fbpx

O co chodzi z tym Velonem?

Od kilku dni głośno jest o projekcie Velon. 11 drużyn z licencją Pro Team w poszukiwaniu nowych źródeł finansowania postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

Zawodowe zespoły kolarskie to nietypowe twory. Właścicielami licencji są firmy, najczęściej kierowane przez byłych sportowców, czasami dofinansowywane przez hojnych mecenasów, raczej w ramach ich kaprysu niż interesu sensu stricto. Poza projektami narodowymi (jak Astana i Katiusza), drużyny funkcjonują dzięki umowom ze sponsorami i producentami sprzętu. Przez to nie znamy realnych nazw klubów, kolarze występuję w barwach płacących im firm. Owszem, mają swoje siedziby i często są związane z konkretnym regionem, jednak brak im jednoznacznej identyfikacji.

Co więcej, ich budżety są często niestabilne. Poza obowiązkiem wpłacenia kaucji do Międzynarodowej Federacji Kolarskiej, która gwarantuje wypłaty zarobków w razie wycofania się jednego lub więcej sponsorów, menadżerowie muszą zabiegać o względy biznesmenów niemal co roku. W zasadzie poza sprzedażą klubowych gadżetów (które i tak reklamują sponsora a nie klub jako taki), ?startowego? i nagród, nie mają większych zysków. W tej kwestii chodzi głównie o udział w dochodach z praw telewizyjnych.

Kolarstwo wkrótce czekają spore zmiany, największe od czasów reformy kalendarza związanej z wprowadzeniem cyklu Pro Tour. Ich ostateczny kształt jeszcze nie jest znany, ale jedno jest pewne: czeka nas jakiś rodzaj rewolucji.

Jest to zatem dobry czas na dyskusję o zmianach. Mam więc wrażenie, że Velon, choć ma menadżera, który wcześniej pracował dla UEFA, zatem świetnie zna się na dużych pieniądzach, ma głównie sprowokować do polemiki nad zasadami funkcjonowania grup zawodowych. W tym miejscu trzeba pamiętać, że nie mówimy o miliardach Euro, raczej o dziesiątkach milionów. Kolarstwo na tle wielu dyscyplin sportu pod względem finansowym wygląda blado. W zasadzie jedyną imprezą, która może się równać z tenisem czy motosportem jest Tour de France. To ważne, ponieważ w ten sposób wchodzimy na grząski grunt konfliktu interesów. Oprócz grup zawodowych, UCI i organizatorów wyścigów jako takich, są jeszcze koncerny medialne jak ASO (Tour de France) i RCS (Giro d?Italia), które same występują w dwóch rolach. W ich portfolio znajduje się bowiem spora część najważniejszych wyścigów w kalendarzu, zatem w kwestii podziału zysków są sędziami we własnej sprawie.

 

Czy tak wkrótce będzie wyglądał ekran tranmisji z wyscigu?

Zespoły zawodowe zrzeszone wokół projektu Velon już osiągnęły pewien sukces. Publikując informacje w listopadzie, zdobyły zainteresowanie mediów, które po sezonie startowym szukają newsów o większej wadze niż transferowe plotki i zdjęcia kolarzy wypoczywających w tropikach. W którą stronę pójdzie główny nurt dyskursu, tak naprawdę nie wiadomo. Moją największą obawą jest dalsze pogłębienie różnic między drużynami najbogatszymi a średnio zamożnymi i biednymi oraz dalsze problemy na rynku wyścigów. Już teraz z powodów finansowych bankrutują mniejsze imprezy, co będzie, jeśli nie załapią się do pakietów medialnych czy sponsorskich, którymi zarządzać będzie kolejna grupa interesów?

Na koniec mała uwaga. Tłumacz Google podpowiedział, że Velon to słowo określające w języku esperanto żagiel. To by tłumaczyło identyfikację wizualną i logo projektu.

Zdjęcie okładkowe: Port of San Diego, flickr, CC BY SA 2.0


Opublikowano

w

,

przez