fbpx

12 Wydarzeń 2011r. Herosi to jednak ludzie

Sezon 2011 miał kilku wielkich zwycięzców. Philippe Gilbert, Alberto Contador, Mark Cavendish. Można by długo wymieniać. Choć każdy z nich był przez pewną część sezonu nie do pokonania, ostatecznie przychodził moment, gdy organizm odmawiał dalszej współpracy. W mijającym roku nie oglądaliśmy androidów, tylko – zwyczajnie – wybitnych sportowców.

Szerzej pisałem o tym tutaj, chwilę po zakończeniu sezonu. Dziś więc w nieco większym skrócie i bardziej syntetycznie. Opinie oczywiście mogą być różne. Np. taka, że Philippe Gilbert wygrywał mimo wszystko za dużo i za łatwo. A na metach etapów bywał za mało zmęczony. Albo, że Contador w ogóle nie powinien startować w Giro. Czy też to, że Cavendish zbyt wiele zawdzięcza wsparciu drużyny.

Skupiając się tylko na tych trzech zawodnikach, którzy sięgali we wspaniałym stylu po wielkie zwycięstwa wrócę raczej do chwil, gdy przegrywali. Dominator klasyków, Philippe Gilbert nie był w stanie powtórzyć ubiegłorocznej serii i walczyć jesienią. Sezon w wysokiej dyspozycji od Montepaschi Strade Bianche przez ardeńskie klasyki, Tour de France a na weekendzie w Kanadzie kończąc to było dla niego zbyt wiele. W Paryż – Tours i Giro di Lombardia nie zaistniał. Do tego oficjalnie związany był już nową drużyną, jego przyboczni z Omega Pharma Lotto nie kontrolowali peletonu tak precyzyjnie jak wcześniej. Ilość zapałek – możliwych do wygrania startów w sezonie została wypalona a gdy do tego nie miał mu kto pomagać ze stuprocentowym zaangażowaniem w jesiennych klasykach triumfował kto inny.

Mark Cavendish to z pewnością super sprinter. Jednak jak wielu z nich odpada na większości małych pagórków. To nie Erik Zabel z czasów „złotego wieku EPO”. Co więcej, „Cav” wiele ze swoich sukcesów zawdzięcza pomocy wiernego giermka, Marka Renshawa. Śmiem twierdzić, że Cavendish to nawet nie heros. By wejść do świata sportowych półbogów nie tylko trzeba seryjnie wygrywać, ale też wykazać się pewną klasą. Tej Brytyjczykowi z wyspy Manx z pewnością brakuje. Jest największym kolarskim plotkarzem na twitterze a na rowerze często ociera się o granice fair play. W przyszłym roku będzie woził na plecach tęczową koszulkę. Czy to sprawi, że będzie się inaczej zachowywał? I czy zmieni się z super sprintera w wielkiego mistrza? Jak poradzi sobie bez najlepszego rozprowadzjącego w peletonie, który odchodzi do Rabobanku? Czy stworzy mistrzowski duet z Wigginsem? Pytań jest zbyt wiele. Z pewnością Mark Cavendish to świetny kolarz, ale do bóstwa mu daleko.

Zanim kilka słów o Contadorze trzeba wspomnieć Grega van Avermaeta. Kolarz teamu BMC, raczej „czarny koń” niż wielki faworyt pokonał w tym roku nowo kreowanego mistrza świata – Cavendisha i niekwestionowanego króla klasyków – Gilberta podczas jednego z bardziej prestiżowych wyścigów sezonu: Paryż Tours. Za takie momenty można kochać kolarstwo. Van Avermaet jako pogromca herosów z pewnością zasłużył na okładkę wpisu.

Alberto Contador to nieco inna historia. Sprawa z klenbuterolem ciąży nad jego osiągnięciami. Giro wygrał w wielkim stylu, gdy spróbował sięgnąć po dublet i zwyciężyć również w Tour de France okazało się że i on i jego przyboczni są zbyt zmęczeni ściganiem we Włoszech. Alberto zrobił więc co mógł – oddał żółtą koszulkę z honorem, robiąc piękny show dla kibiców, jednak bez szans na wygraną. Na Alpe d’Huez przegrał z młodym francuskim gregario, Pierrem Rollandem. Czy ktoś wyobraża sobie Armstronga w takiej sytuacji? Właśnie etap przez Galibier i Alpe d’Huez dobitnie pokazał, że w sezonie 2011 na rowerach walczyli, i przegrywali, ludzie a nie roboty.

W rankingu przegrywających z własnymi słabościami i błędami mistrzów miejsce znajdują również Fabian Cancellara, który poległ w wiosennych klasykach, Tom Boonen, którego kariera znajduje się na poważnym zakręcie i bracia Schleck, którzy cały czas borykają się z niemocą względem rywali. Już nie tylko Contadora, ale i Cadela Evansa.

Herosi pokonani – Nick Nuyens wygrywa we Flandrii

Herosi pokonani – Greg Van Averamet wygrywa Paryż – Tours

Dwanaście dni przed końcem roku wystartowałem z podsumowaniem sezonu. Codziennie jedno z dwunastu, moim zdaniem najważniejszych wydarzeń kolarskiego roku 2011. Oto one:

12. Czeski Offroad
11. Klenbuterolowa żenada
10. Zmiany w polskim MTB 
9. Ewakuacja sponsorów
8. Srebro Włoszczowskiej
7. Herosi to jednak ludzie


Opublikowano

w

, ,

przez