fbpx

TdP: Nie wiem, co powiedzieć

Dziś krótko, bo w oczekiwaniu na pierwszą próbę sił najmocniejszych kolarzy Tour de Pologne. Z nadzieją, że w ciągu najbliższych trzech dni wydarzy się coś, dzięki czemu zapamiętam ten wyścig.

Nie chcę krytykować: ani przedwcześnie, ani w ogóle. Jak pewnie wiecie mam mocno ambiwalentny stosunek do naszego touru, ale jedno wiem na 100%. Trzeba go wspierać, nie za wszelką cenę oczywiście, ale mimo wszystko poszukiwanie pozytywnych emocji jest jak najbardziej wskazane.

Póki co niestety, Tour de Pologne ani ziębi, ani grzeje. Drobne wpadki, ochoczo podchwytywane przez mainstream i czujnych hejterów zdarzają się wszędzie. Pneumatyczna brama upadająca przed kolarzy? Cóż, na Tour de France na mecie zablokował się autobus i w peletonie też powstał chaos. Nawałnica z gradem i dyskusja o neutralizacji? Przypomnijcie sobie 16 etap Giro d?Italia. Tam się dopiero działo. Kraksy? Są wszędzie.

Dają w kość niepotrzebnie długie etapy i jeszcze dłuższe przejazdy między kolejnymi miastami. Jak słusznie zauważa The Inner Ring, to może zniechęcić zawodników do startu za rok. Mamy już połowę sezonu a taki układ trasy dodatkowo wysysa energię, zarówno z kolarzy jak i z personelu ich obsługującego. Cytując wspomniany już blog, taka jest jednak cena za ?wyścig dookoła Polski?. Krótsze etapy i krótsze transfery między nimi ograniczyłyby wyścig terytorialnie a tak przynajmniej przemierza kraj z północy na południe.

Razi wszechobecna reklama, gargantuiczna ilość balonów przybiera już formę anegdoty. Jeśli jednak jest to model biznesowy, który póki co się sprawdza, możemy to wybaczyć. Powtórzę po raz kolejny: Wyścig Pokoju a nawet Deutchland Tour nie miały balonów i zbankrutowały.

Realizacja TV zrobiła krok do przodu a jeśli kogoś rażą komentatorzy ?publicznej? zawsze może przełączyć się na Eurosport, zatem i w tej kwestii jest lepiej.

Problem jest inny. O wyścigu póki co nie da się nic powiedzieć. Z pewnością na długo zapamięta go Petr Vakoc, który mając na koncie wygrany etap i kilka dni w koszulce lidera imprezy rangi World Tour święci największy triumf w karierze. Jednak gdyby nie fakt, że zawody rozgrywane są w Polsce, jej dotychczasowy przebieg nie załapałby się nawet do mojego ?poniedziałkowego skrótu?. Rywalizacja trzeciego garnituru sprinterów nie bawi nikogo poza najwęższym gronem koneserów. Cóż, widać się do nich nie zaliczam. Mam nadzieję, że tatrzańskie i podhalańskie podjazdy wprowadzą do rywalizacji nieco ożywienia.

A teraz czas rzucić okiem, co dzieje się w okolicach Strbskiego Plesa i rozpocząć festiwal publicznych oczekiwań i roszczeń względem Rafała Majki. 3…2…1…


Opublikowano

w

przez