fbpx

Panie Marchand, tak nie wypada!

Wyczyn studwuletniego Francuza, Roberta Marchanda po raz kolejny znalazł się w wiadomościach całego świata. Niespełna 27 kilometrów, które pokonał na rowerze w czasie godziny jest oficjalnym rekordem świata w kategorii Masters 100+.

Pan Marchand znów nas zadziwił. Powoli staje się symbolem siły ducha i sportu bez ograniczeń. Sam jeden bardziej promuje kolarstwo niż peleton zawodowców, który w zamian za petrodolary szlifuje formę na Półwyspie Arabskim. Kogo tak naprawdę obchodzą wyniki kolarzy, którzy z niewiadomego powodu ścigają się w zimie na pustyni? Za to dziarski staruszek, do tego o tak pociesznej aparycji jak Robert Marchand, który podąża za swoją pasją i bije kolejne rekordy, jest idealnym newsem do telewizji śniadaniowej.

W ostatni piątek, zanim Marchand pokonał 26,927km powiedział:

?Czuję satysfakcję przystępując do takiej próby. Być może za rok już nie będę miał takiej możliwości?.

Po rekordowym przejeździe stwierdził, że nie pojechał na 100% swoich możliwości. Poruszanie się rowerem torowym nie jest proste i śmiem twierdzić, że spora część siedzących za biurkiem trzydziestolatków nie byłaby w stanie powtórzyć wyczynu Marchanda. Zatem tego typu niepełnego wykorzystania własnych możliwości trzeba życzyć każdemu. Podziw jest więc uzasadniony, podobnie jak życzliwy uśmiech, który budzi cała sytuacja.

Czy wyczyn Roberta Marchanda jest rzeczywiście osiągnięciem sportowym? Trudno powiedzieć. Niewielu przedstawicieli naszego gatunku dożywa tak sędziwego wieku, o jeździe na rowerze nie wspominając. Zatem jego rekord być może nigdy nie zostanie zweryfikowany przez innego pretendenta. Sam w sobie jest wydarzeniem na tyle nietypowym, że zwraca uwagę największych: swoim wyczynem wiekowy kolarz uświetnił otwarcie Vélodrome de Saint-Quentin-en-Yvelines. To nowy obiekt, wokół którego ma zostać zbudowany renesans tamtejszego kolarstwa. Wzorując się na najlepszych (Brytyjczykach, choć i Polacy próbują wdrożyć podobny model) Francuzi wybudowali centrum treningowe wraz z welodromem, przy którym siedzibę będzie miała krajowa federacja.

Marchand oczywiście przełamuje stereotyp osoby starszej. Szacunek i uznanie, jakim się cieszy są imponujące. Na tor w Montigny-le-Bretonneux przyjechali kibice z całego kraju. Było ich wyraźnie więcej, niż na imprezach torowych rozgrywanych w naszym Pruszkowie. To świadectwo kultury sportu we Francji. Mimo to, nie jestem w stanie oprzeć się wrażeniu, że dokonania Roberta Marchanda traktujemy z pewną pobłażliwością. Czy jest to wyraz ageizmu (dyskryminacji ze względu na wiek)? Przecież na co dzień fascynujemy się wyłącznie dokonaniami pięknych, młodych i sprawnych. Prawdziwy rekord to ten Usaina Bolta na 100m lub (planowany) Fabiana Cancellary w jeździe godzinnej. Marchand to tylko sympatyczny dziwak, który ukrywając się przed statystyką zabawia nas w zimowe popołudnia. To jest również pytanie o poważne lub nie traktowanie sportu amatorskiego i aktywności innych niż te ściśle zinstytucjonalizowane i profesjonalne. Ale skoro wszyscy mamy szansę, i sami przed sobą podnosimy rangę naszych małych sportowych dokonań, dlaczego odmawiać tego dzielnemu Francuzowi? Ciesząc się dobrym samopoczuciem, które daje mu jazda rowerem, Marchand w pełni korzysta z dobrodziejstw ?najwspanialszego ze światów?. Skoro może coś robić, to dlaczego ma nie próbować? Przysłowiowe pięć minut sławy przyszło do niego dość późno, jako potwierdzenie teorii, że w realizowaniu swojej pasji należy być konsekwentnym i cierpliwym.

Na wielu zawodach mastersów, obserwując zmagania najstarszych kategorii, młodsi zawodnicy i kibice często powtarzają zdanie ?chciałbym w jego wieku być w takiej formie?. Cóż, nie pozostaje nic innego, jak żyć w sposób, który to umożliwi. I mieć oczywiście nieco szczęścia.


Opublikowano

w

,

przez