kolarstwa nie mam nic przeciwko (tym bardziej, że rewelacyjne, 9. miejsce mimo nabrania się na podpuchę teamu BMC zajął Maciej Paterski). Z punktu widzenia kibica czekającego na wielki spektakl wolałbym jednak coś innego. Ponieważ wierzę, że ?Kwiato? w obecnej formie poradziłby sobie w każdej sytuacji, może to więc pora na powrót do dyskusji o zasadności stosowania łączności radiowej w zawodowym peletonie? Skoro poziom jest tak wysoki i wyrównany, odrobina niepewności wprowadzonej przez brak pełnej informacji o przebiegu rywalizacji mogłaby wywołać pożądany efekt.


Opublikowano

w

,

przez