fbpx

Tour w skrócie

Tłumy przy trasie, kraksa Cavendisha i żółta koszulka dla Nibalego. Tour de France w Wielkiej Brytanii wystartował z rozmachem.

Ironia losu

Mark Cavendish miał wygrać etap do Harrogate i zdobyć choćby na kilkanaście godzin żółtą koszulkę. Podobno podporządkował cały sezon temu jednemu dniu. Nic dziwnego, ?Manx Man? jeszcze nigdy nie był liderem Tour de France a jeśli do regulaminu wyścigu nie wrócą bonifikaty na premiach lotnych i metach etapów najbliższą okazję będzie miał najwcześniej za dwa lata. Za rok wyścig rozpocznie się w Utrechcie od 13km jazdy na czas, zatem szansa by sprinter objął prowadzenie jest nikła.

Ostatnie metry pierwszego etapu były trudniejsze niż wszyscy się spodziewali. Niewielkie nachylenie szosy sprawiło, że finisz wymagał więcej mocy i choć koledzy z drużyny doprowadzili Cavendisha do linii 500m przed metą, Brytyjczyk spalił się psychicznie. Widząc, że nie odjeżdża rywalom, zaczął się przepychać, wpadł w Simona Gerransa, runął na asfalt i zwichnął bark. Stan zdrowia zmusił go do wycofania się z wyścigu i sześciotygodniowej pauzy. Zakrojona na wielką skalę akcja wizerunkowa legła w gruzach. Specjalny kask Cavendisha pomalowany w brytyjskie barwy miał reklamować fundację zbierającą datki na poszkodowanych i niepełnosprawnych żołnierzy. Tymczasem to niedoszły bohater będzie przez najbliższe dni chodził z ręką na temblaku niczym powstaniec styczniowy.

Zobacz galerię z drugiego etapu Tour de France:

 

 

Eksportowy sukces

Wydawało się, że wizyta Giro d?Italia w Irlandii to szczyt możliwości w kwestii popularności kolarstwa na Wyspach. Tymczasem Brytyjczycy fetują trzydniową obecność Tour de France w swoim kraju z jeszcze większym entuzjaznem. Niemal każdy metr szosy, którą jadą kolarze jest obstawiony szpalerem widzów. Górzysty etap do Sheffield zgromadził tłumy niczym z pirenejskich przełęczy. Tak wielkie zainteresowanie Tourem stawia nowe wyzwania przed organizatorami wyścigu. Póki co nie doszło do żadnego poważnego incydentu, ale jazda w tłumie 70km/h coraz mniej zaczyna podobać się kolarzom. Tym bardziej, że kibice fetują peleton na wiele sposobów, w tym robiąc sobie ?selfies? stojąc tyłem do drogi. Wcześniej czy później ktoś wpadnie pod koła i oby stało się to na podjeździe przy niewielkiej prędkości. Z drugiej strony nie można ustawić 200km barierek – urok kolarstwa to właśnie bezpośredni kontakt widzów z zawodnikami. Tak czy inaczej popularność kolarstwa w Wielkiej Brytanii i Irlandii przechodzi najśmielsze oczekiwania.

Tłumy kibiców przy szosach w Yorkshire. Fot. Dave Haygarth, flickr, CC BY 2.0
Tłumy kibiców przy szosach w Yorkshire. Fot. Dave Haygarth, flickr, CC BY 2.0

 

Zdeterminowany Nibali

Można pytać po co i zastanawiać się nad sensem akcji Vincenzo Nibalego. Dwie sekundy to niewiele a żółta koszulka obciąża jej posiadacza (konferencje prasowe, zwiększone zainteresowanie mediów, dodatkowe kontrole antydopingowe) oraz kolegów z drużyny (konieczność prowadzenia peletonu). Mimo to Włoch zdecydował się na śmiały atak w końcówce drugiego etapu, sięgnął po zwycięstwo i prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Odcinek do Sheffield liczył ponad 3300m przewyższenia i zgodnie z zapowiedziami był niczym wiosenny klasyk w Ardenach. Kolejne podjazdy dokonały selekcji w peletonie, na ostatnich kilometrach na czele pozostała niewielka, wyselekcjonowana grupa najmocniejszych zawodników. Do akcji weszli Froome i Contador sprawdzając swoje możliwości krótkimi szarpnięciami. Inaczej niż na Criterium di Dauphine, tempo konkurentów wytrzymał Vincenzo Nibali a następnie ?poprawił? wzbudzając konsternację w grupie liderów. Peter Sagan, który przyjaźni się z Włochem od czasów jazdy w ekipie Liquigas nie rozpoczął pogoni, Froome patrzył się na Contadora a Nibali zyskał kilkadziesiąt metrów przewagi. Jeśli przyjąć początek wyścigu jako sprawdzian formy, Włoch potwierdził swoje aspiracje i zamknął usta wątpiącym w jego dyspozycję. Nie zapominajmy też, że, cytując klasyka, ?liczy się każda sekunda?. Nawet jeśli zaledwie dwie to nikła zaliczka, jednak przewaga, choćby taktyczna, już teraz jest po stronie Nibalego i zespołu Astana.

Przestrzeń dla Kwiatkowskiego

Kontuzja Cavendisha psuje plany zespołu Omega Pharma Quick Step. Zobaczymy, jak teraz rozwiążą kwestię walki o wygrane etapowe. Czy Manx Mana zastąpi ktoś z jego ?pociągu? (Petacchi, Renshaw?), czy może więcej miejsca i wsparcia dostanie polski kolarz. Oczywiście ?Kwiato? nie może rywalizować z klasycznymi sprinterami na płaskich etapach, ale brak Cavendisha powinien zapewnić Polakowi większe wsparcie na pozostałych odcinkach. O tym, że jest w formie, przekonaliśmy się na mecie w Sheffield, gdzie co prawda za Nibalim i Van Avermaetem, ale pokonał Petera Sagana i zajął trzecie miejsce. To wciąż nie jest upragnione zwycięstwo, ale wygląda na to, że doczekamy się go wcześniej niż później.

Co dalej?

Dziś sprinterski etap z Cambridge do Londynu alias Londres. Swoją drogą, zabawnie wyglądają angielskie nazwy pisane po francusku lub z francuską manierą na oficjalnych profilach wyścigu, ale cóż, takie prawo właściciela. Bez dnia przerwy kolarze zostaną przetransportowani do północnej Francji i wyruszą w stronę Lille. A już we środę czekają na nich bruki znane z Paryż-Roubaix na etapie z Ypres do Arenbergu.

 

Zdjęcie okładkowe: peleton TdF w Yorkshire, fot. Dave Haygarth, flickr CC BY 2.0