fbpx

Poniedziałkowy skrót #30

Sezon przełajowy rozkręca się na dobre. Już wkrótce kolarskie media będą żyły głównie dokonaniami ?błotniaków?. W poniedziałkowych skrótach znajdziecie jednak nie tylko podsumowania najważniejszych wyścigów, ale też komentarze do wydarzeń z innych zakątków bike-biznesu.

18 lat

Tyle dzieli Svena Nysa od Wouta van Aerta. Ten pierwszy to ikona kolarstwa przełajowego, ten drugi to wschodząca gwiazda. Sobotnie zawody serii Bpost Bank Trophee (wcześniej znane jako GVA Trophee) rozgrywane na słynnym Koppenbergu padły łupem ciągle-jeszcze-orlika, van Aerta (wideo powyżej). Z jednej strony to niesamowite, jak długo Sven Nys utrzymuje dyspozycję na najwyższym poziomie wyczynu. Z drugiej, podobnie jak na szosie, ewidentnie widoczna jest zmiana kolarskich pokoleń. Gdy zaczynałem pisać o przełajach, Nys rywalizował z Erwinem Verveckenem, Richardem Groenendaalem, Bartem Wallensem czy Mario de Clerqiem. Obecnie większość jego konkurentów cieszy się już emeryturą a tymczasem Nys, który po raz pierwszy Puchar Świata wygrał w sezonie 1999/2000 a tęczową koszulkę w 2005r nadal jest faworytem większości zawodów, na starcie których staje. Nie dominuje już co prawda tak, jak jeszcze kilka lat temu, ale konsekwentnie buduje formę na najważniejsze imprezy. Do mistrzostw świata jeszcze daleko, zatem można się spodziewać, że również w tym sezonie jeszcze nie jest w pełnym gazie. Dlatego też nie dziwi druga (a nie pierwsza) lokata w niedzielnej eliminacji Superprestige. Tym razem pierwszy był zawodnik nieco bardziej doświadczony, trzydziestolatek Kevin Pauvels, ale tuż za Nysem był kolejny młody wilk, Lars van der Haar.

Sponsoring to hazard

Inwestycja w sport może się nie zwrócić. Ryzyko kontuzji, błędów w planie treningowym, awarii sprzętu czy też wpadki dopingowej jest spore. Nie przeszkadza to jednak firmom zajmującym się hazardem reklamować się na koszulkach klubów kolarskich. Wspomnieni wyżej Wout van Aert (Vastgoedservice – Golden Palace) i Kevin Pauwels (Sunweb – Napoleon Games) jeżdżą w zespołach finansowanych w połowie właśnie przez organizacje zajmujące się zakładami i grami losowymi. Promocja produktów i usług przeznaczonych wyłącznie dla dorosłych jest kontrowersyjna, ale z drugiej strony nasze niedoinwestowane, kluby chętnie przyjęłyby sponsoring nawet podmiotów tej branży. Tyle, że reklama hazardu jest w Polsce zabroniona. Widać jesteśmy na tyle bogaci, by sport wspierać z innych środków, czyż nie?

O ile da się poprawić rekord Brändle?a?

51,852km przejechał w zeszły czwartek Matthias Brändle podczas godziny, którą spędził poruszając się po torze w szwajcarskim Aigle. Chwilę później stwierdził, że nie zamierza tego robić nigdy więcej. Było blisko, by padła granica 52km, ale Austriak w końcówce nieco osłabł. Mimo wszystko uzyskany rezulat jest bardzo dobry, choć wciąż daleko mu do wyników z czasów, gdy nie obowiązywały ograniczenia techniczne i farmakologiczne. Co jednak ważne, to dopiero początek zabawy. Jens Voigt i Matthias Brändle zaskoczyli opinię publiczną swoimi rekordami. Oczy kibiców i ekspertów skierowane były od początku na trzech wybitnych czasowców: Tonego Martina, Fabiana Cancellarę i Sir Bradleya Wigginsa. Ten ostatni, właśnie ogłosił, że swoją próbę (prawdopodobnie jedyną) planuje przeprowadzić latem przyszłego roku na Majorce. Ma to być wydarzenie sportowe z jednej strony, ale też równocześnie promocyjne. Brytyjczyk, aktualny mistrz świata chce propagować wakacje na Balearach wśród swoich rodaków. Z punktu widzenia potencjalnego wyniku, nie jest to najlepsza lokalizacja. W teorii największy dystans zostanie pokonany na jednym z obiektów znajdujących się wyraźnie wyżej nad poziomem morza. Wiggins jest jednak pewny swego. To sportowiec, który póki co realizował większość celów, jakie przed sobą postawił, jest też w stanie zbudować więcej niż jeden szczyt formy w sezonie. Pierwszym ważnym sprawdzianem w sezonie 2015 będzie dla niego Paryż-Roubaix. Po ?Piekle Północy? prawdopodobnie na dobre powróci na tor.

Wzmocnione CCC Sprandi Polkowice

Swoją dezaprobatę do transferu Stefana Schumachera już wyraziłem. Pozyskanie drugiego, zagranicznego kolarza przez naszą pomarańczową drużynę budzi mniejsze kontrowersje. W barwach CCC Sprandi Polkowice w przyszłym sezonie będzie się ścigał Grega Bole. Ten niezły sprinter powinien godnie reprezentować naszą grupę w wyścigach wyższej kategorii, także w tych imprazch World Touru, na które zespół dostanie dziką kartę. W klasyfikacji CQ Ranking Bole sezon 2014 zakończył w pierwszej setce (96.) i po Davide Rebellinie (44. lokata) będzie drugim, najwyżej sklasyfikoanym zawodnikiem CCC. Jego punkty w tym roku dałyby ?cyckom? awans na 24 pozycję drużynowo (przed MTN Qhubeka), szóstą wśród zespołów Pro Continental. W rankingu UCI, CCC w składzie z Gregą Bole wystarczyłoby punktów na trzecią lokatę (przed Cofidisem). Większość z nich Słoweniec zdobył jednak w wyścigach azjatyckich. Inna sprawa, że gdy ścigał się w Europie (m.in w Lampre i Vacansoleil) często gościł w czołówce wysoko punktowanych imprez. Krótko mówiąc, kontrakt z nim to dobry pomysł. Aby dodać łyżkę dziegciu do niezłej wiadomości, trzeba zadać pytanie, dlaczego w tak nizinnym kraju jak Polska nie doczekaliśmy się równie skutecznego sprintera będącego równolatkiem Bole (urodził się w 1985r).


Opublikowano

w

przez