fbpx

Jak przejechać 12000km

Zakończenie ?offseasonu? uczciłem poranną przejażdżką po Lasku Wolskim. Temperatura 6 stopni i brak wychładzającej mgły powodują, że takie warunki odbieram jako nad wyraz sprzyjające. To niesamowite, jak wiele zależy od punktu odniesienia.

Jutro pierwszy dzień nowego sezonu. Ten miniony zakończyłem z bilansem  około 12,3tys kilometrów, około 540 godzin aktywności. Gdyby przeliczyć to na średnią, krajową wartość godziny pracy, wyszłoby ponad dziewięć tysięcy nowych, polskich złotych, za które mógłbym kupić? no właśnie, co? Pierwsza myśl, to rower. Ale skoro bym nie jeździł, to po co mi rower? To może samochód. Albo telewizor. Pytanie tylko, kto by mi za te nadgodziny zapłacił. Zresztą, wcześniej pewnie mózg by mi eksplodował i tyle byłoby z pieniędzy.

lasek1

Skoro tak się sprawy mają, wolny czas spędzam w sposób, który po prostu lubię. Wychodzi tego sporo. Średnio 1,5h dziennie. Kładąc większy nacisk na maratony lub wyścigi szosowe a nie na xc, wyszłoby jeszcze więcej. Jaki za tego wniosek? Przede wszystkim: da się. Po drugie da się chodząc do normalnej pracy. Po trzecie, to wcale nie wymaga specjalnych wyrzeczeń, o których można przeczytać tu i ówdzie. Skoro poświęcam się temu, co lubię, to trudno płakać za tym, co lubię mniej. Proste, czyż nie?

Główna refleksja, jaka wiąże się z przejechanym dystansem jest jednak inna. O ile kilka lat temu, gdy kończyłem pewien etap i rower z przymusu powędrował w odstawkę, 10000km rocznie było wydarzeniem. Teraz może nie wszyscy tyle jeżdżą, ale jest to dość powszechne. Chętnych do zabawy w zawodowców jest coraz więcej. To fajne, bo od wszystkich wymaga ciągłej optymalizacji. Lepszy plan treningowy, lepsza organizacja dnia i nocy, sprzętowy wyścig zbrojeń… Sport to zdrowie. No to zaczynamy kolejny sezon!


Opublikowano

w

,

przez

Tagi: