fbpx

Czego nie wiemy o Contadorze?

Jako pierwszy od 13 lat podjął próbę wygrania dubletu Giro-Tour w jednym sezonie. Nie udało się, ale na obu wyścigach pokazał wielką klasę. Jak mistrz zwyciężył i jak mistrz poniósł porażkę. Teraz przed nim największy bój ? przesłuchanie przed CAS.

Czy Alberto Contador podjął się w tym roku niemożliwego? Trudno powiedzieć. Przy minimalnie innej trasie i przy większej ilości uwagi, nawet nie będąc w 100% dyspozycji mógł wygrać Tour a przynajmniej stanąć na podium. Gdy stało się jasne, że szanse na to są minimalne, nie spuścił głowy, tylko zacisnął zęby i zrobił show. Rozbił wyścig, zmusił rywali do największych poświęceń, spowodował, że jego główny rywal i niemal pewny kandydat to wygranej popełnił błąd. Udowodnił jeszcze jedno, zresztą nie po raz pierwszy. Z walczących w wielkich tourach faworytów jest kolarzem najbardziej kompletnym. Rewelacyjnie podjeżdża, świetnie zjeżdża i znakomicie radzi sobie w czasówkach. Ostatni element do poprawy, to ?pozycjonowanie? w peletonie. Prawdopodobnie to ten fragment kolarskiego kunsztu zadecydował o porażce Hiszpana. Upadki, straty czasowe i kontuzja wynikły właśnie z jego nieuwagi.

W czasie Touru zwróciła, nie pierwszy raz zresztą, uwagę inna rzecz. Peleton wyraźnie podzielony był na zwolenników i przeciwników Contadora. Cała kolarska Hiszpania wspierała ?Księgowego?. Sojusz z Euskaltelem był najbardziej widoczny. Baskowie mogli się w ten sposób odwdzięczyć za prezenty na włoskim Giro, gdzie Alberto oddał im dwa królewskie etapy. Ich lider, Samuel Sanchez to z kolei partner treningowy Contadora, obaj zawodnicy mają też wspólnego trenera. Lider Saxo Banku mógł również liczyć na wsparcie ze strony kolarzy Movistaru a także w pewnym stopniu Astany, swojej poprzedniej ekipy. Było to o tyle istotne, że większość pomocników Hiszpana była, wraz z nim, zmęczona morderczym Giro i nie była w stanie w pełni kontrolować peletonu.

Peletonu, który był bardziej wyrównany niż w ubiegłych latach a przy okazji spora część zawodników jechała tak, by uniemożliwić Contadorowi zwycięstwo. Dwóch braci Schleck, którzy ostatecznie przegrali wyścig, ale pokonali Alberto atakowało na przemian. Ivan Basso i jego pomocnicy z Liquigasu byli często przedłużeniem ekipy Leopard, dyktując tempo, które w danej chwili pasowało Braciom. Thomas Voeckler i jego wierni giermkowie z Europcar wyraźnie bardziej pilnowali Contadora, nawet gdy stało się jasne, że to Frank Schleck będzie większym zagrożeniem jeśli chodzi o miejsce na podium. Jeden Cadel Evans i jego BMC jechali swoje, niezależnie czy z przodu był Schleck Młodszy, Schleck Starszy czy Alberto Contador.

Jakie były motywy takiego układu sił, wiedzą tylko sami zawodowcy. Sam Contador jest postacią na tyle enigmatyczną i cichą, że trudno mieć na jego temat zdanie, poza oceną wyników sportowych. Jeździ bowiem jak mistrz. Wygrywa jak mistrz, przegrywa również jak wielki kolarz. Gdy trzeba, bierze sprawy w swoje ręce, gdy trzeba, szczodrze wspiera słabszych, acz głównie wybranych. Tiralongo mógł wygrać etap na Giro. Szmyd na Alpe d?Huez  podczas Dauphine Libere już nie…

Hiszpański mistrz może zdobywać sympatię części peletonu i kibiców dzięki tej samej cesze, co jego wielki poprzednik, Miguel Indurain. Contador prezentuje się jako osoba skromna i cicha, w przeciwieństwie do innej wybitnej postaci, Lance’a Arsmtronga nie eksponuje wybujałego ego. Oczywiście, w mediach jest go sporo, nie ma się zresztą czemu dziwić, wszak jest najlepszym kolarzem etapowym ostatniego pięciolecia. Nie mamy jednak „Planety Alberto” w telewizji, atakujących z każdego miejsca internetu twittów i obecności w popkulturze poprzez reklamowy gadżet. Contador wypowiada się stanowczo, ale powściągliwie, unikając radykalnych czy agresywnych stwierdzeń. Po prostu robi swoje.

Robi swoje również w kwestii przygotowań. Informacje na temat treningów lidera Saxo Banku są bardzo enigmatyczne. Wiadomo tylko, że jego prywatnym trenerem-opiekunem jest Pepe Marti. Do tego, jak każda gwiazda sportu Contador ma wokół siebie sztab ludzi. Doświadczona poliglotka Pascale Schyns jest rzeczniczką prasową, dzieli tę funkcję z Jacinto Vidarte. O to, by rower mistrza był zawsze sprawny i szybszy niż rowery rywali dba „magik-serwisant” Faustino Munoz. Ciałem kolarza, jakkolwiek by to nie brzmiało, zajmuje się masażysta Valentin Doronzoro. Całą grupę koordynuje starszy brat Alberto – Francisco Javier.

Postacią kluczową jest jednak Pepe Marti. Postać równie enigmatyczna co jego podopieczny. Hiszpański trener nie jest gwiazdą wśród fizjologów jak Chris Carmichael, Michele Ferrari czy Aldo Sassi. Współpracuje z Contadorem od lat i od lat pomaga mu budować szczyty formy, do niedawna niedostępne dla innych zawodników. Opinia publiczna nie jest dopuszczana w najmniejszym stopniu do tego, co robi sześciokrotny zwycięzca wielkich tourów. Nie wiemy, kiedy jest w górach, kiedy śpi w namiocie tlenowym a kiedy zbiera siły. Nawet, jeśli jest mocny podczas Dauphine Libere czy też startów, które poprzedzają kluczową imprezę, kilka tygodni później wzrost dyspozycji jest wyraźnie widoczny. Zdecydowanie bardziej, niż u jego rywali. Giuseppe Martinelli, który prowadził Contadora w Astanie twierdzi, że Hiszpan świetnie czuje swój organizm i jest w stanie precyzyjnie ocenić swoje możliwości. Z kolei masażysta tej drużyny, który choć nieczęsto miał okazję bezpośredniego kontaktu z zawodnikiem, zajął się nim kilka razy twierdzi, że mięśnie Alberto są nadzwyczaj luźne, co ma wskazywać na umiejętność szybkiej regeneracji. Są to jednak w zasadzie wszystkie informacje, jakie udało się zebrać dziennikarzom z całego świata. Niewiele, prawda?

Ze względu na liczne niejasności dopingowe we współczesnym sporcie, brak transparentności to spory problem. Tym bardziej, że Contador stoi przed wyzwaniem równie ciężkim co wygranie dwóch wielkich tourów w jednym roku. Podczas przesłuchania przed CAS (Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu) ma nie tylko po raz kolejny opowiadać o skażonym clenbuterolem mięsie, ale też o śladach plastyfikatorów sugerujących transfuzję. Do tego dochodzą pogłoski o kontaktach kolarza z Javierem Fernandezem Albą, bohaterem kolejnej hiszpańskiej afery dopingowej. Contador oczywiście zaprzecza i prawdopodobnie sprawa zostanie przynajmniej odłożona ad acta. Tak jak jego udział w „Operation Puerto”, gdzie uratowało go słowo „lub” w notesie Eufemiano Fuentesa (Przy inicjałach A.C. znajdował się dopisek „Nic lub to samo co Jorg Jaksche”. Zadziałało domniemanie niewinności).

Wyroki sądów i trybunałów są niezależne tylko w teorii. Przy obecnej dyskusji na temat clenbuterolu wiele wskazuje, że Alberto Contador zostanie retroaktywnie uniewinniony, mimo, że w jego organizmie znalazł się środek zabroniony. Sprawa plastyfikatorów jest za to postawiona na zbyt wątłych argumentach, by jednoznacznie uznać go winnym. Do tego dochodzi dobra prasa, którą zdobył nie tylko jako Wielki Zwycięzca, ale też jako Wielki Mistrz. Paradoksalnie przegrana w Tourze mu w tym pomogła. Jest więc całkiem prawdopodobne, że „Księgowy” umknie spod spadającej gilotyny a w sporcie dokona jeszcze kilku wielkich rzeczy.

Osobiście nie wierzę, że zrezygnuje z pomysłu ustrzelenia „dubletu”. Jeśli nie Giro-Tour, to być może Tour-Vuelta. A kto wie, może nawet sięgnie po kolarskiego „Wielkiego Szlema”. Mistrzostwa Świata w 2014 roku rozegrane zostaną w hiszpańskiej Ponferradzie. Trasa powinna być najbardziej górzysta od lat. Alberto Contador będzie miał wtedy zaledwie 32 lata.

 


Opublikowano

w

,

przez