fbpx

Sprawa Astany – trzy pytania

Zapewne wiecie już o kolejnym przypadku dopingu w drużynie Astana. Dotyczy to młodego zawodnika z kontynentalnej filii głównej drużyny, ale mimo to jest to czwarta wpadka kolarza jeżdżącego w zespole finansowanym przez kazachskie spółki i państwowe instytucje.

Maksim i Walentin Iglińscy zostali przyłapani na EPO. To kolarze zatrudnieni we właściwej, ?Worldtourowej? drużynie Astany. Maksim był członkiem składu, który wspierał Vincenzo Nibalego w trakcie Tour de France, w swojej karierze odniósł kilka ładnych zwycięstw. Wiktor Okiszew i Ilia Dawideniok reprezentują barwy ?młodzieżówki? Astany, zarejestrowanej jako ekipa kontynentalna. Za kilka dni kierownictwo drużyny stanie przed komisją licencyjną UCI, rozważana jest degradacja z grona drużyn Pro Teams. Sprawa oczywiście wygląda paskudnie, jej kontekst jest jednak o wiele szerszy niż tylko problemy jednego zespołu.

Dlaczego kolarze jeżdżą szybciej?

Po wprowadzeniu paszportów biologicznych peleton gwałtownie zwolnił w 2011r. Przebieg niektórych wyścigów był zaskakujący, zmieniło się też oblicze rywalizacji. Wyrażało się to przede wszystkim czasami uzyskiwanymi na zmierzonych, długich podjazdach, co jest nienajgorszym, choć poglądowym, punktem odniesienia. Po chwilowym szoku peleton znów zaczął przyspieszać. W trzy lata kolarze nadrobili stracone waty. Jak to osiągnęli? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Teoretycznie kontrole są coraz bardziej szczegółowe i coraz lepiej wykrywają niedozwolone środki. Do tego system paszportów biologicznych okrzepł, znajduje się w nim wystarczająco danych historycznych, by stosunkowo łatwo wykrywać anomalie sugerujące doping. Może to również oznaczać, że sportowcy a raczej ich lekarze, znaleźli jakąś dziurę w systemie i potrafią go obchodzić. Mówi się o mikrodawkowaniu EPO oraz mikrotransfuzjach, co w połączeniu z różnorodnością nieautoryzowanych odmian leków dostępnych na czarnym rynku zwiększa szansę na powodzenie oszustwa. Równolegle nastąpił niespotykany dotąd postęp technologiczny. Inspirowana filozofią ?marginal gains? praca np. nad aerodynamiką sprawiła, że kolarze są w stanie nie tylko jechać wymiernie szybciej, to jeszcze do wykonania tej samej pracy zużywać mniej energii. Czy wystarczy to do zniwelowania wszystkich braków mocy związanych z odstawieniem dopingu, nie wiadomo. Faktem jest, że obecnie kolarze podjeżdżają w tempie, które w ?erze epo? było uznawane za limit ludzkich, niewspomaganych syntetycznie możliwości.

Czy przyspieszający peleton wywiera presję na słabszych

To pytanie, które nasuwa się po przeanalizowaniu tempa peletonu. Wcielając się w rolę obrońcy z urzędu mogę zauważyć, że największe sukcesy Maxim Igliński odnosił w latach 2010-12 (wygrane w Strade Bianche, Liege-Bastogne-Liege), gdy zawodowcy poruszali się nieco wolniej niż obecnie. Natura ludzka jest słaba, szukanie drogi na skróty sporą pokusą. Być może Igliński nie znalazł tego samego sposobu co jego koledzy i rywale by jeździć szybciej. To mogłoby tłumaczyć też, dlaczego po doping sięgają młodzi z ekip kontynentalnych. Problem wyboru sprzed 15 czy dwudziestu lat powraca: albo jesteś zawodowcem i bierzesz albo twoja kariera kończy się tylko na określonym poziomie. Ważnym czynnikiem może być też rosnąca dysproporcja między bogatymi i biednymi. Bogate ekipy World Touru płacące swoim pracownikom spore sumy mogą sobie pozwolić na ?marginal gains?, testy w tunelach aerodynamicznych, ultralekkie stroje, dostają również prototypowe egzemplarze sprzętu, dającego przewagę. Biedniejszym pozostaje nadrabianie różnicy przez przyjmowanie epo czy sterydów. Oczywiście to tylko teoria zakładająca, że kolarstwo na najwyższym poziomie przynajmniej częściowo jest oczyszczone z dopingu, ale myślę, że da się ją obronić

Dlaczego wyniki testów są tak późno?

To problem, o którym trzeba wspominać nieustająco. Oczywiście rosnąca ilość testów we wszystkich dyscyplinach sportu obciąża licencjonowane laboratoria. Kontrolerzy się nie rozmnożą a ekspertów zdolnych wyciągnąć właściwe wnioski z danych zawartych w paszportach biologicznych jest może kilkunastu. Obciążone są również wszelkie ciała administracyjne i dyscyplinarne, zaczynając od komisji w krajowych związkach sportowych a kończąc na Trybunale Arbitrażowym w Lozannie. Tak czy inaczej, efekt jest kiepski. Zawodnicy muszą czekać na analizy, kontranalizy, wyroki i ich uprawomocnienie. W tym czasie nie są im wypłacane dochody, materiał dowodowy traci ważność, obrona staje się trudna lub wręcz niemożliwa. Do tego listy winnych zawodników publikowane są ukradkiem, bywa, że nie wiadomo kto został za co zdyskwalifikowany. Opinia publiczna jest więc zdezorientowana i sfrustrowana. Brak przejrzystości w działaniu to równie duży problem co brak skuteczności organów ścigających doping.

Konkluzja? Morał? Cóż, myślę, że tylko jeden. Doping w sporcie, choć wielu by tak chciało, nie jest sprawą czarno-białą i ma więcej kontekstów niż początkowo mogłoby się wydawać.

Zdjęcie okładkowe: Maksim Igliński, fot. Fanny Schertzer, wikimedia commons CC BY SA 3.0


Opublikowano

w

,

przez

Tagi: