fbpx

3500 kolarzy utonie

Brązowy medal piłkarzy ręcznych to kolejny sukces naszych sportowców w ostatnich miesiącach. Jeśli mówimy o ?renesansie polskiego kolarstwa?, trzeba wziąć poprawkę na kontekst. A ten jest niezwykle optymistyczny, bo od kilkunastu miesięcy niemal każda aktywność zmienia się w nagrodę z cennego kruszcu.

Właśnie ten kontekst sprawia, że choć w kolarstwie zawodowym odnosimy największe sukcesy w historii, są one równorzędne z rezultatami lekkoatletów, siatkarzy, szczypiornistów, narciarzy i innych, na których wymienianie braknie tu miejsca. Jednocześnie otoczenie sprawia, że tęczowa koszulka Kwiatkowskiego i ?grochy? Majki choć dla fanów są czymś wyjątkowym, dla widzów zainteresowanych sportem są jednymi z wielu świetnych wyników.

Kilka dni temu Polski Związek Kolarski podał, chyba pierwszy raz, statystyki dotyczące ilości zrzeszonych w swych szeregach zawodników. Ponieważ, jak już wiele razy wspominałem, nasza licencja ma głównie charakter deklaratywny, osób które złożyły oświadczenie o byciu kolarzem mamy ponad 3500. To o wiele więcej, niż się spodziewałem. Imponująca jest liczba mastersów, czyli ?emerytowanych? sportowców chcących wciąż w sposób zinstytucjonalizowany uprawiać swoją ukochaną dyscyplinę. Jest nas około tysiąca! Nieźle wygląda też sytuacja w najmłodszych kategoriach. Kolarskiego ?narybku?, od żaka do juniora włącznie (dziewcząt i chłopców) mamy w sumie 2000. Jeśli by więc stworzyć piramidę wieku, będzie ona miała kształt klepsydry (elita i orlik to zaledwie nieco ponad pół tysiąca osób). Gdyby mówić o kolarzach jak o normalnym społeczeństwie, diagram prezentowałby perspektywiczny naród, w którym starsi niedawno spłodzili bardzo wiele potomstwa, by wyrównać straty, wynikłe w wysłania całego, środkowego pokolenia z samobójczą misją na wojnie.

Ilu z młodych ludzi, obecnie zaczynających swoją przygodę z kolarstwem dotrwa do kategorii elita, nie wiemy. Zapewne nie wszyscy. Edukacja, praca, rodzina, ?życie? sprawią, że część z nich z pewnością odejdzie i powróci już jako mastersi, wiedziona sentymentem i wspomnieniami. 3500 dzielnych ludzi to więcej, niż się spodziewałem, obiektywnie to wciąż garstka. Dla porównania przypomnijmy, że British Cycling niedawno chwalił się pozyskaniem stutysięcznego członka. Nie chodzi jednak o to, by po raz kolejny pastwić się nad PZKol, to lepiej ode mnie robią inni. Rzecz w tym, że nie możemy choćby pomyśleć o sobie w kategoriach jakkolwiek wyjątkowych. Kolarstwo nie wybija się ani pozytywnie, ani negatywnie spośród innych. Jego reprezentanci odnoszą sukcesy, które są wspaniałe, ale tak samo jak biegaczy, narciarzy czy szczypiornistów.

?Renesans polskiego kolarstwa? to raczej renesans wyników niż dyscypliny jako takiej. To dobry moment, by napędzić popularność, która zaczyna kiełkować (czego przykładem jest obecność Majki i Kwiatkowksiego w pierwszej dziesiątce plebiscytu Przeglądu Sportowego). Sama koszulka mistrza świata tego jednak nie zrobi. Rowerzyści nie przedzierzgną się w kolarzy tylko dlatego, bo imponuje im ?Kwiato? a rodzice nie zapiszą dzieci do klubów, bo marzą o tym, by ich pociechy spotkał los Majki. Takie mamy czasy, że klientom trzeba zawsze zaoferować coś więcej, niż sam produkt, jakkolwiek sam w sobie znakomity by nie był (a powiedzmy sobie szczerze, członkostwo w związki sportowym nie kojarzy się z prestiżem czy nobilitacją, chyba, że mówimy o golfie). Do wykonania jest gigantyczna praca związana z wizerunkiem i ofertą, jaką może dać kolarstwo i sam Związek. Jeśli nie zostanie ona wykonana w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy, renesans wyników będzie tylko chwilowym przebłyskiem a 3500 kolarzy z licencjami utonie w morzu innych aktywnych ludzi. Zwłaszcza, że do wyboru jest wiele innych możliwości, równie, jeśli nie bardziej atrakcyjnych co wyczynowa jazda na rowerze.

Kim zostaniesz, gdy dorośniesz?

View Results

Loading ... Loading …

Opublikowano

w

przez