fbpx

Obiecują współpracować

Transferowa, kolarska saga zakończona. Philipe Gilbert po miesiącu przecieków w mediach potwierdził, że od przyszłego sezonu będzie jeździł w grupie BMC. Z Cadelem Evansem i Thorem Hushovdem stworzą prawdziwy dream team.

Ok, to nie był tak żenujący spektakl jak w przypadku transferu Christiano Ronaldo z Manchesteru United do Realu Madryt, ale mimo wszystko miesiąc oświadczeń w rodzaju ?wiem, ale nie powiem? oraz ?ciągle jeszcze się zastanawiam? był już nieco męczący. Trudno przypuszczać, by Gilberta skusiło coś innego niż lukratywny kontrakt finansowany przez Andy Rihsa. Od strony sportowej w Omega Pharma ? Lotto było mu bowiem dobrze. Był zdecydowanym liderem drużyny, miał ją oddaną do pomocy niemal w każdej sytuacji. Nawet, jeśli musiał czasem dzielić się z Van Den Broeckiem czy Greipelem i tak to on był numerem jeden.

Teraz przechodzi do ekipy, która w tym roku również miała jednego lidera. Cadel Evans wygrał Tour de France w dużej mierze dzięki znakomitej jeździe swoich kolegów. Było to szczególnie widoczne w pierwszej, nerwowej części wyścigu, gdy BMC pod wodzą Hincapiego bezpiecznie przeprowadzała Australijczyka przez ostatnie kilometry etapów dyktując tempo i trzymając swojego faworyta na czele stawki. Na górzystych etapach w Bretanii czy Masywie Centralnym Evans rywalizował właśnie z Gilbertem, którego pomocnicy jechali w podobny sposób.

Walka o etapy to nie jedyny punkt, w którym Evans i Gilbert wchodzą sobie w drogę. Obaj panowie ścigają się również w ardeńskich klasykach, są m.in. zwycięzcami Walońskiej Strzały z dwóch ostatnich sezonów (2010 Evans ? Gilbert był szósty, 2011 Gilbert). Podobno Evans ma wspomóc Belga właśnie w Ardenach a ten ma mu się odwdzięczyć pracą podczas Tour de France. Belg zapowiada również, że chce się od Australijczyka uczyć. Czyżby w przyszłości planował (jednak) podjąć próbę walki w dłuższych i bardziej wymagających etapówkach?

Kolejny kłopot to przyjście do BMC Thora Hushovda. On również walczy o etapy w Tourze (pozycję lidera w pierwszym tygodniu bronił m.in. przed Evansem i Gilbertem, wraz z Gilbertem rywalizował i ścigał w klasyfikacji punktowej Cavendisha, gdyby nie wchodzili sobie w drogę, brytyjski sprinter miałby większy problem). Ich drogi krzyżują się także we Flandrii oraz Paryż ? Roubaix. Choć Gilbert do tej pory nie celował w ?Piekło Północy? zapowiada, że chciałby wygrać wszystkie pięć ?monumentów?, do kompletu brakuje mu właśnie Roubaix i Mediolan ? Sanremo, które są od wielu lat na liście życzeń Norwega.

W tym kontekście mniejszym, ale cały czas problemem jest obecność Grega Van Avermaeta, który do BMC odszedł z Lotto by? uniknąć rywalizacji z Gilbertem w klasykach. Jako zawodnik ciągle na dorobku w tym roku w ardeńskiej kampanii spisał się bardzo dobrze, ale na Tour nie został zabrany ? jako nie włączony do składu ścigał się w tym czasie w Austrii.

Na tę klęskę urodzaju można popatrzeć z nieco innej strony. Otóż wszyscy trzej wielcy mistrzowie: Evans, Gilbert i Hushovd deklarują, że są kolegami, ba nawet się przyjaźnią. W związku z tym ma być im łatwo wspólnie dograć cele sezonu, podzielić się wyścigami i obdarzyć wzajemnym wsparciem. Norwegowi i Belgowi zdarza się nawet razem trenować, stąd też faktycznie taki tandem na brukach może się nieźle sprawdzić. Z kolei Evans, jako z natury miły gość  również nie widzi problemu.

Czy faktycznie problemu nie ma? Cóż, swego czasu niemiecki Team Telekom również próbował zbudować drużynę gwiazd i kompletnie nic z tego nie wyszło. Podobnie nie najlepiej dzieje się w Radioshack. Tyle, że tam nadmiar liderów dotyczy lub dotyczył kolarzy niemal tej samej specjalności. John Lelangue, manager zespołu BMC buduje za to bardzo szeroki skład, w którym interesy faworytów zachodzą na siebie tylko częściowo. Jeśli tylko mecenasowi (wszak trudno przypuszczać, by za milionowe transfery płacił bezpośrednio niszowy producent rowerów!) nie znudzi się łożenie na kolarskie gwiazdy, jedyny kłopot może polegać na rozsądnym ułożeniu kalendarza dla każdego z liderów. A skład? Cóż, może okazać się nawet za mały. Liderom: w górach, na brukach, na wietrze pomagają różni kolarze. Limit dla ekipy Pro Team to 28 ludzi.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Evans jako kolarz etapowy pościga się pewnie jeszcze góra dwa sezony. Hushovd jako ?klasyk? trzy lub cztery. Gilbert jest od nich kilka lat młodszy. Jeśli panowie dojdą do porozumienia, wszyscy mogą faktycznie na współpracy zyskać. A przy okazji wychować godnych następców. W kolejce czeka bowiem wspomniany Van Avermaet, Taylor Phinney (dopiero uczy się profesjonalizmu, teraz naprawdę będzie miał od kogo) czy też Adam Blythe, który prawdopodobnie również opuści Lotto w ślad za Gilbertem. Dla liderów będzie to z pewnością czas próby charakterów i? test ego!

Philipe Gilbert (1), Cadel Evans (2) i Thor Hushovd (3) rywalizują o zwycięstwo na pierwszym etapie Tour de France


Opublikowano

w

przez