fbpx

Gwiazdy z Polski

Marcel Kittel wśród zawodowców ściga się dopiero pierwszy sezon. Ma już na swoim koncie kilka cennych zwycięstw, ale eksplozja jego formy nastąpiła na pierwszych etapach Tour de Pologne. Nie jest to odosobniony przypadek. Tygodniowe etapówki często mają taką właśnie funkcję. Wysoka kategoria naszego wyścigu powoduje, że sukces przywieziony z Polski staje się wartościowym punktem w portfolio zawodnika.

Szczególnie od czasów awansu do Pro Tour start w Tour de Pologne jest wyznacznikiem zmian w karierze wielu kolarzy. Trudno mówić, używając wytartego już frazesu, że „wyścig ten kreuje gwiazdy a nie gwiazdy kreują wyścig”. Większe znaczenie ma tu raczej fakt, że wbrew pozorom przyjeżdżają do nas zawodnicy nieprzypadkowi. A raczej nieprzypadkowi zawodnicy walczą o zwycięstwa. Dziś zatem proponuję rzut oka na kilka krótkich historii, zawodników związanych z Tour de Pologne.

Alessandro Ballan

Od kilku dni jest o nim głośno. Włoch, były mistrz świata ma od dłuższego czasu problemy z rodzimą prokuraturą. Sprawa dotyczy okresu, gdy Ballan był u szczytu formy, m.in wygrywał nasz wyścig w koszulce mistrza świata. Zanim to nastąpiło, w 2006r zaprezentował znakomitą formę, aktywnie atakując na Orlinku. W wywiadzie dla bikeworld.pl pytałem go wtedy, czy myśli o tym, by zostać liderem reprezentacji Włoch. Dwa lata później został mistrzem świata. Po wielu perturbacjach związał się z ekipą BMC. Do Polski przyjechał, jak wielu innych kolarzy, szukać formy i pewności siebie. Nie może niestety spać spokojnie. Po zakończeniu wyścigu wraca do swojego kraju na przesłuchanie.

Stefan Schumacher

Historia z gatunku przykrych. W sezonie 2006, dwudziestopięcioletni wówczas Niemiec zaczął rozpychać się w światowym peletonie. Wygrał dwa etapy Giro d’Italia, Eneco Tour a zaraz potem Tour de Pologne. Z perspektywy czasu widać, że Schumacher był bezkompromisowym koksiarzem. Od początku kariery ciągnęły się za nim kłopoty. A to amfetamina a to niewłaściwe parametry krwi. Mimo tego piął się w górę, wygrywając klasyk Amstel Gold Race oraz brązowy medal na mistrzostwach świata w Stuttgarcie (2007). Później była wielka forma na Tour de France 2008 (m.in wygrana czasówka) i wielka wpadka na EPO-CERA zakończona dwuletnią dyskwalifikacją oraz upadkiem grupy Gerolsteiner. Obecnie Schumacher, już jako trzydziestolatek próbuje odbudować formę w kontynentalnej grupie Miche. Ma już kilka dobrych wyników w tym sezonie, możliwe więc, że za rok lub dwa znów przyjedzie na Tour de Pologne. Ciekawe, jak wtedy zostanie przywitany przez kibiców.

Alberto Contador

Na ten temat powiedziano już chyba wszystko. Tak, to prawda. Kariera sześciokrotnego zwycięzcy wielkich tourów zaczęła się właśnie w Polsce. W 2003r Contador miał raptem 21 lat i jako neo-profi ścigał się w grupie ONCE. Nasz wyścig miał wtedy kategorię 2.2 a kibice emocjonowali się walką Cezarego Zamany z zagranicznymi rywalami i z uwagą śledzili poczynania Marka Rutkiewicza – naszej Wielkiej Nadziei. Contador błysnął podczas finałowej czasówki na Orlinek, którą niespodziewanie wygrał. Kilka miesięcy później jego kariera stanęła pod znakiem zapytania z powodu wykrytego tętniaka mózgu. Hiszpan podniósł się po problemach zdrowotnych, następnie wygrał 3x Tour de France, 2x Giro d’Italia i raz Vuelta Espana. Obecnie ma sprawę przed Trybunałem Arbitrażowym do spraw Sportu w związku ze śladami Clenbuterolu w jego organizmie podczas ubiegłorocznej Wielkiej Pętli.

Tom Boonen

Do niedawna to on był belgijskim królem klasyków. Trzykrotnie wygrywał Paryż – Roubaix, dwukrotnie Dookoła Flandrii, był najlepszym sprinterem Tour de France oraz mistrzem świata. Od trzech lat jego forma nie jest już tak imponująca. W tym sezonie „uratował” swoją wiosnę wygrywając w Gandawa – Wevelgem, ale z Tour de France musiał się wycofać. W Polsce debiutował w 2000r, trzeba przyznać, że było to już bardzo dawno temu. Tym razem ściga się u nas po to, by spróbować kolejny raz odbudować swoją dyspozycję. Póki co nie idzie mu najlepiej, ale być może kilometry przejechane po naszych szosach pomogą mu w dalszej części sezonu.

Johan van Summeren

Gdy wygrywał w 2007r na Orlinku po samotnej ucieczce, wszyscy byli pewni, że to fuks. Z tyłu czaili się di Luca, Gesink (on również w Polsce zaliczył pierwszy cenny wynik w wyścigu wysokiej kategorii), Ballan czy Frank Schleck. Van Summerena puścili, bo byli przekonani, że zdążą go dogonić. Tymczasem Belg dojechał przed nimi do mety i wygrał wyścig. W kolejnych sezonach udowodnił, że nie był to przypadek. Jest solidnym pomocnikiem liderów oraz niezłym kolarzem klasycznym. W tym roku, również nieco przez zaskoczenie rywali zwyciężył w Paryż – Roubaix.

Jose Joaquin Rojas

Pokazał się w Polsce w tym samym roku co van Summeren. Co ciekawe, poza zwycięstwem w klasyfikacji punktowej nic wielkiego wtedy nie ugrał. Styl, w jakim tego dokonał jest jednak jego cechą charakterystyczną. Jak na sprintera Rojas bowiem dobrze spisuje się na podjazdach. Później (2008) był też jednodniowym liderem TdP. Od startu w Tour de Pologne nabrał jeszcze nieco szybkości a dzięki regularnej jeździe w tym roku był do ostatniego zagrożeniem dnia dla Marka Cavendisha w walce o klasyfikację punktową Tour, ale nie Pologne a France. W Polsce startował mając lat 22, teraz ma zaledwie 26, kto wie, czego jeszcze dokona.

Wouter Weylandt

Tragicznie zmarły podczas trzeciego etapu tegorocznego Giro d’Italia (na zjeździe z Passo del Bocco) belgijski kolarz chętnie przyjeżdżał do Polski. Wygrywał klasyfikację punktową (2006) i dwa razy był liderem wyścigu (2006, 2008), ale – tak jak Rojas, etapu nie wygrał. Jego kariera nabrała za to rozpędu, ponieważ później zwyciężał na odcinak wielkich tourów: Giro i Vuelty. Niestety jego życie i kariera zostały brutalnie przerwane.


Opublikowano

w

,

przez